Dedykacja

Cały ten blog dedykuję Soli :3
Gdyby nie ona, pewnie zakończyłabym pisanie tego na pierwszym rozdziale :)

Tablica ogłoszeń

1. Rozdziały pojawiają się nieregularnie.
2. Szablon zrobiła Tsuki, za co jej bardzo dziękuję :3
3. Bardzo proszę nie nominować mnie do żadnych klepanek - jestem za to wdzięczna, ale leń się odzywa i nie pozwala tego wszystkiego wypełniać xp
4. Wszystkie komentarze nie związane z rozdziałem/blogiem, proszę dodawać do zakładki SPAM.
5. Opowiadanie, które tutaj publikuję jest moją autorską pracą, dlatego proszę nie kopiować bez mojej zgody.
6. Nie jest to żaden fanfick.
7. Żadna z pojawiających się tutaj grafik nie należy do mnie.
8. Autorem cytatu w nagłówku jest Masashi Kishimoto.

Masz pytanie?

Chcesz mnie zapytać o coś dotyczącego bloga lub mnie samej?
W takim razie koniecznie odwiedź mojego aska!
http://ask.fm/Ushiox

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 2. - Skarpetki

Witam, witam~! :3
Oto kolejny rozdział ^_^ Tym razem Koji bd miał swoje pięć minut xd
Ale, co ważniejsze, Soli ma dzisiaj urodziny~!
Wszystkiego najlepszego, kochana :D

~*~

           Brązowowłosy student wszedł do swojego mieszkania, po czym zdjął buty. Od razu zobaczył dziwnie rozweselony wzrok swojej siostry, domyślał się, że ma do niego jakąś sprawę.
- Hej – przywitała się. – Noc u kolejnej koleżanki? – uniosła brwi.
- A co cię to obchodzi? – sarknął, a następnie przytulił ją na przywitanie. – Rozpakowałaś się już? – poszedł dalej, do kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia.
- Jestem w trakcie – odparła. – Ale mam do ciebie małą prośbę – usiadła przy stole. Po prostu wiedział, że tak będzie.
- No? – westchnął.
- W piątek są urodziny Makoto – poinformowała go.
- No wiem. Co w związku z tym?
- Haru poprosił mnie, żebym mu pomogła kupić prezent. No a żeby to zrobić, trzeba jakoś ładnie zająć czymś Makoto – uśmiechnęła się do niego milutko.
- Kiedy? – jęknął. No przecież jej nie odmówi. Z trzech powodów: 1) Kobietom nie odmawia 2) Jeśli by odmówił, nasłałaby na niego Haru, a jemu tym bardziej nie powie „nie” 3) Mimo wszystko Makoto ucieszy się z takiego prezentu.
- W czwartek, nie mam wtedy zajęć – powiedziała mu, ucieszona. – Dzięki – wstała i dała mu buziaka w policzek, po czym poszła do pokoju rozpakować resztę swoich rzeczy.

* * *

            Haru bawił się w przedszkolu z kolegami klockami czy autkami, czekając aż Mashiro w końcu po niego przyjdzie. Obiecała, że będzie koło trzeciej, więc chłopiec co chwilę pytał przedszkolanki o godzinę. Na szczęście, dziewczyna się nie spóźniła – ba, przyszła pół godziny wcześniej!
            Kiedy tylko ją zobaczył, olał kolegów i szybko do niej podbiegł z wesołym uśmiechem na twarzy. Dawno mu się tak godziny w przedszkolu nie dłużyły, ale warto było!
            Jedna z jego opiekunek podeszła do nich.
- Pani Kawamura? – zapytała z lekkim uśmiechem.
- Tak – skinęła głową. – Miałam dzisiaj odebrać Haru.
- Tak, wiem, pan Yamamoto poinformował mnie o tym rano – odparła. – Mogłaby mu pani przekazać, że za dwa tygodnie odbędzie się u nas Dzień Sportu? Dałam Haru kartkę z wszystkimi potrzebnymi informacjami.
- Oczywiście – powiedziała Mashiro. – Do widzenia.
- Do widzenia – zawtórowała jej, po czym pomachała chłopczykowi, który od razu odpowiedział jej tym samym gestem.
- Jak myślisz, tata pójdzie na Dzień Sportu? – zagadnęła go, kiedy szli w stronę centrum handlowego.
- Na pewno! – odparł zdecydowanie Haru. – Zawsze przychodzi! I jego drużyna zawsze wygrywa!
- W sumie… Faktycznie, w liceum był dobry w sportach… - przypomniała sobie Mashiro. – Będę mogła przyjść popatrzeć?
- A przyjdziesz z wujkiem Kojim? – słysząc jego pytanie, na twarz dziewczyny wstąpił wesoły uśmiech. Skinęła energicznie głową. – To zrób coś, żeby nie przyszedł! – ofuknął się chłopiec.
- Co? Dlaczego?
- Bo zawsze, kiedy jest ze mną, panie przedszkolanki przestają się mną opiekować! – wydymał usta, a Mashiro westchnęła ciężko.
            Przez całą drogę rozmawiali o mega ważnych sprawach Haru – biedak, stwierdził, że w jego przedszkolu nie ma żadnych ładnych dziewczynek. Powiedział, że panie przedszkolanki są o wiele śliczniejsze i że woli starsze dziewczyny. Oczywiście, do grona tych, które lubi zalicza się także Mashiro.
- A dlaczego nie podobają ci się dziewczynki w twoim wieku? – zaciekawiła się.
- Bo mają krótkie włosy – odparł.
- To źle? – zmartwiła się trochę, bo sama zawsze swoje ścinała; długie były dla niej zbyt uciążliwe.
- Tata powiedział, że mama miała długie włosy – burknął chłopiec. Dziewczyna umilkła na chwilę. Mogła się spodziewać, że Haru będzie brakowało matki. Pewnie czuł się czasami samotny.
- Tata… mówił ci kiedyś o jakiejś innej dziewczynie niż mama? – zapytała niepewnie Mashiro. Nie powinna się wtrącać, ale trochę się martwiła o Makoto.
            Chłopiec pokręcił przecząco głową.
- Zawsze mówi tylko o mamie – burknął malec.
            Koji parę razy mówił jej przez telefon, że Makoto od tamtego czasu nie chciał nawet słyszeć o znalezieniu sobie dziewczyny – on też się o niego martwił. Oboje rozumieli, że Ayuna była dla niego ważna, ale z drugiej strony chcieli, by zrobił jakiś krok naprzód. Tak naprawdę on cały czas stoi w miejscu z twarzą zwróconą ku przeszłości. I prawdopodobnie nie zdaje sobie z tego nawet sprawy.
            Mashiro szybko zmieniła temat na jakiś przyjemniejszy. Wróciła do Dnia Sportu i poprosiła Haru, by opowiedział jej poprzedni; koniecznie chciała się dowiedzieć, jak wygrywał Makoto.
            A kiedy weszli do centrum handlowego, zaczęli się zastanawiać, co może się spodobać Yamamoto przy wielkich porcjach pysznych lodów.
- Czołg! – wypalił chłopiec. – Tacie na pewno spodoba się czołg!
- Czołg?! – przestraszyła się Mashiro. Dopiero po chwili zorientowała się, że małemu chodzi o plastikową zabawkę i odetchnęła. Już myślała, że będzie musiała mu tłumaczyć, że czołgi są niebezpieczne i nie można ich używać. – Skąd ta pewność, że mu się spodoba? – uniosła brwi, biorąc do ust trochę lodów malinowych.
- No bo tak jest zawsze, że jak mi się coś podoba, to tacie też! – zapewnił. – A jak nie będzie chciał, to może mi dać… - dodał ciszej.
- O ty mały spryciarzu! – poczochrała jego czarne włoski, powodując u niego śmiech. – A może jakieś ubranie, co?
- Skarpetki – powiedział.
- Dlaczego akurat skarpetki? – zdziwiła się.
- Bo chodzi w dziurawych – odparł obojętnie, zajadając się swoją porcją lodów. Tymczasem Mashiro zaśmiewała się ze swojego biednego kolegi do łez.

            Makoto kichnął głośno, strasząc tym kolegów z pracy. Dobrze, że nie zdmuchnął ze swojego biurka tych wszystkich papierów – że też akurat dzisiaj dostała im się papierkowa robota… Miał wyjść z Kojim na piwo, a tymczasem pewnie będzie siedział w pracy do późnego wieczora. Taki plus przynajmniej, że Mashiro chciała się zająć Haru.
            W sumie… powinien chyba zadzwonić do kumpla i powiedzieć mu, że dzisiaj raczej nie da rady urwać się z pracy wcześniej. Ale z drugiej strony… e tam, domyśli się, no przecież nie będzie czekał na niego godzinami!

            Koji siedział w barze już od pół godziny, czekając na Makoto. Obiecał sobie, że jak tylko ten debil przyjdzie, to tak go opieprzy, że będzie go przepraszał jak nigdy! W ogóle powinien już sobie iść… No ale może przyjść za chwilę…
- Dobra, jeszcze pół godziny i idę – mruknął do siebie. Miał tylko nadzieję, że nie wpadnie na żadną ze swoich dziewczyn. Jakoś tak miał każdej kobiety dość dzisiaj. Ostatnio znowu przyszła do niego jakaś koleżanka z uniwerka i zapytała, czy nie chciałby się z nią umówić. Oczywiście, powiedział jej, że już ma dziewczynę, ale ona tak nalegała, że ZNOWU nie potrafił odmówić. I w ten sposób zaczął grać na dwa fronty – wiedział, że to się nie skończy dla niego dobrze, a jednak dalej w to brnął jak idiota. Już któryś raz z rzędu. Jeśli nie nauczy się asertywności, będzie taką sierotą do końca życia.
            Nagle zauważył za szybą ciemnowłosą kobietę w towarzystwie jakiegoś kolesia. Warto dodać, że to była jego dziewczyna. I że trzymała się z innym za rękę, w ogóle go nie zauważając. Taaa… To też było do przewidzenia. Nie tylko on grał na dwa fronty w jego związkach. Nie mógł mieć pretensji, bo sam robił to samo, ale w tym wszystkim był przynajmniej jeden plus – nigdy nie umawiał się z jakąś naprawdę porządną i wierną dziewczyną, dzięki czemu nikogo aż tak nie zranił.
            Siostra mówiła, że jest totalnym debilem i że jest zdecydowanie zbyt miły, ale to nie było czasem po prostu tchórzostwo? On po prostu nie chciał odpowiedzialności, zawsze zostawiał sobie otwartą furtkę, żeby w razie czego, mieć którędy wyjść.
- Mogę się przysiąść? – usłyszał jakiś kobiecy głos.
Świetnie. Po prostu zajebiście – sarknął w myślach, po czym spojrzał na posiadaczkę owego głosu. Była to długowłosa szatynka z raczej obojętną miną. Miała na sobie luźny granatowy sweterek i minispódniczkę w kratkę, a na nogach trampki. Jej dłoń zaciskała się na pasku torby, z której wystawały jakieś pędzle.
- Ta, pewnie – westchnął. Szybko dopije to piwo i sobie pójdzie.
            Kobieta usiadła naprzeciwko niego i wyjęła z torby komórkę, kompletnie nie zwracając na niego uwagi. Co zdziwiło Kojiego, po jakimś czasie wyjęła chyba szkicownik i ołówek. Z jego punktu widzenia było to trochę niespodziewane, bo szczerze mówiąc, w życiu, by się nie domyślił, że jest jakąś artystką czy coś.
- Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to śmiało – odezwała się nagle, dalej kreśląc coś w swoim zaszycie.
- Co? – obudził się.
- Gapisz się na mnie. To wkurzające – spojrzała na niego groźnie swoimi ciemnymi oczami, podkreślonymi kredką, ciemnym podkładem oraz okalanymi gęstymi, czarnymi rzęsami. Aż się wzdrygnął.
- Nie, to nic – odparł, ale dalej się w nią wpatrywał, tylko wyczekując jakiegoś dziwnego ruchu, przez który miałby powód zwiewać. Bał się, że to kolejna laska chętna na stanowisko jego n-tej dziewczyny.
- Żeby było jasne, przysiadłam się do ciebie tylko i wyłącznie dlatego, że nigdzie nie było miejsc – odpowiedziała na niezadane pytanie. – Nie wyobrażaj sobie za dużo, Kawamura Koji.
- Skąd mnie znasz? – spojrzał na nią podejrzliwie. Chyba jednak się nie pomylił…
- Trudno cię nie znać. Codziennie muszę słuchać o tobie od moich koleżanek. Rzygam już tym – zerknęła na niego chłodno.
- To nie słuchaj – wzruszył ramionami. On sam też miał tego dość.
- Łatwo ci mówić – odparła. – Ciągle słyszę „Och, Koji jest taki boski! Boże, chciałabym się z nim umówić!” – udała zafascynowaną debilkę ze słodkim głosikiem. – Nie wierzę, że one naprawdę kochają się w takim facecie – prychnęła.
- „Takim”? – uniósł brwi. – To znaczy jakim?
- Bez charakteru – powiedziała natychmiastowo. – Nie masz w sobie za grosz męskości. Potrafisz się tylko ładnie uśmiechać i komplementować słodkie idiotki – walnęła prosto z mostu.
            Szybko dopił piwo i wstał ze swojego miejsca. Nie miał zamiaru dalej słuchać zdania laski, która go nawet nie znała. Niech sobie te swoje opinie wsadzi do dupy.

            Mashiro i Haru właśnie wychodzili z centrum handlowego. Na dworze już się ściemniało, ale przynajmniej mieli świetne prezenty dla Makoto. Otóż, mały da mu wspaniałe skarpetki z napisem „Najlepszy tata na świecie” (taak, to wymarzony podarunek dla taty), a ona razem z Kojim złożyli się na porządny zegarek. Powinien być zadowolony… W szczególności z tych skarpetek – no skoro chodzi w dziurawych, to na pewno mu się przydadzą!
            Dziewczyna odprowadziła chłopca do domu, ale zanim otworzyła drzwi, zakazała mówić tacie cokolwiek o jego urodzinach, prezentach, które kupili i tak dalej. Miał po prostu powiedzieć mu o Dniu Sportu i kazać wygrać.
- Dooobra – burknął Haru. Miał taką straszną ochotę powiedzieć tacie, co mu kupił na urodziny… No ale jeśli się wygada, to się nie uda i ciocia będzie na niego zła…
- No to super – poczochrała mu włosy i zadzwoniła do drzwi. Makoto otworzył je niemalże od razu. Na ich widok uśmiechnął się wesoło. – Cześć – przywitała się Mashiro. – Oddaję ci twojego pierworodnego – oznajmiła żartobliwie, równocześnie ukradkiem zerkając na jego stopy. Nie miał butów, więc była to idealna okazja do sprawdzenia, czy Haru nie mówił na serio. No ale skarpetki Makoto były raczej w dobrym stanie…
- Dziękuję za opiekę nad nim – odparł sztywno również w żartach. – Wejdziesz? – zapytał.
- Nie, muszę jeszcze trochę ogarnąć pokój i tak dalej – westchnęła. – Chociaż i tak jest nieźle. Koji jednak nie jest bałaganiarzem.
- Koji? Bałaganiarz? – Makoto parsknął śmiechem. – To już ja bym się bardziej klasyfikował do tego określenia.
- No ale to i tak facet. I mieszka sam.
- Ej! My też jesteśmy facetami i mamy czysto w domu! – oburzył się Yamamoto. – Co nie, Haru?
- Tak! – zgodził się od razu. – A jest jeszcze czyściej, jak tata polata po domu na mopie! – dodał, a Mashiro zasłoniła usta, żeby się czasem nie roześmiać. Wyobraziła sobie Makoto w stroju czarownicy i na miotle… Z cudowną mocą czyszczenia wszystkiego. Genialny obraz, ot co.
- Nie na mopie, a z mopem – westchnął ciężko, po czym spojrzał naburmuszony na koleżankę. – A ty się nie śmiej.
- Przepraszam, przepraszam, moja wina – teraz już zaśmiała się bez krępacji. – Już sobie idę. Pa – machnęła ręką i weszła do mieszkania obok.
            Zdjęła buty i zajrzała do pokoju brata, gdzie leżał załamany na łóżku i oglądał jakieś głupie talk-show. Był wyraźnie znudzony rozmową jakiejś tam gwiazdy z prowadzącym, ale kanału nie zmienił. Nie chciało mu się ruszyć ręką po pilota.
            Oczywiście, jak to u niego bywa, pokój był wręcz nienormalnie – jak na faceta – czysty. Koło łóżka miał wielki regał wypełniony po brzegi różnymi słownikami, antologiami, poematami, zbiorami wierszy i rzadziej – książkami fabularnymi. Na biurku z kolei ułożone miał mangi, które nie znalazły miejsca na jego półce. Naprzeciwko regału stała szafa, a obok niej telewizor, w który Koji aktualnie wgapiał się nieobecnym wzrokiem.
            Mashiro podeszła do ekranu i wyłączyła go, co obudziło jej brata.
- O, hej – burknął.
- Co się stało? – uniosła brwi, czekając na odpowiedź.
- Dowiedziałem się, że znowu mnie dziewczyna zdradza. Plus, jakaś laska z uczelni powiedziała, że nie mam charakteru. Ach, i Makoto mnie wystawił, i sam musiałem pić piwo. To takie smutne… Świetny dzień, nie? – sarknął. Dziewczyna westchnęła i usiadła na podłodze przed nim po turecku.
- Znowu dałeś się wykiwać jakiejś głupiej pannie? – spojrzała na niego troskliwym wzrokiem, który jednocześnie mówił: „Znowu? Serio?”.
- Mhm – burknął, chowając twarz w poduszce. – Błagam, tylko nie pytaj, czy ja zrobiłem to samo.
- A zrobiłeś? – spojrzała na niego podejrzliwie. Długo nie odpowiadał, aż w końcu zerknął na nią z miną zbitego psa. – No nie wierzę! Skoro ty w tym samym czasie umawiasz się z dwoma dziewczynami, to jak ty w ogóle możesz oczekiwać wierności od którejś z nich?! Zerwij z jedną i drugą zajmij się w końcu na poważnie. Albo zostaw obie, jeśli żadnej nie kochasz i po prostu poczekaj, aż coś do kogoś poczujesz.
- Myślisz, że sam na to nie wpadłem? – warknął. – Wbrew pozorom, nie jestem takim idiotą, za jakiego mnie bierzesz.
- To przestań zachowywać się jak idiota. Po prostu z nimi zerwij. Wiesz, że one też nie traktują tego na poważnie.
- Ale to nie jest takie proste – burknął. - Bo w pewien sposób jakieś tam pozytywne uczucia do nich żywię... Chyba.
- Co z tobą? – jęknęła. – Jesteś masochistą, czy co?
- Spadaj – usiadł na łóżku, opierając się o ścianę.
- Mówię serio, zerwij z obiema – westchnęła ponownie. – A ta laska, która ci to wygarnęła… Lubię ją – wyszczerzyła się do brata.
- Po której jesteś stronie, zdrajczyni jedna?! – walnął w nią poduszką, co szybko złapała, ale i tak wywaliła się na plecy.
- Jak możesz traktować tak swoją młodszą, kochaną siostrzyczkę, ty zbóju! – niby to się oburzyła. Ale oczywiście oddała mu pięknym za nadobne. I w ten oto sposób zaczęli się okładać całą pościelą, a potem doszły jeszcze pluszaki, które Mashiro przyniosła z pokoju. Mało brakowało, a Koji wyjąłby swoją ostateczną broń przeciwko siostrze – opasłe tomiszcze haiku, których tak nie cierpiała. Ogólnie jego siostra nie przepadała za poezją, a on akurat studiował literaturę… No cóż, w tej materii się ze sobą nie zgadzają. Ale i tak jest jego kochaną, młodszą siostrunią.

- Tatoo~ - zaczął Haru, kiedy jedli kolację. Mężczyzna spojrzał na niego pytająco. – Bo pani Mamiya dała mi takie coś – położył koło talerza taty niewielką kartkę. Makoto przeczytał całą jej zawartość i uśmiechnął się pod nosem. Dzień Sportu… To było zabawne. Tym bardziej, że jego drużyna zawsze wygrywała.
- Jak zjem, to podpiszę, okej? – uśmiechnął się.
- A pójdziesz? – zapytał gotowy przekonywać tatę, że nie pożałuje, jeśli pójdzie. Makoto zaśmiał się cicho.
- Pójdę, pójdę – poczochrał mu włoski. – O, ubrudziłeś się – malec zaczął wycierać się po całej twarzy, rozbawiając tym tatę. – Nie na czole, tylko tutaj – nachylił się nad stołem i wziął mu ryż z brody, na co chłopiec uśmiechnął się słodko. – A co dzisiaj robiliście z ciocią?
            Haru nagle zastygł w bezruchu. Ciocia kazała nie mówić niczego o prezentach dla taty… Bo inaczej się nie ucieszy.
- Rozmawialiśmy o Dragon Ballu! – wypalił. Tak, Dragon Ball był zawsze najlepszą wymówką.
- Dragon Ballu? – zdziwił się Makoto. To ona to w ogóle oglądała? Chociaż, w sumie to ona raczej częściej oglądała z nimi shouneny niż jakieś tam romansidła czy inne głupoty dla dziewczyn. – O czym dokładnie?
- O tym, czy Vegeta będzie dobry! – wyjaśnił żwawo chłopiec. Vegeta był jego ulubionym bohaterem, co nieco zaskoczyło Makoto. Spodziewał się raczej, że będzie wolał Goku skoro jest taki dobry i w ogóle walczy ze złem. A tu proszę… - No bo on jest taki fajny~! I taki silny! Tato, myślisz, że ja też mogę być sananem? – zapytał z nadzieją i podekscytowaniem. Jego tata parsknął śmiechem.
- Saiyaninem – poprawił go.
- Nieważne! Mogę?
- Czy ja wiem…? – zastanowił się teatralnie. – Jak jesteś taki mały, to z nikim byś nie wygrał!
- Vegeta też jest mały! – zaoponował Haru. – Jest najmniejszy z nich wszystkich! A jest silny i nigdy nie przegrywa!
- Ale ma mięśnie! – wyjaśnił Makoto. – A ty, jak będziesz tak mało jadł, to nigdy nie będziesz silny jak on – stwierdził. Szczerze mówiąc, to nie pamiętał Dragon Balla aż tak dobrze… Vegeta na serio zawsze wygrywał?
- Będę! – nie zgodził się.
- No ale tylko jak zjesz wszystko z talerza – uśmiechnął się nieco podstępnie. Jego syn wpatrywał się przez chwilę w znienawidzoną marchewkę i parę innych warzyw, które zostawił, po czym wziął widelec do ręki i zjadł wszystko za jednym razem. Skrzywił się momentalnie. Natomiast Makoto uśmiechnął się zwycięsko. Znowu mu się udało. Jest geniuszem.
- Teraz będę jak Vegeta? – zapytał ponownie.
- Oczywiście! – przytaknął wesoło. – Ale zanim wejdziesz w tryb Super Saiyan, może weźmiesz kąp… to znaczy, może potrenujesz z Goku i Vegetą? – zaproponował Makoto.
- Tak! To dobry pomysł – zgodził się Haru od razu. I na miejscu zaczął się rozbierać, jednak tata szybko nakierował go do łazienki, gdzie nalał mu wody do wanny. Tym razem wolał go nie zostawiać w łazience samego. Po tym, jak prawie zalał mu łazienkę, miał ciągłe obawy, że zrobi coś jeszcze gorszego, a naprawdę, wolał oszczędzić sobie dodatkowej pracy. Zresztą, zabawa z nimi figurkami Goku i Vegety było fajną sprawą. Oczywiście, Haru musiał udawać tego drugiego, jakżeby inaczej. Ale miał przy tym tak zaciętą minę i próbował mówić iście „maczowskim” głosem, że Makoto momentami nie mógł powstrzymać śmiechu. – Czemu się śmiejesz? – zapytał oburzony chłopczyk. – Tato, powinieneś się bronić! – zawołał.
- Tak, tak, przepraszam – odparł i wrócili do walki. Doznał druzgocącej porażki… Jego figurka jakimś cudem wylądowała w klozecie i musiał ją potem stamtąd wyciągać na polecenie syna.
- Aaa! Goku! – krzyknął, jakby właśnie umarł. – Tato, szybko go wyciągnij! – nakazał. – On się topi! – wydawał się być bardzo przejęty losami figurki, bo aż zakrył usta dłonią.
- Już wyciągam, spokojnie – zachichotał. – Przecież nie umrze! To Saiyanin!
- Ale może złapać przeziębienie… - burknął chłopiec, wydymając policzki.

- Jasne – westchnął Makoto i wyciągnął figurkę, po czym wrzucił ją do umywalki. – Dobra, wychodź. Zaraz leci dobranocka – stwierdził. – Wygrałeś tę walkę – dodał, przewracając oczami. Haru od razu cały wesoły wyszedł z wanny i wytarł się ręcznikiem. Chwilę potem już oglądał jakąś kreskówkę w telewizji.

~*~

Jestem ciekawa, co teraz sądzicie o Kojim xd Bo w czasie opowiadania oczywiście się zmieni, jak każdy z bohaterów... Mam nadzieję xD
Whatever xd
Liczę na komentarze + życzę miłego tygodnia wszystkim~! :3

4 komentarze:

  1. A ja to już bym chciała Tsubasę!
    Wgl, zobacz! Oderwałam się (z ciężkim sercem) od SAI'a i od Word'a i wzięłam za komentarze!
    Koji. No, ja tam idiotów lubię. Jest słodki ♥
    ALE, to co ci wysyłałam na GG. Serio, bardziej mu pasuje... xD
    No dobra. W każdym razie, Makoto ma urodziny, a Mashiro niańczy Haru i idą kupić mu prezent. Spoko. Trudny wybór: czołg czy skarpetki. Brałabym czołg osobiście.
    Dalej. Koji został wystawiony przez faceta, a jego laska przyszła do tego samego baru z innym kolesiem. TAK PRZYKRO xD Jakby tego było mało, inna laska dała mu kosza, zanim zaczął ją w ogóle podrywać. (nie, wcale się z frajera nie śmieję xD) No słodycz sama w sobie. Przypomina mi Leo z PJ.
    Znowu odbiegam od tematu.
    No tak, jak na dobrą siostrę przystało, trzeba dobić biednego braciszka. Skąd ja to znam? Ah, no racja. Sama ciągle to robię przecież. Ale, cholera! Koji jest taki głupi, że aż słodki. No wyściskać by się go chciało ♥
    Tooo... Kiedy Akira? xD Chcę go już, prawie tak samo jak Tsubasę xP
    Bosz, czemu najlepsi bohaterowie dochodzą (bez skojarzeń, cichociemna fapaczko) później? Sama tak robię w moich opo, ale nooo. Nie lobię tego T.T Wgl uważam, ze Akira jednak powinien... No wiesz. xD Nie mówię tu o żadnych romansach ani nic, zwykłe zauroczenie by wystarczyło... xD No, przemyśl to xD Byłoby śmiechowo. I ten moment na jakimś festynie czy coś, co ci mówiłam. Powinnaś to dać! xD
    No! Już się nawpierdalałam do opowiadania, napisałam komentarz (chujowy, ale jednak - cała wena idzie na KOP'a) teraz mogę wracać do pracy... Nie, szit. Jeszcze u Soli 2 noty. To idę do Soli, a ty pisz. i więcej Kojiego, Tsubasy i Akiry! Pierdol główną parę, zajmij się pobocznymi xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Tsubasa będzie za niedługo! xD No przecież nie będę kazała ci czekać na niego nie wiadomo, ile, nie znasz mnie? XD
      Och, widzę, że polubiłaś Kojiego xD Skoro lubisz jego głupotę, to nie masz się, czym martwić - raczej nie zmądrzeje xd
      NIE JESTEM CICHOCIEMNĄ FAPACZKĄ >.< Spadaj >3< A co do Akiry... Przemyślę, przemyślę xd

      Usuń
  2. Oj tam urodziny :P dzień jak co dzień… znaczy, dobrze, że nie napisałaś ile skończyłam :P :P
    Och, wujek Koji jest taki miły ;D podoba mi się jego myślenie, że Haru nie będzie potrafił odmówić <33 ach ten dziecięcy urok xD każdy by go chciał, bo my kobiety, tylko zastraszać potrafimy xD no przykra prawda, ale prawda xD Mashiro zresztą chyba bardzo zależało na tym wypadzie z Haru <3
    Och, przedszkole, nawet wtedy chłopcy wiedzieli co dobre xD Mashiro też nie chciała małego zawieźć i nawet zwolniła go wcześniej z lekcji <3 kochana ciocia, też bym taką chciała xD uhuhu, szykuje się impreza sportowa ;D tak, Makoto bije rekordy w sporcie, a Koji w podrywaniu xD ciekawe co Mashiro zrobi, by Koji nie szedł… ewentualnie go przypilnuje xD haha czołg dla taty (albo dla niego) mały cwaniak xD ale dobrze jest, z takim podejściem daleko zajdzie xD mówię ci xD a potem tymi skarpetkami XDDD no mały mistrz xD ale no przyda mu się taki prezent przecież xD cudów od kilkulatka chyba nie będzie wymagał xD
    Makoto mnie rozwalił xD jak można tak zostawić kumpla, znaczy no, nie powiedzieć, że się nie przyjdzie na spotkanie – szczyt chamstwa xD Koji musiał sam pić piwo, co nie byłoby niczym złym, ale jeszcze zobaczył tam, jak jego laska się dostawia do innego no i został tam obrażony! Swoją drogą, laska ma idealne miejscówki na robienie szkiców xD w barze, no okej, dlaczego nie? :P
    Tak, latanie na mopie zawsze spoko, niech Makoto nie udaję, że nigdy tego nie robił, bo na pewno robił xD ale nie będę go tym podejrzeniem zadręczać xD Mashiro sprawdza czy ma skarpetki w dobrym stanie, ale ogólnie jaka żenada, dzieci potrafią narobić obciachu xD potem wraca i rozmowa brata z siostrą, no jak ładnie ;D fajne mają te stosunki ze sobą, że wyżalą, że to, że tamto :> :> no i są szczerzy, potrafią opierdolić ;D
    No i Makoto i Haru <33 Oni są taaacy uroczy xD Haru chce przekonywać tatę na dzień sportu, ale jak widać nie musi :D a i gadka o Dragon Ballu ;D aż się cieszę, że wybrałaś anime, które akurat znam, bo bym miała kłopot xD przekonanie dziecka do jedzenia to nie jest łatwa sprawa, trzeba sposobem xD jak to Makoto profesjonalnie załatwił xD nim się obejrzy Haru będzie próbował latać albo zniszczy go kamehamehą xD podczas kąpieli Goku wylądował w kiblu…? LOOOOOL, cały on xD niech Makoto się cieszy, że muszla była czysta xD a Haru słodki <3 Goku dostanie przeziębienia, jaki uroczy wątek :3 noo tak, przeziębienie = zastrzyki, a tego Goku nie znosi xD
    Zajebisty rozdział, jak zwykle ;D
    Czekam na następny rozdział ;**
    Życzę duuuuużo weny, pozdrawiam ;) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem innym podgatunkiem kobiety O.o Nie umiem zastraszać ;-; Dobra, czasami umiem XD
      Whatever xd
      No ja nie powiem, kto wymyślił skarpetki~ XD A cwaniak - no jak każde dziecko, nie? xd Soł słit xD
      Tak, Makoto jest okrutny xP Czasami xD No bywa xD Musi się na kimś wyładować po lataniu na mopie, nie? xd
      No wiadomo, że przeziębienie i zastrzyki to najgorsza możliwa kara na świecie! xd Haru to rozumie i nie chce, żeby Goku doświadczył tego okropnego cierpienia! *^* XD
      Dziękuję i pozdrawiam~ :3

      Usuń

Obserwatorzy