Dedykacja

Cały ten blog dedykuję Soli :3
Gdyby nie ona, pewnie zakończyłabym pisanie tego na pierwszym rozdziale :)

Tablica ogłoszeń

1. Rozdziały pojawiają się nieregularnie.
2. Szablon zrobiła Tsuki, za co jej bardzo dziękuję :3
3. Bardzo proszę nie nominować mnie do żadnych klepanek - jestem za to wdzięczna, ale leń się odzywa i nie pozwala tego wszystkiego wypełniać xp
4. Wszystkie komentarze nie związane z rozdziałem/blogiem, proszę dodawać do zakładki SPAM.
5. Opowiadanie, które tutaj publikuję jest moją autorską pracą, dlatego proszę nie kopiować bez mojej zgody.
6. Nie jest to żaden fanfick.
7. Żadna z pojawiających się tutaj grafik nie należy do mnie.
8. Autorem cytatu w nagłówku jest Masashi Kishimoto.

Masz pytanie?

Chcesz mnie zapytać o coś dotyczącego bloga lub mnie samej?
W takim razie koniecznie odwiedź mojego aska!
http://ask.fm/Ushiox

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 1. - Figurka

A oto pierwszy rozdział xD
To takie ogólne wprowadzenie do wszystkiego xd
Wgl, mamy dzisiaj Dzień Babci, więc lepiej nie zapomnijcie złożyć życzeń swoim babciom ;)
Dobra, nie mam nic więcej do dodania, więc zapraszam do czytania~ :3

~*~
            Wszedł do przedszkola, teraz już prawie pustego. W jednym z pomieszczeń czekał na niego mały sześcioletni chłopczyk – trochę znudzony bawił się klockami z przedszkolanką, bo wszystkie dzieci już odebrali rodzice.
 - Haru – powiedział z delikatnym uśmiechem, a chłopiec spojrzał na niego swoimi ciemnymi oczkami, po czym jego usta wykrzywiły się w wesołym uśmiechu. Od razu podbiegł do taty i się do niego przytulił. – Przepraszam, że tak późno – ukucnął i poczochrał czarne włosy syna.
 - To nic – pokręcił głową. – Ale chodźmy już~ - pociągnął Makoto za rękę, a ten zaśmiał się krótko pod nosem, po czym lekko ukłonił się w stronę przedszkolanki i razem wyszli na zewnątrz, trzymając się za ręce.
 - Co dzisiaj jemy na kolację? – zapytał Haru.
 - Hmm… - zastanowił się przez chwilę. – Co powiesz na curry? Dawno tego nie robiliśmy.
 - Tak! – ucieszył się chłopiec.
 - No to najpierw idziemy na zakupy – oznajmił.
            Makoto opiekował się Haru odkąd skończył liceum, czyli już sześć lat. Mieszkali sami, wychowywał syna bez niczyjej pomocy. Dla niego zakończył naukę na liceum i rozpoczął samotne życie. Na początku nie było mu łatwo, dość często zmieniał pracę, nie był stabilny finansowo, a nie mógł oczekiwać pomocy od rodziców – ojciec nigdy nie zaakceptował jego syna i do tej pory są ze sobą skłóceni. Do tego rodzice Ayuny, matki Haru, obwiniali go o jej śmierć przy porodzie. On sam czuł się winny, bo naprawdę ją kochał, nie musieli mu uświadamiać jego win. Był pewien, że zdążyła pokochać ich syna tak, jak on teraz. Na początku było mu bardzo trudno zaakceptować okrutną rzeczywistość, w której Ayuna jest martwa, a on musi odrzucić wszystkie swoje marzenia dla syna. Miał taki moment w życiu, kiedy myślał, że lepiej by było, gdyby jakaś lepsza rodzina zaopiekowała się Haru, ale teraz nigdy by na to nie pozwolił. Zbyt bardzo go kochał, by z niego zrezygnować. Jeśli to dla niego, to zrobi wszystko.
 - Dobra, to idziemy do domu – powiedział, kiedy wyszli z supermarketu, a chłopczyk skinął energicznie głową. Z niecierpliwością czekał każdego dnia, aż tata odbierze go z przedszkola, bo wtedy zawsze fajnie spędzali ze sobą czas.
            Kiedy wchodzili do swojego mieszkania, natknęli się na jakąś kobietę. Była niezbyt wysoka i całkiem ładna – krótkie brązowe włosy nie sięgały jej nawet obojczyka, a piwne oczy wpatrywały się w mężczyznę wesoło. Od razu ją poznał. Mimo że trochę się zmieniła. Z kolei Haru patrzył na dziewczynę zaciekawionym wzrokiem. No bo nie znał tej pani, a tata ją chyba lubił…
 - Cześć – przywitała się. – Makoto? – zapytała od razu.
 - Mashiro! – uśmiechnął się przyjaźnie. – Co ty tu robisz?
 - Koji mówił, że mogę u ciebie przenocować – oznajmiła mu. Koji był najlepszym przyjacielem Makoto od czasów gimnazjum i bratem tej dziewczyny.
 - Co mówił?! – wydarł się.
 - Co się stało, tato? – zapytał Haru.
 - Nie, nic – zreflektował się. – Wejdź do środka, okej? – otworzył drzwi, a chłopiec wszedł do mieszkania z siatką. – Poczekaj chwilę – wyjął z kieszeni komórkę i zadzwonił do kumpla.
 - Słucham?
 - Ja ci dam: „słucham”, debilu jeden! – warknął do telefonu. – Dlaczego, do cholery, nie powiedziałeś mi, że mam kogoś przenocować?!
 - A, to… - przypomniał sobie. – Dzisiaj przyjeżdża moja siostra, ale nie mam jak wrócić do domu, więc przenocują ją, proszę – powiedział lekko i Makoto był pewien, że właśnie uśmiechał się głupkowato. Koji był bardziej dziecinny niż Haru.
 - Słuchaj, ciole pieprzony – Yamamoto cały drżał ze złości.
 - O, sorry, coś przerywa – przerwał mu i się wyłączył.
 - Ej, Koji! – krzyknął do słuchawki, ale dość szybko dał sobie spokój. Westchnął głęboko, przeczesując palcami swoją czarną czuprynę. – Boże, co za idiota – warknął do siebie.
 - Popieram – zgodziła się z nim Mashiro. – Przepraszam, że sprawiłam ci kłopot.
 - Nie, to jego wina – odparł. – Później sobie z nim pogadam. Wchodź – otworzył drzwi na oścież.
 - Na pewno mogę? – zapytała niepewnie.
 - Pewnie – skinął głową z lekkim uśmiechem. – Dzięki temu Koji będzie mi coś winien – wzruszył ramionami i wszedł za nią do środka.
            Właściwie to nie miał za bardzo warunków do ugoszczenia dodatkowej osoby, ale co miał zrobić? Przecież jej nie wyrzuci – nie jej wina, że ma upośledzonego brata. Aż mu się jej żal zrobiło. Mieć Kojiego za brata… Zresztą, on nie miał lepiej. Czasami nie mógł uwierzyć, że taki idiota był jego najlepszym kumplem.
 - Tato, kim jest ta pani? – zapytał go cicho Haru.
 - Ta pani to siostra wujka Kojiego – odparł brunet. – Zostanie dzisiaj u nas na noc – uśmiechnął się do syna. – Także idź czymś zająć ciocię Mashiro, a ja zrobię kolację, okej?
 - Tak jest! – zasalutował z mega poważną miną i odbiegł, a Makoto się zaśmiał, po czym wziął się za przygotowanie curry. W sumie, był już w tym całkiem niezły – musiał się nauczyć gotować, skoro zamieszkał sam i to z dzieckiem. Ale ze zdumieniem odkrył, że to nie takie trudne. Bo wcześniej unikał kuchenki jak ognia. Mówił, że pewnie by ją rozwalił… a przy okazji całą kuchnię.
            Razem zjedli posiłek w całkiem przyjemnej atmosferze. Przeważnie to Haru miał głos – opowiadał, co dzisiaj robił w przedszkolu. A jak to on – było tego bardzo dużo. Do introwertycznych dzieci nie należał, więc bez przerwy coś wyczyniał. Czasami Makoto miał wrażenie, że później, kiedy jego syn dorośnie, będzie się martwił za dwóch. Z tym chłopakiem wszystko jest przecież możliwe.
            Mashiro wydawała się być zadowolona z takiego towarzystwa. Słuchała Haru, pokazując mu, że bardzo interesują ją jego przeżycia z przedszkola. Umiała z nim rozmawiać. W sumie, to taką ją Makoto zapamiętał – przyjaźnie nastawioną dziewczynę z szerokim uśmiechem na ustach.
            Była od niego młodsza trzy lata, ale jeszcze za czasów liceum często ze sobą rozmawiali – był częstym gościem w ich domu; prawie codziennie nołlajfili z Kojim w różne gry na konsolę, a ona czasami się wtrącała albo grała z jednym z nich. Raz go nawet pokonała… Ale na pewno grała na kodach! To był urodzony cheater! Właśnie! On NIGDY nie przegrywa  w żadne gry na PSP.
- Dobra, Haru, co ty na to, żeby pójść na spotkanie z Goku i Vegetą? – powiedział Makoto. Chodziło mu o kąpiel; kiedyś, kiedy nie umiał zmusić syna do umycia się, wymyślił skuteczny sposób, jak go zaciągnąć do łazienki. A mianowicie, kupił mu figurki Goku i Vegety, których po prostu uwielbiał. Makoto też zaczął ich ubóstwiać – w końcu zmusili Haru do kąpieli!
- Niee! Chcę jeszcze pogadać z ciocią Mashiro! – odparł chłopczyk.
- Ciocia ci nie ucieknie, a Goku i Vegeta na pewno już nie mogę się doczekać kolejnej walki! – próbował go przekonać i podziałało.
- Dobra – burknął. – Masz nigdzie nie iść! – rozkazał dziewczynie. – Proszę! – dodał pod wpływem wzroku taty, na co Mashiro się zaśmiała.
- Tak jest! Dopilnuj, by Goku i Vegeta urządzili sobie ciekawą walkę! – chłopiec uśmiechnął się wesoło, wyjątkowo podobnie do Makoto, i pobiegł do łazienki. Z kolei jego tata przysiadł na podłodze.
- Widzę, że dobrze sobie radzisz – powiedziała Mashiro. – Cieszę się.
- Musiałem się wiele nauczyć – przyznał z lekkim uśmiechem. – Dobrze, że mam już za sobą obsrane i obsikane pieluchy – wzdrygnął się na samo wspomnienie tych dni.
- Ale dałeś radę! – lekko walnęła go w ramię, a on się przechylił na bok.
- No pewnie, że dałem! – niby to się obruszył.
- Wiedziałam, że sobie poradzisz – wyszczerzyła się do niego.
- No, szczerze mówiąc, ja taki pewny tego nie byłem – zaśmiał się nerwowo. – Było trochę ciężko.
- Ale już jest okej?
- Tak – skinął głową i zerknął na komodę, na której stało zdjęcie rudowłosej dziewczyny, oprawione w drewnianą ramkę. Wyglądała na naprawdę miłą, przyjazną i pełną energii osobę. Ilekroć Makoto patrzył na nie, na jego twarzy pojawiał się wesoły uśmiech oraz miał więcej siły na… na wszystko.
            Nagle usłyszeli głośny plusk, a zaraz potem wesoły śmiech Haru. W jakiś sposób, Makoto miał wrażenie, że jemu nie będzie tak do śmiechu… Z męczeńską miną podniósł się i niechętnie poczłapał do łazienki. Nie musiał nawet otwierać drzwi, żeby wiedzieć, co się stało – na podłodze była spora kałuża, wychodząca z łazienki. Tak więc zdjął skarpetki, podwinął spodnie i wszedł do środka, gdzie zobaczył syna, bawiącego się w najlepsze z Goku i Vegetą i chlapiącego wodą, gdzie popadnie. Stał w wannie, w której było o połowę mniej wody niż na początku i wymachiwał figurkami w powietrzu.
- Można wiedzieć, co ty robisz? – Makoto zadrgała brew. Wyglądał na naprawdę złego, zresztą, co mu się dziwić? Mały przysporzył mu dodatkowej roboty.
- Vegeta chciał zrobić zawody z Goku, kto wskoczy do wody z większego wysoka… - wyjaśnił chłopiec, nieco speszony. – No i wygrałby Goku, ale Vegeta nie chciał przegrać, więc musiałem skakać… - zwalił całą winę na biednego bohatera Dragon Balla.
- Ej, może on kiedyś będzie pisarzem? – zaśmiała się Mashiro, która przyglądała się całej tej sytuacji.
- Z jego zdolnościami do wymyślania absurdalnych historii to bardzo możliwe – zgodził się Makoto i z westchnięciem przeszedł całą łazienkę w poszukiwaniu mopa. – Dobra, ty wychodzisz – nakazał srogim tonem synowi, wskazując drzwi. – Jak mi zrobisz coś takiego jeszcze raz, to nie skończy się tak, jak teraz – zagroził.
- No dooobra… - burknął Haru i na golasa, cały mokry chciał wybiec z pomieszczenia, ale Makoto w porę go złapał.
- Najpierw się wytrzyj, bo złapiesz przeziębienie – upomniał go i zaczął wycierać ręcznikiem. – A teraz piżamę ubieraj – podał mu ubranie. Chłopczyk ubrał się, stojąc na pralce, po czym tata wyniósł go poza łazienkę. – Puścisz mu jakąś dobranockę? – poprosił Mashiro.
- Pewnie – skinęła głową z uśmiechem i poszła razem z Haru przed telewizor. Z kolei Yamamoto wziął się do roboty. Im szybciej zacznie, tym szybciej skończy…

            Wrócił po paru…dzięsieciu minutach, marząc tylko o tym, żeby walnąć się na kanapę i już z niej nie wstać. Jak się okazało, jego syn stwierdził, że zrobi to samo, bo spał sobie na sofie w najlepsze. Taak, w takich momentach nie miał żadnych wątpliwości, że jest jego ojcem.
- Przepraszam, że to tak długo trwało… - mimowolnie ziewnął. – Zabiorę go do pokoju – wziął Haru na ręce.
- Spokojnie – uśmiechnęła się, a brunet zaniósł syna do pokoju, po czym wrócił i się do niej przysiadł.
- Po co przyjechałaś do Kojiego? – zapytał.
- Przeprowadzam się do niego – odparła. – Ale nie dał mi kluczy do domu i na dodatek przysporzył ci dodatkowej roboty… Aż mi cię żal… - poklepała go po ramieniu. – Weź sobie znajdź jakiegoś lepszego kumpla, a nie takiego debila.
- Ja tobie też współczuję – powiedział Makoto. – Biedna jesteś, bo brata wymienić nie możesz…
            Po paru sekundach ubolewania nad własnym losem w ciszy, roześmiali się wesoło. Tymczasem Koji kichał pewnie, jak szalony, odstraszając tym swoją nową dziewczynę (nikt im nie wmówi, że wyszedł gdzieś z kolegą z uniwerka).
- Ile ty już w ogóle studiujesz? – zapytał Makoto.
- Dwa lata.
- Fotografia, jeśli dobrze pamiętam? – uniósł brwi.
- Bingo – uśmiechnęła się. – Także strzeż się, bo chodzę z aparatem dosłownie wszędzie – ostrzegła go.
- Mam się bać? – udał przestraszonego, odsuwając się od niej trochę.
- Może? – spojrzała na niego rozbawiona.
            Poszli spać koło północy, po długich rozmowach na przeróżne tematy. Co jakiś czas wracali do głupoty Kojiego i obwiniali go za wszystkie idiotyczne rzeczy, które „przez niego” kiedyś zrobili. Po jakimś czasie zaczęli się zastanawiać, czy nie powinno im być go żal, ale zaraz potem stwierdzili, że nie – to Koji, pewnie się przyzwyczaił do obgadywania.

            Następnego dnia, z racji tego, że była sobota, Mashiro wymyśliła wypad do kina. Z Haru, oczywiście. Akurat puszczali „Toy Story”, więc była to idealna okazja do takiego wyjścia. Makoto nie miał nic przeciwko, a jego syn był po prostu wniebowzięty. Uwielbiał chodzić do kina, a tym bardziej na takie fajne bajki!
            Pojechali tam autobusem, a gdy kupili już bilety i ilość jedzenia, która usatysfakcjonowała Haru, weszli do ciemnego pomieszczenia, gdzie zajęli swoje miejsca. Mały z przejęciem oglądał reklamy, wcinając popcorn z ogromnego papierowego kubełka. Makoto i Mashiro nie mieli pojęcia, co on w tych reklamach takiego ciekawego widzi, ale się nie wtrącali – przynajmniej nie nawija jak najęty.
            Ale dopiero, kiedy rozpoczął się właściwy seans, Haru zaczął wpatrywać się w ruchome obrazki z fascynacją. Zapomniał nawet o swoim popcornie i coli. No przecież przygody Chudego i reszty są o wiele ważniejsze niż jakieś tam żarcie!
            Jednak jego błogi stan przerwał jakiś łysy facet, który usiadł centralnie przed nim, tym samym zasłaniając mu ekran. Na twarzyczkę chłopca od razu wstąpił grymas niezadowolenia, ciskał gromy w niczego nieświadomego pana, jakby to miało mu pomóc.
- Tato, ten łysol mi zasłania! – powiedział dość głośno, widocznie oczekując od rodzica jakiegoś rozwiązania, które mu się spodoba.
- Haru, nie tak głośno – skarcił go. No to chłopiec postanowił dostosować się do jego kryteriów.
- Tato, ten łysol mi zasłania – powtórzył te same słowa, z tym że o wiele ciszej i przystawiając swoje usta do ucha taty, na co ten plasnął się w czoło. Z kolei Mashiro zasłoniła usta ręką, żeby przypadkiem nikt nie usłyszał jej śmiechu. – No zrób z tym coś, no! – burknął, krzyżując rączki na piersi. – Proszę – dodał ciszej, pod naporem karcącego wzroku taty.
- Chodź, zamienimy się miejscami – westchnął.
- Nie! Ja chcę siedzieć przy cioci Mashiro!
- No to z nią zamień się miejscami – podsunął mu.
- Ale obok ciebie też chcę siedzieć – burknął.
- No to co, twoim zdaniem, mam zrobić? – uniósł brwi.
- Powiedz temu… - już chciał powiedzieć „łysolowi”, ale tata spojrzał na niego groźnie, więc zrezygnował z tego - …temu panu, żeby się przesunął.
- Dobra – skapitulował brunet i nachylił się ku mężczyźnie. – Przepraszam bardzo, czy mógłby się pan przesunąć o jedno miejsce? – poprosił, uśmiechając się przepraszająco. – Mój syn nie widzi – wyjaśnił.
- Ach, oczywiście – zgodził się i od razu zmienił miejsce.
- Dziękuję – odetchnął i z powrotem usiadł. – Zadowolony? – uniósł brwi, a chłopczyk pokiwał energicznie głową i wrócił do oglądania. Grzecznie obserwował wszystkie wydarzenia, dziejące się w filmie, tym razem już zajadając się popcornem, przez co musiał potem dużo wypić… A później iść do łazienki. Jednak nie chciał tam iść z tatą, a Mashiro!
            Makoto spojrzał na niego zdziwiony. No dobra, była fajna, ale no… do ubikacji chodzi się z ojcem, no! A on go wystawił dla dziewczyny… Podrywacz jeden.
            Z perspektywy dziewczyny wyglądało to trochę śmieszniej – Makoto wyglądał, jakby miał się zaraz fochnąć na wieki i przestać odzywać się do syna. To było słodkie.
- Co się dzieje? – zapytał Haru, kiedy wrócił na swoje miejsce.
- No Chudy chce wrócić do domu, więc ucieka z przedszkola – wyjaśnił mu tata.
- A po co? Przecież w przedszkolu jest fajnie! – nie rozumiał.
- No bo… no bo chce wrócić do domu. Ty przecież też nie chciałbyś zostać tam na noc, nie?
- To czemu nie wyjdzie drzwiami, tylko oknem? – dopytywał się chłopiec.
- Bo nikt nie może go zobaczyć.
- Aha… - odparł, już usatysfakcjonowany odpowiedzią. Makoto odetchnął, ten dzieciak zadaje zdecydowanie zbyt dużo pytań… - Czyli, żeby uciec muszę wyjść przez okno w łazience?
- Taa… - burknął, ale zaraz potem zdał sobie sprawę z tego, co powiedział jego syn. – Zaraz, CO?! – wydarł się, jednak ten go już nie słuchał. Z kolei Mashiro zaśmiewała się z niego do łez. – Co się śmiejesz? – burknął.
- Nic, nic, jesteś rozkosznym tatusiem – uśmiechnęła się wesoło.
- Muszę przemyśleć zakratowanie okna w łazience… - zastanowił się całkiem poważnie, a dziewczyna znowu parsknęła śmiechem. Jako ojciec, Makoto był geniuszem.
            Po skończonym filmie, udali się na „obiad” do McDonald’a, gdzie Haru podejmował okropnie ważną decyzję, jaką figurkę wybrać sobie do zestawu dziecięcego. W tym czasie Makoto i Mashiro zdążyli dotrzeć do kasy i złożyć zamówienie. Z tym, że nadal czekali na wybór chłopca.
- Haru, pośpiesz się trochę – ponaglił go tata, więc pod wpływem chwili wybrał figurę na chybił-trafił. Jednak kiedy przyjrzał się jej dokładniej, stwierdził, że chce inną. – Teraz to już sobie możesz chcieć – odparł Makoto, a jego syn obraził się i nagle przestał jeść. – Co jest? Nie smakuje ci?
- Chcę inną figurkę! – oświadczył niezadowolony.
- Skąd ja ci mam wziąć inną? – jęknął brunet. – Jedz – przysunął mu tacę bliżej, ale ten ją od razu odepchnął.
- Nie chcę – burknął.
- Jak będziesz grymasił, to nigdy nie urośniesz! – ostrzegł go, ale i to nie podziałało. – Haru! Przestań się wygłupiać – spojrzał na niego groźnie.
- Nie będę tego jadł! – odwrócił się do taty plecami, krzyżując rączki na piersi.
- Jak chcesz – Makoto wrócił do jedzenia, rozeźlony.
- Hmm… Nie wiem, jak wy, ale ja to bym zjadła jeszcze jedną porcję – odezwała się, ściągając na siebie ich uwagę. – Makoto, kup mi HappyMeal’a – zwróciła się do kolegi.
- Co- Po co ci zestaw dla dzieci? – zmarszczył brwi. Oczywiście, domyślał się, co jej chodziło po głowie i bynajmniej, nie podobało mu się to. – Nawet nie próbuj. Nie będę go rozpuszczał – zadeklarował.
- A czy ja ci każę to robić? – uśmiechnęła się podstępnie. – Ty masz mi dać po prostu kasę na HappyMeal’a.
- Nie, wolę po swojemu – odmówił. – Haru, jak zjesz wszystko ładnie, to kupię ci nową figurkę – zwrócił się do syna, w dalszym ciągu obrażonego na niego śmiertelnie. Jednakże zerknął na niego niepewnie.
- Na pewno? – zapytał.
- Taak… - westchnął. – Ale na kolację też będziesz jadł hamburgera – powiedział.
- Eeee?! – nie spodobało mu się to. – A nie możemy go dać wujkowi Kojiemu? Na pewno się ucieszy! – stwierdził z pewnością siebie.
- Nie ma, mój drogi – pokręcił głową. – Skoro tak bardzo chcesz inną zabawkę, to powinieneś być gotowy na małe poświęcenie – uśmiechnął się pewnie. – A dzisiaj miałem zamiar zrobić taki dobry omlet… - dodał, widząc, że się waha. To była ulubiona potrawa Haru, więc na pewno zadziała.
- Wiesz co, tato? – zaczął mały. – Jednak podoba mi się ta figurka – stwierdził nagle.
- Wiedziałem – wyszczerzył się. – No to jedz – znów podsunął mu tacę pod sam nos i tym razem Haru zaczął wcinać wszystko.
- Wow – powiedziała Mashiro. – Nieźle sobie z nim radzisz – skomentowała z uznaniem.
- No raczej. Skoro poradziłem sobie z nim sam przez te sześć lat, to co to jest taka błahostka! – odparł dumnie, a dziewczyna parsknęła śmiechem.
            Kiedy już wyszli z McDonald’a, skierowali się na przystanek autobusowy. Tam Haru rozmawiał wesoło z Mashiro, co jakiś czas dodając coś tacie. Jednak w pewnym momencie poprosił dziewczynę, by trochę się do niego przybliżyła, bo ma jej coś strasznie ważnego do powiedzenia i nikt nie może tego usłyszeć.
            Tak więc zrobiła, jak prosił i wysłuchała go uważnie. Jak się okazało, mały miał naprawdę słodką prośbę.
- W piątek są urodzinki taty – szepnął jej na ucho. – Pójdziesz ze mną po zabawkę do niego?
- Oczywiście! – zgodziła się od razu.
            Będzie trzeba zaangażować w to Kojiego… No ale na pewno nie będzie miał nic przeciwko! W końcu czego nie robi się dla siostry i swojego najlepszego kumpla…!

~*~

Mam nadzieję, że się podobało xd
Następnej notki możecie się spodziewać za tydzień w poniedziałek :3
Liczę na komentarze! ^____^ 

2 komentarze:

  1. Komentuję! :D W nocy mi jakoś lepiej idzie, więc liczę, że będziesz zadowolona xD tym bardziej, że równie co ty, nie mogłam się doczekać aktywacji tegoż bloga :) :) :) Och, jaram się, jak pochodnia, noo! ;D
    Od początku – ogromne, patrząc na opustoszały budynek, spóźnienie taty po dziecko :< w takich momentach strasznie mi z ich powodu przykro, ale widać Haru bardzo dorośle do tego podchodzi :D Wie jaka jest sytuacja i nie tłamsi w sobie jakiegoś gniewu ;D a i Makoto bardzo go kocha, to już wdać w pierwszych linijkach, wiesz, bardzo fajnie opisujesz uczucia, emocje ^oo^ będę pobierać od ciebie korki, kurde xD ogólnie pisać takie fajne, rozbudowane opisy, mam czego zazdrościć :P wracając, spotkanie z Mashiro *___* chyba po takiej reakcji Makoto poczułabym się jak problem .__. Widać nie bardzo potrafi rozmawiać z kobietami i w ogóle się przy nich zachować xDD oczywiście był telefon do przyjaciela, który ma go w dupie xD no jasne, on mu laskę wysyła, a ten mu jeszcze jakieś pretensje wygłasza… niewdzięczność, wszędzie niewdzięczność xD
    Haru to taki rozgadany, rozkoszny chłopiec – uwielbiam go <3 uwielbiam, jak dzieci mają się za pępek świata i tylko ja, ja, ja xD ale oby mu tak nie zostało, bo u dorosłych to nie jest w żadnym razie fajne :P hah, jaka argumentacja, by się wykąpać xD Vegeta i Goku się nie mogą doczekać walki, no sam Vegeta by wystarczył bym uwierzyła, on jest taki łasy na sparingi xD no i to „Dobra” od Haru, zawsze czytam to w sposób jakby strzelił focha xD bo musi tam iść xD i jeszcze rozkaz do Mashiro xD mały despota xD
    Dorośli gadają, przybliżasz historię matki Haru, no proszę rude włosy xD no wiesz, tego się nie spodziewałam xD w każdym razie super – kochał ją, no to strata musiała go poważnie dotknąć :< dobrze, że w żaden sposób nie obwinia dziecka za te tragedie :) co do tragedii… akcja w łazience mnie zgniotła xD ale on chciał dodać zabawie autentyczności, ja go rozumiem xD rozumiem, bo nie muszę po nim sprzątać xD takie tam, między innymi xD gdy chciał wybiec na golasa z łazienki zaczęłam się śmiać, takie to urocze dla dzieci, że się nie obawiają gonić z siusiakiem na wierchu po domu, nawet kiedy w domu jest gość xD na szczęście Makoto interweniuje xD kontrola rodzicielska i w ogóle wykonanie najgorszej roboty – sprzątania :P
    Obgadywanie nieobecnych zawsze spoko xD no w sumie wina Kojiego- bo go nie było xD ubolewanie nad własnym losem, no cóż, jeżel ich jedynym problemem jest ingerowanie istoty imieniem Kojji w ich życie to jednak nie mają tak źle, mowa o spaniu na początku i mnie także się zachciało :P
    Wypad do kina xDDD oglądanie z takimi dziećmi jest nieopłacalne xD wydajesz w cholerę kasy na żarcie a on zje jakieś 20% i reszta do śmieci xD no i ciągle chcę mu się lać i stracisz połowę filmu na łupie wycieczki do kibla xD no i potem trzeba mu wszystko opowiadać xD plus narobi siary xD tak jak Haru gdy zaczął obrażać łysola, szczęście, że go nie usłyszał xD albo te pytania i wysunięcie własnych, często mylnych wniosków xD a potem jeszcze wizyta w mac donaldzie, dziecko z żołądkiem bez dna, kurde xD no i dobrze znany każdemu dylemat dzieciństwa, jaka figurka? Przeżywałam to… chyba były zabawki z bajki Herkules, wybrałam Megarę, ale w ulotce była lepsza – oszukaństwo xD Mashiro widzę działa bardziej pokojowo, ale no Makoto zna lepiej syna, potrafi go podejść xD Mashiro, śmiesz w niego wątpić? :P
    Tyle na dzisiaj, zajebisty rozdział :D :D
    Czekam z niecierpliwością na next’a ;D
    Trzymaj się ;* Pozdrawiam ;* Dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Haru jest mimo wszystko grzecznym chłopcem... W pewnych sytuacjach xDDD
      Tak, Makoto kompletnie się w tych sprawach nie orientuje... Taka ciota momentami z niego xD
      Ach, no tak, nie powiedziałam ci o włosach Ayuny... Jakoś tak mi one do niej pasowały xP Plus, przynajmniej się wyróżnia XDDD
      No ganianie po domu z siusiakiem na wierzchu zawsze spoko XD O ile jest się dzieckiem,ofc xDDD
      A Koji... to Koji xD Nim się nie trzeba przejmować xDD
      Pozdrawiam~:3

      Usuń

Obserwatorzy