Dedykacja

Cały ten blog dedykuję Soli :3
Gdyby nie ona, pewnie zakończyłabym pisanie tego na pierwszym rozdziale :)

Tablica ogłoszeń

1. Rozdziały pojawiają się nieregularnie.
2. Szablon zrobiła Tsuki, za co jej bardzo dziękuję :3
3. Bardzo proszę nie nominować mnie do żadnych klepanek - jestem za to wdzięczna, ale leń się odzywa i nie pozwala tego wszystkiego wypełniać xp
4. Wszystkie komentarze nie związane z rozdziałem/blogiem, proszę dodawać do zakładki SPAM.
5. Opowiadanie, które tutaj publikuję jest moją autorską pracą, dlatego proszę nie kopiować bez mojej zgody.
6. Nie jest to żaden fanfick.
7. Żadna z pojawiających się tutaj grafik nie należy do mnie.
8. Autorem cytatu w nagłówku jest Masashi Kishimoto.

Masz pytanie?

Chcesz mnie zapytać o coś dotyczącego bloga lub mnie samej?
W takim razie koniecznie odwiedź mojego aska!
http://ask.fm/Ushiox

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 3. - Urodziny taty

Raaaany, ferie mi się już skończyły Q^Q To smutne :C
Właśnie zaczyna mi się okres prawdopodobnie największego zapierdzielu, więc tym bardziej nie chce mi się chodzić od szkoły T^T Kto mnie zaprosi do siebie~? xd
No, w każdym razie, rozdział jest xD
Mam nadzieję, że się spodoba ;3

~*~

Weszła cicho do mieszkania Makoto i skierowała się do pokoju Haru. Mały już nie spał, tylko szukał w szafie ubrań, które mógłby włożyć. Przez tę jedną czynność wszystkie ładnie poskładane ciuchy wylądowały albo na podłodze, albo na łóżku, albo zostały w szafie w niezbyt estetycznej pozycji. Chłopiec zdawał się tego bałaganu w ogóle nie zauważać, bo z zaciętą miną prawie wchodził do mebla, co rozśmieszyło Mashiro. Wtedy też Haru ją zauważył.
- Co ty tu robisz? – zdziwił się.
- Wujek ma zapasowy klucz do waszego mieszkania, więc skorzystałam – wyjaśniła mu z uśmiechem. – Co ty na to, żeby zrobić tacie urodzinowe śniadanie? – ukucnęła przy nim. Małemu od razu zaświeciły się oczy z ekscytacji. 
- Chcę! – kiwnął główką.
- No to się ubieraj szybko i nie obudź czasem taty – podniosła się. 
- Tak jest – zasalutował jak najbardziej poważnie i tym razem już się nie zastanawiał, co na siebie włożyć, tylko wziął pierwsze lepsze spodnie i koszulkę, w które się przebrał i ruszył za Mashiro do kuchni. Oczywiście, był bardzo, ale to bardzo cicho, żeby czasem nie zepsuć tacie niespodzianki.
- Co mu przygotujemy? – zapytała.
- Kanapki! – odparł Haru, a dziewczyna parsknęła śmiechem. Oryginalny jest, ot co.
- Dobra – zgodziła się. No z drugiej strony, nic skomplikowanego zrobić raczej nie mogli… 
Tak więc wyciągnęli wszystkie potrzebne rzeczy z lodówki i wzięli się za przygotowanie najlepszych i najsmaczniejszych kanapek na świecie, jak to określiła Mashiro.

Po jakiejś pół godzinie Kawamura poszła sprawdzić, czy aby Makoto na pewno śpi, a jeśli nie – zatrzymać go w pokoju. Na szczęcie okazało się, że brunet spał sobie w najlepsze i nie zamierzał się budzić jeszcze przez jakiś czas. 
Podeszła do niego trochę bliżej i ukucnęła. Wyglądał trochę jak dziecko, kiedy tak na niego patrzyła. Wywołało to u niej uśmiech.
- Ayuna – szepnął cicho. Mashiro spojrzała na niego smutno i ucałowała go delikatnie w policzek. Dokładnie w tym samym momencie do pomieszczenia wpadł z hukiem Haru, budząc tym drastycznie tatę i strasząc dziewczynę. – Co… Co się dzieje? – zapytał niemrawo Makoto.
- Wszystkiego najlepszego, tato! – chłopiec uśmiechnął się wesoło i podał tacie tackę z jedzeniem. Mężczyzna wydawał się być zdziwiony tym, co się dzieje. Jeszcze się dobrze nie obudził. – Masz zjeść wszystko! – rozkazał Haru.
- Ale co to za okazja? – zaśmiał się.
- No urodzinki masz! – przypomniał mu chłopiec, nieco oburzony.
- A, faktycznie – przypomniał sobie. – Dzięki, mały – poczochrał mu włosy, co wywołało u niego rozkoszny śmiech. Dopiero potem zerknął na Mashiro.
- Ja mu tylko pomagałam! – zapewniła. – Sam zrobił to wszystko!
- Wierzę – parsknął śmiechem.
- Wszystkiego dobrego – powiedziała, uśmiechając się wesoło.
- Dziękuję – odparł. 
- No to ty sobie grzecznie jedz, a ja pójdę po Kojiego – podniosła się z podłogi. – A, i mam nadzieję, że nic sobie nie zaplanowałeś?
- No nie – skinął głową niepewnie. – Rozumiem, że wy już mi zagospodarowaliście dzień? – uniósł brwi.
- Dokładnie – wyszczerzyła się. – Później podziękujesz – pomachała mu ręką i wyszła. Tymczasem Makoto stwierdził, że nie będzie już dłużej kazał Haru czekać, aż zje przygotowane przez niego śniadanie. Chłopiec czekał niecierpliwie na werdykt taty – no w końcu pierwszy raz sam zrobił coś tak skomplikowanego! Musiał wiedzieć, czy mu to wyszło! 
- I co? I co? – dopytywał się, kiedy tylko brunet wziął pierwszy kęs. Specjalnie udawał, że bardzo mocno zastanawia się nad smakiem zaserwowanych mu kanapek. Musiał przecież dokładnie wyczuć, czy dobranie składników jest dobre, czy ilość przypraw odpowiednia… - Tatooo! – niecierpliwił się Haru.
- Czekaaaj, no przecież muszę mieć podstawy do ocenienia twoich kanapek, nie? – zaśmiał się.
- Nie! Po prostu powiedz, że są dobre! – odpowiedział chłopiec, na co jego tata westchnął i spojrzał na niego pobłażliwie. 
- Są przepyszne. W życiu nie jadłem lepszych. Teraz możesz mi je robić codziennie – zakomunikował, na co chłopiec wyszczerzył się wesoło. 
- No ale musisz zjeść je szybko i się ubrać – stwierdził chłopiec.
- Co? Dlaczego? – zdziwił się brunet.
- No bo ciocia Mashiro zaraz przyjdzie! – przypomniał mu. – A jak cię zobaczy takiego gołego, to zajdzie w ciążę i będę miał braciszka albo siostrzyczkę! – powiedział, a Makoto wyszczerzył oczy.
- Kto ci powiedział coś takiego? – zapytał, ledwo utrzymując powagę na twarzy. Tak bardzo chciało mu się śmiać…
- Konami – odparł. – Mówiła, że jej mama jest gino… gina… no, leczy panie z dzidziusiami, więc wie o tym dużo rzeczy – poinformował tatę.
- A-aha… - zamrugał oczami. Konami była jego dobrą koleżanką z przedszkola. Często gościła u nich w domu razem z ich kolegą, Hiroakim. A i Haru nierzadko do nich chodził. 
Nagle do pokoju weszli Mashiro i Koji. Jednakże chłopiec szybko ich stamtąd wyprowadził, nie chcąc zdradzić powodu, dlaczego to robi. Z kolei Makoto się zaśmiał. Ale szybko zjadł śniadanie, ubrał się, po czym wyszedł do rodzeństwa.
- Siema, znowu się starzejesz, co? – powiedział na przywitanie Koji.
- Spadaj – ofuknął się Makoto. – Masz tyle samo lat, co ja – przypomniał mu.
- Ale ja jestem młodszy duchem – odparł dumnie.
- Tak, rozumem też – zakpił brunet.
- Wal się – burknął obrażony Koji, a Haru zaczął się z niego śmiać. 
- Dobra, może tak złożysz mu normalne życzenia i damy mu prezent, co? – podsunęła Mashiro.
- Kupiliście prezent? – jęknął Makoto. – Ludzie, wy nie macie na co wydawać pieniędzy?
- Ty się na serio starzejesz – zakpił. – Na co innego mamy wydawać kasę, jak nie na kumpla? No weź, stary – westchnął. – Trzymaj – podał mu niewielką torebkę. – Jeśli powiesz, że za drogie czy coś równie głupiego, to cię walnę. Obiecuję – zapowiedział jak najbardziej poważnie.
- Dołączam się do tego – zgodziła się Mashiro, wieszając się na ramieniu brata.
- Dobra, czaję – burknął niezadowolony i wyjął z opakowania niewielkie pudełko, w którym znajdował się porządny, duży zegarek. Makoto spojrzał na nich z dezaprobatą, ale się nie odezwał. Bo Koji na sto procent by go walnął, a z racji tego, że w wolnych chwilach uprawiał boks, wolał tego uniknąć. Już (nie)raz się z nim bił i zawsze bolało jak cholera – chociaż i tak nie ustępował mu, jak się kłócili, chociażby w liceum. Parę razy ostro się pożarli, a to o dziewczynę, a to grę albo inne duperele i za każdym razem się bili, z czego najbardziej poszkodowany był Makoto. Wtedy przeważnie obaj dostawali opieprz od Ayuny. I nie, nie opatrzyła żadnego z nich, tylko zostawiała ich samych, żeby się pogodzili i przemyśleli swoje dziecinne zachowanie.
- No i jak? – uśmiechnął się Kawamura. – Podoba się?
- Pewnie – burknął. – Dzięki – powiedział, na co rodzeństwo uśmiechnęło się szeroko. 
- No i to chciałam usłyszeć! – odparła Mashiro. – Teraz pora na prezent od Haru! W końcu to wszystko był jego pomysł – poinformowała Makoto, a ten spojrzał na swojego syna ciekawie. Trzymał za plecami jakiś pakunek i uśmiechał się wesoło.
- Ukucnij – nakazał, więc mężczyzna tak zrobił. Wtedy też mały dał mu buziaka w policzek. – Wszystko najlepszego jeszcze raz, tato! – powiedział i dał mu prezent. Tymczasem Mashiro aż się zarumieniła z tej słodkości bijącej od Makoto i Haru. No bo to było takie urocze! 
- Co ty robisz? – zapytał ją rozbawiony brat. Euforia od razu znikła z jej twarzy, na którą następnie wstąpiło małe zażenowanie. 
Odchrząknęła pośpiesznie.
- Co to jest? – odezwał się ze śmiechem Makoto, wyjmując z opakowania skarpetki z wyszywanym napisem „Najlepszy tata na świecie”. – Dlaczego akurat skarpetki?
- Haru powiedział, że chodzisz w dziurawych, to stwierdziliśmy, że kupimy ci jakieś porządne – odpowiedziała Mashiro. Makoto aż zgrzało od środka. Jak Haru mógł powiedzieć komuś o dziurawych ubraniach?! Jaki wstyd…. I to jeszcze Mashiro! Dziewczynie! Ten chłopak go kiedyś wykończy… – Wiesz, na początku chciał ci kupić czołg, więc…
- Chyba wiem, dlaczego – powiedział wesoło brunet. – Ale dziękuję – poczochrał włosy syna, który zaśmiał się rozkosznie.
- No to teraz możemy iść, nie? – zapytał Koji z dziwnie wesołym uśmiechem na ustach.
- Gdzie? – Makoto zmarszczył brwi.
- Niespodzianka – Mashiro uprzedziła brata z odpowiedzią. – Ale lepiej weź kąpielówki – dodała, na co spojrzał na nią pytająco. Gdzie oni chcą go zabrać? – Dla Haru oczywiście też. Bądźcie gotowi za pół godziny, okej?
- Spoko – skinął głową. Och, to będzie idealny moment na to, żeby uświadomić syna, że o pewnych rzeczach nie należy mówić. Tym bardziej dziewczynom. Miał tylko nadzieję, że nie rozpowiadał niczego dziwnego w przedszkolu… Oby nie. No i chyba będzie musiał zrobić porządki w szafie… 

Po ponad pół godzinie stanęli przed dość dużym budynkiem niedaleko centrum miasta – największym basenie w mieście. Makoto westchnął głośno, dowiadując się, jakie mają plany. Bo uświadomiono go także, że na tej „atrakcji” się nie skończy. Pójdą sobie jeszcze coś zjeść, a potem Mashiro i Koji albo Haru coś wymyślą. No, jeżeli Makoto wpadnie na jakiś dobry pomysł (co było bardzo wątpliwe), to także go zaakceptują.
Weszli do środka i kiedy już się rozebrali w swoich szatniach, zaczęli się bawić w wodzie. Właściwie to Haru i Koji mieli z tego najwięcej frajdy, bo Makoto póki co jeszcze do basenu nie wszedł. W sumie, to zastanawiał się, gdzie jest Mashiro – coś długo jej nie było… No a kiedy wyszła, to tak jakby zapomniał, co się dzieje. Dziewczyna miała na sobie kolorowy dwuczęściowy strój, który – rzecz jasna – bardziej odkrywał niż zakrywał. A dodając do tego fakt, że jest ładna, to… no, nie ma co się dziwić Makoto. ‘
Koji postanowił perfidnie wykorzystać jego chwilę słabości i razem z Haru, który niebywale łatwo zgodził się na tę propozycję, pociągnęli gwałtownie bruneta do wody. Ten tak się przestraszył, że przez chwilę myślał, że się topi… w basenie, który miał może z metr głębokości. Przyjaciel zaczął się z niego nabijać równo, a syn mu zawtórował – ku rozpaczy Makoto. Tymczasem Mashiro podeszła do nich z zaciekawioną miną.
- Powaliło cię, debilu?! – brunet zaczął Kojiego lekko podduszać, jednak i to nie sprawiło, że przestał się śmiać. Jego kumpel wpatrywał mu się w siostrę jak w jakiś obrazek; musiał przecież jakoś zareagować! Toż to należy do obowiązków starszego brata – bronić cnoty swej ukochanej siostrzyczki!
- Byłeś rozkoszny, jak tak wpatrywałeś się w Ma… - Makoto nie pozwolił mu dokończyć, bo zanurzył jego głowę w wodzie.
- Ma? – Mashiro nie zrozumiała.
- Nieważne! – zaśmiał się nerwowo brunet. – Twój braciszek chyba…
- …przestał oddychać – wyręczyła go w dokończeniu zdania, wskazując palcem na głowę Kojiego pod wodą. Makoto od razu go wynurzył i dokładnie w tym samym momencie kumpel spojrzał na niego z mordem w oczach.
- Zarżnę cię, młotku – powiedział strasznie, ale Yamamoto nic sobie z tego nie zrobił. – Chodź tu, skoro tak ci do śmiechu! – krzyknął za przyjacielem, który już zdążył wyjść z basenu i zacząć uciekać. – Ja przez ciebie prawie umarłem! – lamentował. – Przyznaj się, planowałeś zamach na moją wspaniałą osobę!
- Wspaniałą? – zakpił Makoto, odwracając głowę. I to był błąd. Ta jedna chwila nieuwagi sprawiła, że się o coś potknął i pięknie wyrżnął sobą o podłogę; ku wyraźnej satysfakcji Kojiego. Z kolei Mashiro i Haru mieli ich, delikatnie mówiąc, gdzieś. Niech sobie biegają, byle się poważniej nie uszkodzili. 
W pewnym momencie rozpoczęli bój w wodzie. Starali się bić, co im nie wychodziło i ostatecznie wyglądali jak jakieś małe dzieci – i kto niby miałby uwierzyć, że oni mają po dwadzieścia pięć lat?
- Ciociu, jestem głodny – powiedział Haru. – Chodźmy coś zjeść – poprosił.
- Okej – skinęła głową. – Na co masz ochotę? – uśmiechnęła się przyjaźnie, łapiąc go za rękę.
- Hamburger! – odparł wesoło, kompletnie nie przejmując się tym, że być może tata właśnie się topi za sprawą wujka Kojiego. I tak nic mu się nie stanie… On jest jak Goku – nawet jeśli trafi do klozetu, to i tak będzie zdrowy. 
We wzajemnym topieniu się przerwały im donośne odgłosy, dochodzące z ich żołądków. Dopiero wtedy zaczęli przejmować się resztą otoczenia i zauważyli, że Mashiro i Haru gdzieś znikli.
- Weź do niej zadzwoń – powiedział Makoto. 
- Ej, no przecież nie zgubi ci dzieciaka. Ona też jest dorosła – zakpił Koji.
- Ale chcę wiedzieć, gdzie są – odparł hardo brunet. – No dzwoń. Albo daj mi jej numer.
- Czekaj – westchnął Kawamura i wyszedł z basenu, a Makoto zrobił to samo. Poszli do szatni, gdzie się trochę wysuszyli i wzięli swoje komórki. Koji podyktował kumplowi numer siostry, a ten od razu do niej zadzwonił.
- Hej, Mashiro – odezwał się. – Gdzie jesteście? 
- Och, a co to za pedofil ma mój numer? – zapytała żartobliwie.
- A taki, którego syna masz pod opieką – odpowiedział również żartem, na co zaśmiała się lekko. – No to gdzie jesteście?
- Na pierwszym piętrze w barze – odparła. – Haru zgłodniał, a wy widocznie byliście bardzo zajęci sobą, więc go wzięłam…
- A, okej. Dzięki wielkie – uśmiechnął się. – Razem z Kojim przyjdziemy tam do was za chwilę, bo też chętnie byśmy coś zjedli. 
- Spoko, czekamy – i rozłączyła się. Oni ubrali suche ciuchy, zamknęli swoje szafki na kluczyk, zostawiając tam swoje torby, i wyszli do Mashiro i Haru. Ten drugi, jak się okazało, wcinał dużego hamburgera z mega wielką porcją frytek, które podkradała mu dziewczyna. Od razu się do nich przysiedli i zamówili sobie jedzenie. Właściwie to zaczęli się kłócić o to, który jest bardziej głodny, więc skończyło się na tym, że urządzili sobie zawody, kto zje więcej. Kelnerka była raczej zadowolona z takiego obrotu spraw – więcej zarobią – chociaż nie mogła zrozumieć jak dorośli faceci (byli mniej więcej w jej wieku) mogli być tak dziecinni. Mężczyźni…
- Gotowy? – zapytał Koji z zadziornym uśmiechem.
- Zawsze i wszędzie – odparł Makoto. 
I zaczęli jeść, równocześnie ciągle zamawiając nowe porcje. Umówili się, że przegrany płaci za całość, dlatego żaden z nich nie chciał w żadnym wypadku ponieść porażki. Mashiro patrzyła na nich jak na kompletnych idiotów; miała wrażenie, że dzisiaj nawet Haru jest od nich rozsądniejszy. No ale z drugiej strony, to urodziny Makoto, raz na jakiś czas może sobie chyba pozwolić… 
- Kurde, rzygnę zaraz – jęknął Koji, po zjedzeniu n-tej porcji. 
- Pfff, cienias z ciebie – zakpił Yamamoto, mając na celu sprowokowanie go, oczywiście. Sam miał wrażenie, że go zaraz wysadzi.
- Wal się, młotku – burknął szatyn.
- Och, czyli dasz radę jeszcze jeść? – uniósł brwi.
- Oczywiście! – obruszył się. 
- No to dawaj! – zachęcił go Makoto. Wtedy też Mashiro postanowiła zainterweniować; no bo skoro już cierpią, to niech przynajmniej będzie zabawnie.
- A może tak zrobicie sobie jedną rundkę? – zaproponowała z niewinnym uśmieszkiem na ustach. – No bo z obecnym wynikiem macie remis.
- Dobra! – zgodzili się od razu, jednakże kiedy kelnerka przyniosła zamówione hamburgery, momentalnie zbledli. Jakoś tak nagle stwierdzili, że jedzenie jednak nie jest takie fajne…
- Wiesz co… - zaczął Makoto.
- No wiem… - przytaknął mu Koji.
- Przyjacielu mój! – nagle oczy mu się zeszkliły ze wzruszenia. 
- Nie kłóćmy się już! – Kawamura zachował się dokładnie tak samo, a na koniec przytulili się, aby uczcić swą piękną przyjaźń. Mashiro parsknęła śmiechem, a Haru nic sobie z tego nie zrobił.
- Ale wy jesteście ciency… - stwierdził chłopiec. – Wy już nie możecie, a ja dalej jem – zakomunikował. Jednak nie dodał, że dalej jadł jednego i tego samego hamburgera. Słysząc to, Makoto i Koji spojrzeli po sobie wymownie, po czym wstali ze swoich miejsc i wzięli Haru na ręce. 
- Chodź no tu, ty mały kanciarzu – zaśmiał się brunet.
- Już my cię nauczymy szacunku do starszych – Kawamura zaczął go łaskotać, gdzie popadnie, co oczywiście spowodowało głośny śmiech chłopca.
- Ej, dajcie mu już spokój – westchnęła Mashiro, choć ten widok wywołał na jej twarzy wesoły uśmiech.
- Te, Koji, patrz. Twoja siostra też chce – powiedział Makoto, zostawiając swojego syna na pastwę przyjaciela, i sam wziął się za dziewczynę z iście szatańskim wyrazem twarzy. Najpierw próbowała mu zwiać, ale Makoto i tak był od niej szybszy, więc od razu przystąpił do swojego „zadania”. Mało go obchodziło to, że ludzie patrzyli na niego jak na idiotę albo szczerze współczuli dziewczynie, która wręcz błagała go, żeby przestał. Na próżno.
- N-no sko…ńcz! – mówiła w przerwach między spazmami śmiechu. 
- Nie-e~ - odpowiedział śpiewnie. Mashiro strasznie się wierciła na krześle, przez co w końcu z niego spadła i dopiero to skończyło te zabawy Makoto i Kojiego. Yamamoto doskoczył do niej jak oparzony, bojąc się, że coś sobie zrobiła. Na szczęście, szybko się podniosła, a widząc ulgę na twarzy kolegi, postanowiła wykorzystać jego nieuwagę i plasnęła go w policzki z obu stron.
- Nigdy więcej! – popatrzyła na niego srogim wzrokiem, jednak on niezbyt się tym przejął. Niech sobie gada; jest młodsza, to powinna się słuchać.
Później poszli jeszcze pochodzić trochę po mieście, ale Koji po jakimś czasie się od nich odłączył, bo jedna z jego dziewczyn do niego zadzwoniła. Właściwie nie miał na to większej ochoty, ale mówiła, że to coś niezwykle pilnego, więc posłuchał.

Chodził z Miyako ulicami Tokio, trzymając ją za rękę. Coś do niego mówiła, ale niezbyt ją słuchał. Zastanawiał się, jakby tu z nią delikatnie zerwać, ale nic konkretnego nie przychodziło mu na myśl. W sumie mógłby jej po prostu wyrecytować jakiś wiersz, a potem spieprzyć, czy coś… Albo… Rany! Po co on się nad tym w ogóle zastanawia!? Miyako i tak będzie to miała w dupie i jej to nie ruszy, więc co za różnica?
- Słuchasz ty mnie w ogóle? – zapytała z pretensją dziewczyna.
- Co? – obudził się. – A, tak! Pewnie. To fascynujące – pokiwał głową z przekonaniem, ale Miyako raczej mu nie wierzyła. – Sorry, odpłynąłem – przyznał się, stając w miejscu.
- Coś się stało? – zapytała z udawaną troską. Przynajmniej dla Kojiego było to udawane.
- Nie, to nic – uśmiechnął się, również fałszywie. – Słuchaj… - nie mógł skończyć, bo akurat pojawił się jakiś facet. Co śmieszniejsze, Koji go rozpoznał – był to ten sam chłopak, z którym widział dziewczynę ostatnim razem, kiedy czekał na Makoto. Ten, z którym go zdradzała.
- Miyako? – zapytał zdziwiony. Dopiero potem zauważył, że trzymają się za ręce i bynajmniej, nie spodobało mu się to. – Ej, co ty robisz?! – zwrócił się do Kojiego. – To moja dziewczyna! – odciągnął ją od niego, co dla Kawamury było przewidywalne. Miyako z kolei wydawała się być zakłopotana.
- Nie masz chyba nic przeciwko, prawda? – zapytała bezczelnie. – Przecież ty nie traktujesz związków poważnie.
- Taak – warknął. – Dla mnie każda dziewczyna, z którą się umawiam, jest jakimś pierdolonym żartem – powiedział i szybko ich wyminął. Kierował się w miejsce, gdzie mógł się spokojnie wyżyć – na salę, gdzie zawsze trenował. Tam przynajmniej mógł się z kimś bezkarnie pobić. Ewentualnie wprawić w ruch worek treningowy.

Makoto i Mashiro wracali już do domu. Haru spał sobie grzecznie na plecach bruneta, więc szybko położył go do łóżka i wrócił do dziewczyny.
- Dzięki za dzisiaj – uśmiechnął się. – Wiem, że to ty wszystko załatwiłaś.
- Nie no, co ty, Haru jest głównym organizatorem! – zaśmiała się.
- Taak, jasne – przewrócił oczami. – A ja jestem wróżka.
- No, na mopie już podobno latasz, więc niedaleko ci do niej – zażartowała.
- Bardzo zabawne – sarknął, a ona posłała mu wesoły uśmiech. – Dobra, idę do niego – wskazał palcem za siebie. – Pa – pocałował ją w policzek.
- Pa… – odparła, nieco skołowana.

~*~

To tyle na dzisiaj xd
Mam nadzieję, że się Wam spodobało ;3
Liczę na komentarze~ ^__^

3 komentarze:

  1. Kanapki na śniadanie xD sumie, moje urodzinowe śniadania też nigdy jakieś oryginalne nie były, a czasem nawet ich w ogóle nie było, bo budziłam się na obiad xD ale no Haru i Mashiro je robią *oo* dwie najważniejsze osoby dla Makato, znaczy, chwilowo tylko jedna, ale chwilowo xD xD
    Ojej jak słodko, gdy Mashiro dała mu buziaka w policzek ;D w ogóle kobieta w jego sypialni, chyba nie był tym faktem jakoś specjalnie zaskoczony, hyhyhy xDD Haru budzi go „drastycznie” xD pamiętam jak mnie brat obudził, uderzeniem w brzuch… był wtedy mały i to jedyne co go uchroniło przed moim gniewem xD wracając, Makoto degustuje się w jedzeniu i w ogóle, a Haru chce usłyszę, że było DOBRE, ależ ten tata dziecinny, w kulinarnego znawcę by się bawił xD a potem jak się martwił, ewentualnym wytworzeniem rodzeństwa xD ale jednak, goły tata – no obciach przecież XD Mashiro i Koji się postarali z tym zegarkiem ;D troszkę oklepany pomysł na prezent, ale w sumie co innego można kupić facetowi xD Koji się boksuje, uhuhuhu, fajnie <3 to takie seksowne w sumie xD A potem czas na jego, zniewalający prezent xD skarpetki i kanapki – takie małe, a cieszy xD czołg z pewnością byłby droższy, niż skarpetki xD Mashiro tak otwarcie powiedziała o dziurawych skarpetkach xD lol xD ja bym się trochę wstydziła to powiedzieć xD no dobra bardzo xD więc podziwiam jej odwagę xDD No tak, nie powiedzieć gdzie idą, ale kaza zabrać kąpielówki GDZIE ONI MOGĄ IŚĆ? PEWNIE DO MUZEUM XD XD kocham te głupotę w bohaterach xd ach, i popraw to wyszczerzenie oczu na wytrzeszczenie ;D
    Basenik xD miejsce, gdzie można zrobić najwięcej gaf i jak widać nie mieli litości nawet dla solenizanta xD to takie smutne xD jednakże Makoto mógł sobie nacieszyć oko piękną Mashiro, co bezwzględnie wykorzystał jej brat, to urocze jak chroni niewinność siostry *___* no może topienie się nawzajem nie jest najdojrzalszym czynem, ale c z tego, skoro działa xD jak się tak ganiali w tym basenie to mógł ich ratownik opierdzielić xDD no ale to zmartwienie się o synka też było ładne xD a rozmowa z Mashi ‘co to za pedofil dzwoni” hohohoho, uroczo xD Haru mógł zapytać co to znaczy, miałaby nauczkę z tych swoich żarcików xD bitwa na żarcie – zabawa tylko dla prawdziwych mężczyzn xD ale boje wymiękli, chociaż po hamburgerach to im się nie dziwie xDD a Haru oczywiście, miszczu XD wciąż je, jednego, ale chodziło kto najdłużej będzie jadł, a nie kto ile zje ;] ;] łaskotki, tak, niech się udusi xDD a Mashiro, hehehe, Makoto ją zmacał xD drań xD ale dobrze, niech ma coś z tych urodzin xD chociaż zarobił z liścia, w obie strony xD
    To zerwanie Kojiego było…takie WTF xD sama nie wiem czy mam zacząć jeździć po tej całej Miyako, bo w końcu Koji też się z nią bawi, ale ten koleś tak na luzie sobie do niej podbił, jakby ‘jesteście razem…? No to co” XDDD masakra, jakie to… podłe jest xD no, ale Koji chyba zasłużył xD
    I krótkie acz urocze pożegnanie <3 jakoś tak podoba mi się takie zakończenie rozdziału ;D zajebisty był ;D
    Czekam niecierpliwie na next’a ;D
    Życzę weny ;* Pozdrawiam :D ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jaki tata nie marzy o kanapkach zrobionych przez własnego syna i skarpetkach!? No i o kobiecie w sypialni, a potem na basenie x) XDDD
      Dojrzali to oni nie są - przynajmniej nie, jak są razem xd A Koji musi bronić swej siostry - no jak to tak! xD
      Nie no, Koji sobie zasłużył xp Właściwie to jego wina, więc niech cierpi xDD
      Dziękuję ;*

      Usuń
  2. jedno najważniejsze słowo : zajebiście !!!!!!!
    sora

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy