Dedykacja

Cały ten blog dedykuję Soli :3
Gdyby nie ona, pewnie zakończyłabym pisanie tego na pierwszym rozdziale :)

Tablica ogłoszeń

1. Rozdziały pojawiają się nieregularnie.
2. Szablon zrobiła Tsuki, za co jej bardzo dziękuję :3
3. Bardzo proszę nie nominować mnie do żadnych klepanek - jestem za to wdzięczna, ale leń się odzywa i nie pozwala tego wszystkiego wypełniać xp
4. Wszystkie komentarze nie związane z rozdziałem/blogiem, proszę dodawać do zakładki SPAM.
5. Opowiadanie, które tutaj publikuję jest moją autorską pracą, dlatego proszę nie kopiować bez mojej zgody.
6. Nie jest to żaden fanfick.
7. Żadna z pojawiających się tutaj grafik nie należy do mnie.
8. Autorem cytatu w nagłówku jest Masashi Kishimoto.

Masz pytanie?

Chcesz mnie zapytać o coś dotyczącego bloga lub mnie samej?
W takim razie koniecznie odwiedź mojego aska!
http://ask.fm/Ushiox

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 4. - Zły dzień

Na początek: WOW, jest już Was OSIEM! O.O
Cieszę się xD
No więc tak, rozdział tym razem bardziej o Kojim - mam nadzieję, że się spodoba xd
Miłego czytania~ ^_^

~*~

Koji szedł korytarzem z paroma książkami w ręku. Jednak nie zwracał na siebie zbytniej uwagi, jak to zwykle robił – koło niego nie szła ani jedna dziewczyna, a jeśli jakaś próbowała, po prostu ją ignorował. Miał tego wszystkiego serdecznie dość – jeśli chcą po prostu kogoś na jedną noc niech sobie idą do jakiegoś klubu żigolaków. Normalnie pewnie by ich nie spławiał, ale akurat dzisiaj miał bardzo zły humor, który oznaczał także podły charakter – no cóż, bywa. 
Wyszedł na dziedziniec i usiadł na jednej z pustych ławek, po czym otworzył jedno z tomów i zaczął czytać. To był jeden z jego sposobów na uspokojenie się; po prostu czytał i czytał, niekoniecznie ze zrozumieniem. Jednak cały jego względny spokój poszedł się walić, kiedy zobaczył Miyako. Co gorsza, widocznie miała zamiar z nim rozmawiać i niezbyt mu się to spodobało.
- Cześć – mruknęła, stając centralnie przed nim. Próbował ją zignorować, ale nie pozwalała mu na to. – Rozumiem, że jesteś zły?
- Nie, no co ty!? Skąd w ogóle taki pomysł? – sarknął. – Skaczę z radości, że masz innego faceta.
- Porozmawiaj ze mną normalnie – odparła spokojnie.
- Oczywiście, jak sobie życzysz – uśmiechnął się niby przyjaźnie. – Ten ostatni miesiąc był tak wspaniały, że chyba spiszę każdy dzień z osobna do swojego pamiętnika. Miło było mieć dziwkę na wyłączność – dodał bezczelnie, przez co został momentalnie uderzony w twarz.
- Widzę, że jednak nie da się z tobą porozmawiać jak z dorosłym – warknęła. – Dobrze wiedziałeś, że nie biorę tego na poważnie, więc z łaski swojej, skończ grać durnia – odeszła, zostawiając go samego. 
Właściwie poza tym, że go policzek piekł, nic sobie z tego nie zrobił. Jeden problem z głowy, a i w końcu powiedział, co o niej myśli. Przynajmniej tyle. No ale i tak została mu do spławienia jeszcze jedna panna…
- Och, czyżby Pan Popularny miał zły dzień? – usłyszał prześmiewczy kobiecy głos, więc uniósł głowę, przerywając czytanie jednego z poematów. Była to ta laska, która go wtedy skrytykowała w barze.
- Jeśli chcesz mi dokopać, proszę bardzo – warknął. – Dzisiaj mam wszystko w dupie, więc mów, co ci się podoba – wrócił do czytania, całkowicie ją ignorując. Ta z kolei patrzyła na niego nieco zszokowana. Nie spodziewała się po nim takiej reakcji – zawsze wydawał jej się wkurzająco miły i taki jakby… serdeczny? 
- Hmm… Co mi się podoba, mówisz? – rozciągnęła usta w złośliwym uśmieszku, a Koji zmarszczył brwi, zerkając na nią. – Z mojej obserwacji wynika, że jesteś nieasertywnym facetem, który nie umie nikomu odmówić, a tym bardziej laskom. Czyli jesteś po prostu głupi – stwierdziła.
- A myślałem, że dowiem się o sobie coś nowego – sarknął. – Jeszcze masz do mnie jakąś sprawę? – spojrzał na nią pytająco. – Nie? No to świetnie. Możesz iść do twoich wkurzających koleżanek, które tak kochają się w tym facecie, który nie ma w sobie za grosz męskości – wzruszył ramionami. – Pa~ - uśmiechnął się kpiąco. Jednak ona nie ruszyła się ani o milimetr; na jej twarzy już nie było tego złośliwego uśmieszku.
- Twoje ego nie wytrzymało tego, że to nie ty z nią zerwałeś? – założyła ręce na piersi.
- Sugeruję się nie wtrącać. Co ty na to, hm? – uśmiechnął się niby przyjaźnie, po czym wstał z ławki. Skoro ona nie ma zamiaru sobie pójść, to zrobi to za nią. 
- Och, czyli potrafisz powiedzieć coś ciekawego – pokiwała głową z uznaniem. – Chyba jednak nie jesteś aż taką ciotą, jak myślałam.
- Tak? To zajebiście. To było moje marzenie – warknął i w końcu od niej odszedł. Znał ją dopiero parę dni, a już miał jej serdecznie dość. I miał nadzieję, że nie spotkają się już do usranej śmierci. 
Dzisiaj zajęcia miał stosunkowo krótko, więc mógł się szybko zwinąć do domu i przez resztę dnia emosić w pokoju, czytając tragedie Shakespeare’a. Taa, poczyta sobie Makbeta – tam się tak fajnie wszyscy mordują.
No ale oczywiście ktoś musiał zniweczyć jego plany jednym telefonem. I tym kimś okazał się być Makoto.
- Co chcesz?! – warknął niezadowolony.
- Coś się stało? – zdziwił się Yamamoto.
- Nie, nieważne. Potem ci opowiem – burknął.
- Dobra, jak chcesz – odparł. – W każdym razie, mam do ciebie prośbę. 
- No? – westchnął.
- Dzwonili do mnie z przedszkola, że mają dzisiaj jakiś przegląd techniczny czy coś i że mam odebrać Haru… Wziąłbyś go do siebie? Nie dam rady urwać się wcześniej z roboty – powiedział błagalnym tonem.
- Dobra – westchnął. – Ale idziesz potem ze mną na piwo.
- Pewnie – zaśmiał się. – Tylko mi go czasem nie pobij – zażartował. – Na razie.
- No, cześć – wyłączył się i skierował swoje kroki ku przedszkolu. Opiekunki Haru bardzo dobrze go już znały, więc nie potrzebował żadnych zaświadczeń od Makoto, że może przejąć nad nim opiekę. Chociaż Haru nigdy nie lubił, kiedy przychodził po niego; nie rozumiał, czemu. No on też zadowolony nie był, jak się te wszystkie laski do niego kleiły – tym bardziej dzisiaj – ale jakoś to znosił. – Haru, przyszedłem po ciebie – powiedział chłopcu, ignorując zauroczone przedszkolanki. – Idziemy?
- Dlaczego nie przyszedł tata albo ciocia Mashiro? – burknął niezadowolony.
- Tata ma dużo pracy, a ciocia się uczy. No chodź – wziął go za rękę. Po usłyszeniu takiego wyjaśnienia, musiał z nim pójść. Tata mu mówił, że powinien słuchać się starszych… Nawet jeśli to wujek Koji. Chociaż trochę dziwiło go jego dzisiejsze zachowanie. No bo zwykle był taki zabawny i w ogóle ze wszystkiego robił sobie żarty, a teraz jakiś taki niefajny się zrobił. Cały czas milczał.
- Wujku~ 
- Hm? – spojrzał na niego ciekawie.
- Coś się stało? – zapytał ciekawie, a Koji momentalnie się skrzywił. 
- Nie, nic – pokręcił głową. – Ale możemy trochę pomilczeć?
- Po co? – przekręcił głowę, na co szatyn jęknął pod nosem.
- Bo czasami nic nie mówienie jest lepsze – burknął.
- Czemu? – zaciekawił się.
- Bo… bo nie zawsze fajnie się gada o swoich problemach! 
- Problemy nie są fajne. O nich się nie gada – ofuknął się mały.
- No właśnie – przyznał mu rację Koji. – I dlatego wolałbym, żebyśmy dziś nie rozmawiali.
- Ale to znaczy, że masz problem, nie? Co się stało? – spojrzał na niego z uśmiechem, a Kawamura plasnął się w czoło. 
- Masz jakąś koleżankę? – zapytał z westchnięciem.
- No, Konami – skinął głową.
- A pokłóciłeś się z nią kiedyś?
- Taaaak… Dzisiaj ze trzy razy. Bo nie chciałem jej kupić testu ciążowego i podpasek – burknął, jakby dalej zaaferowany tą kłótnią. No przecież nie będzie jej latał do sklepu po takie niepotrzebne rzeczy! Tymczasem Koji patrzył na niego zdezorientowany i oniemiały.
- C-co ty mówisz?! – nagle przystanął i uklęknął przed nim. – Jaki test ciążowy?! Jakie podpaski!?
- No bo ona jest moją żoną – odparł chłopiec, jakby to było coś najzwyczajniejszego na świecie. Koji już kompletnie nic z tego nie rozumiał. Chyba będzie musiał pogadać z Makoto…
- Ale jak? Kiedy się pobraliście? I kto wam udzielił ślubu?! – z tej desperacji aż zaczął nim trząść.
- No dzisiaj… Przed obiadem Hiro był księdzem, w czasie obiadu – świadkiem. I w ogóle Konami urodziła mi synka! – mówił podekscytowany, a z Kojiego jakby uleciało całe życie. On zwariuje przez tego dzieciaka… Jak Makoto ogarnia, kiedy Haru mówi prawdę, a kiedy nie?!
- O Jezu… - odetchnął, z kolei chłopiec uśmiechnął się szeroko do wujka. Aaa, chciał go pocieszyć… Dziwną metodę wybrał, nie ma co. Ale skuteczną, bo Koji w końcu się uśmiechnął i poczochrał włosy Haru. – Oj, młody, jak dorośniesz to ci stawię piwo i zacznę wypominać te słowa – zapowiedział, śmiejąc się pod nosem.
- Ja już jestem dorosły! Mam żonę i dziecko! – odparł jak najbardziej poważnie.
- Taaak? A kto jest twoim dzieckiem? – zapytał rozbawiony.
- Hiro! – powiedział od razu, a Koji się roześmiał. Chyba współczuł temu chłopcowi. Najpierw ksiądz, a teraz dziecko swoich kolegów. Biedny Hiro…
Kiedy wrócili do domu, Kawamura dał chłopcu coś do jedzenia i jakąś mangę do poczytania (szczęśliwie miał na półce parę starszych serii dla młodszych męskich odbiorców), a sam wziął się za pisanie swojej powieści. Kiedyś pokazał Makoto parę swoich opowiadań i wierszy, które bardzo mu się spodobały. Po przeczytaniu ich kazał koledze napisać coś dłuższego i to, nad czym teraz pracował było tego owocem. Właściwie nie miał zamiaru tworzyć nie wiadomo, jak długiej historii – ledwo kilkunastorozdziałową opowiastkę, ale na początek tyle w zupełności wystarczało. Był już na piątym roku studiów i teoretycznie miał załatwioną pracę. Już pisał felietony do różnych gazet, raz na jakiś czas przeprowadzał jakieś wywiady, recenzował książki i filmy. Ogólnie trochę już zarabiał, chociaż ta praca nie była spełnieniem jego marzeń. Była taka… nijaka. No ale pewnie z czasem pojawi się jakaś lepsza… Chyba.
Haru wstał z kanapy i podszedł do niego, zapewne chcąc coś powiedzieć, ale akurat w tym momencie Kojiemu zadzwoniła komórka, więc odebrał. Spojrzał na wyświetlacz i dopiero potem odebrał.
- Słucham? – powiedział do telefonu.
- Cześć, Koji – usłyszał znajomy męski głos. Souji, jego kolega z redakcji czasopisma „Art Daily”. – Słuchaj, mam ogromną prośbę – aha, już czuł, że to nie będzie dla niego miłe.
- No? – westchnął.
- Shiina miała wypadek i wylądowała w szpitalu, więc teraz zostawiła nas jakby na lodzie… - wyjaśnił niepewnie. – Został nam do odbębnienia jeden wywiad. Ty już swoją część zrobiłeś, więc masz trochę czasu, nie? Oczywiście, dostaniesz premię w tym miesiącu – dodał pośpiesznie. Koji uśmiechnął się do siebie na wieść o dodatkowej kasie. – To jak?
- A mam wybór? – zaśmiał się, a jego rozmówca wyraźnie odetchnął z ulgą. – Tylko powiedz mi kto to jest.
- Laska z twojego uniwerka, Akane Hayasaki – odparł Souji. – Najzdolniejsza panna z wydziału ASP, ostatnio zdobyła pierwsze miejsce w ogólnokrajowym konkursie. Jej obraz wisi w galerii w centrum i tam właśnie macie się spotkać. Koniecznie weź z redakcji aparat, no i wiadomo, przygotuj jakieś sensowne pytania – powiedział.
- Dobra, czaję – Koji skinął głową, spisując wszystko na kartce, po czym schował ją do szuflady w biurku.
- I ani mi się waż jej podrywać! – dodał groźnym tonem. Souji znał go już dobrych parę lat, poznali się na uniwersytecie. On pomógł Kojiemu ogarnąć szkołę i ogólnie, pomagał mu całkiem często. A teraz załatwił mu tę pracę.
- Wiem! – obruszył się.
- No to okej. Pamiętaj, jutro, godzina dziesiąta w galerii – przypomniał.
- Spoko, nie mam sklerozy – sarknął Koji. – Na razie.
Odłożył komórkę na biurko. Najzdolniejsza laska na uniwerku? Nieźle. Pewnie niezła z niej ślicznotka… No i ciekawe, z którego jest roku.
Kompletnie zapomniał o tym, że Haru przy nim stoi i chciał się znowu zabrać za pisanie.
- Co piszesz, wujku? – zaciekawił się chłopiec. Widocznie przejrzał już te pięć tomików, które mu dał.
- Powieść – odparł, wzruszając ramionami.
- A o czym? – Koji widocznie jeszcze bardziej pobudził jego ciekawość.
- Hm. Trudno mi to jednoznacznie określić… - zastanowił się. – To o chłopaku, który został uwięziony w świecie podświadomości pewnej dziewczyny – powiedział jednym tchem.
- Nie rozumiem – chłopiec wydął usta. – Co to jest podświadomość? – przekręcił główką.
- To coś jak sen… - przez chwilę myślał nad odpowiednią definicją. Było to dość trudne. – Wiesz, że to jest, ale nie masz nad tym kontroli. 
- Czyli nie chcesz tego? – zapytał Haru.
- Tak to raczej nie działa… - oparł głowę na ręce. – To jest jakby samoistne…
- Samoistne? – znów nie zrozumiał.
- Czyli że jest samo przez się – wyjaśnił znowu. 
- Nie rozumiem – burknął malec. No trudno, żeby zrozumiał… - Ale to nic złego, tak?
- Zależy – zastanowił się Koji, a Haru zmarszczył brwi. – To znaczy, nie jest złe! Nie jest! – poprawił się od razu. Musiałby mu znowu wszystko od podstaw tłumaczyć, a nie chciało mu się, więc wolał się dostosować do jego dziecięcej wizji świata.
- Czyli jest okej! – uśmiechnął się wesoło.
- Taak… - westchnął. 
Chwała Bogu, że mały wydawał się być usatysfakcjonowany tym wyjaśnieniem i dał mu spokój. Chociaż przed tym powiedział, że chce być pierwszą osobą, której da to przeczytać. I że chce autograf. Ale i tak od razu mu powiedział, że nigdy nie będzie lepszy niż pan od Dragon Balla. 
Mashiro przyszła do domu jakieś dwie godziny później i zajęła się Haru, tym samym pozwalając Kojiemu zatopić się w świecie przez siebie wykreowanym. To był jeden z jego najlepszych sposób do zapomnienia o… wszystkim. Wpatrywał się w ekran jak zahipnotyzowany i jedynie czasami zerkał na klawiaturę laptopa w celu upewnienia, czy na pewno trafi w odpowiednią literkę. To był naprawdę fajny sposób na spędzenie wolnego czasu. Komórkę wyciszył i schował gdzieś pod poduszki, więc miał pewność, że mu nie przeszkodzi ani nie popsuje humoru. 
- Koji, chcesz coś zjeść? – zapytała Mashiro. 
- Nie, dzięki – odwrócił się do niej. – Makoto powinien za chwilę wrócić z pracy – poinformował ją.
- Okej – skinęła głową. – Stało się coś? – zapytała po chwili namysłu, na co jej brat westchnął ciężko.
- A dlaczego pytasz? – zapytał niezbyt zadowolony.
- Nie wiem, tak jakoś… - zawahała się. – Coś się stało, prawda? – zmartwiła się trochę.
- Taa.. Można tak powiedzieć – przewrócił oczami. – Laska mnie rzuciła… Albo ja ją? Hm. Nie wiem. W każdym razie, mało mnie już ona obchodzi – wzruszył ramionami.
- A co takiego się stało? – wzięła krzesło i się do niego przysiadła.
- Nie powinnaś iść do Haru? – zapytał zniecierpliwiony.
- Śpi – odparła krótko. – No więc?
- Miała innego faceta. Ja się wkurzyłem. Dzisiaj chciała pogadać, a ja… no miałem ją w dupie po prostu – wyjaśnił po krótce. – I błagam, nie pytaj, czemu byłem zazdrosny. Bo nie mam pojęcia – dodał.
- Wiesz, że to nie była zazdrość – westchnęła, ale on nic nie odpowiedział. – Weź trochę opanuj swoje ego, bo w życiu nie znajdziesz sobie laski na stałe.
- Daj mi spokój chociaż dzisiaj – jęknął. Wiedział, że ma rację, oczywiście, że wiedział. Ale co on na to mógł?! 
…Dobra, to zależało od niego. Ale nawet jeśli!
Walnął głową o biurko.
- Dobra, czaję – skinęła głową. – Ale to nie wszystko, nie? – uśmiechnęła się nieznacznie.
- No, spotkałem jeszcze tę nawiedzoną laskę. Ale ją też mam gdzieś – burknął Koji.
- Ano właśnie – skinęła głową z rozbawieniem. – Koleżanka was widziała i od razu przyleciała mi z newsem, że masz nową dziewczynę – zaśmiała się. – Wiesz, mówiła, że to taka piękność i w ogóle. A najlepsze jest to, że ją znała – zaciekawiła go tym.
- Och, siostro, mów dalej – wyszczerzył się łobuzersko.
- Ależ oczywiście, drogi bracie – też się uśmiechnęła. – Otóż, owa dziewoja zwie się Akane Hayasaki, studiuje na wydziale artystycznym. Jest na trzecim roku – wyjawiła zdobyte informacje. Koji miał wrażenie, że już to nazwisko słyszał.
- Młodsza? – chłopak uniósł brwi. – No to pora się zemścić – nagle się rozweselił. – Dziękuję ci, kochana siostro! – aż ją przytulił.
- Ależ nie ma za co! – zachichotała. – Ale dzisiaj ty zmywasz – uśmiechnęła się do niego niewinnie, na co pokazał jej język.

Makoto w końcu wrócił z pracy. Jednak nim otworzył drzwi do własnego mieszkania, zajrzał do Kojiego, by zdjąć z niego obowiązek opieki na Haru, który – jak się okazało – i tak zrzucił na siostrę. Ona też otworzyła mu drzwi i uśmiechnęła się przyjaźnie na jego widok.
- Hej – przywitał się. – Przyszedłem po Haru. 
- Już po niego idę – skinęła głową. – Wejdziesz?
- Nie, dzięki – pokręcił głową. – Innym razem – mrugnął do niej. 
Dwie minuty później dziewczyna wróciła, trzymając chłopca za rękę. Ten wydawał się być zadowolony z dzisiejszego dnia, a na widok taty, jeszcze bardziej się rozweselił. Widocznie miał dużo do powiedzenia…
- No to podziękuj cioci za opiekę i chodźmy zrobić kolację – zgiął się ku niemu i poczochrał mu włoski.
- Dziękuję – zwrócił się do Mashiro z uroczym uśmiechem.
- Nie ma za co – ukucnęła przy nim. – Przychodź kiedy tylko chcesz – dodała. – Ty też – spojrzała na Makoto.
- Dzięki – kiwnął głową. – No to idziemy. Na razie – pożegnał się, po czym razem z synem wszedł do mieszkania.

Koji rozglądał się po galerii, gdzie czekał na tę laskę, z którą miał przeprowadzić wywiad. Specjalnie siedział wczoraj do późna i układał jakieś sensowne pytania. Niespecjalnie znał się na sztuce w tym sensie, to była działka Shiiny – on zajmował się rubryką z literaturą i teatrem. No ale nawet taki laik jak on musiał przyznać, że obraz tej całej Akane był naprawdę świetny. W życiu by nie powiedział, że stworzyła go studentka – raczej wyrobiony artysta z pokaźnym dorobkiem. 
Na obrazie dominował kolor biały z domieszką czerwieni, gdzie młody mężczyzna pełnym żalu spojrzeniem wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. W jakiś sposób Kojiemu skojarzył się on z feniksem – być może była to sprawka piór przywiązanych do jego włosów, a może pomyślał o tym przez czerwone oczy. Nie wiedział, ale on właśnie przyszedł mu do głowy jako pierwszy. 
Dopiero potem zerknął na tytuł. 
„Siła”.
Całkiem nieźle dobrane.
Nagle usłyszał za sobą znaczące chrząknięcie, więc się odwrócił. A potem mina mu zrzedła i pomyślał, że on chyba śni. Jakiś koszmar. Jednak dziewczyna też wydawała się być tym zdziwiona.
- Powiedz mi, że nie nazywasz się Akane – jęknął.
- Akane Hayaski – przedstawiła się. – A ty tu jesteś, bo…?
- Mam przeprowadzić z tobą wywiad – odparł z boleścią. – Jestem tu w zastępstwie za koleżankę – zauważył znaczący uśmieszek dziewczyny. – Miała wypadek, jest w szpitalu. A także ma trzydzieści lat, męża i dwójkę dzieci. Nie jarają mnie mężatki, sorry – prychnął.
- Tak się powinieneś zwracać do kogoś, kto wyświadcza ci przysługę i poświęca swój czas na wywiad? – uniosła brwi do góry.
- A ty tak powinnaś zwracać się do starszych? – odpowiedział jej tym samym. – Dobra, nie mam czasu, żeby się z tobą użerać, za dwie godziny zaczynają mi się wykłady. Siadaj – nakazał, patrząc wymownie na jedno z dwóch krzeseł.
- A może ja ci nie wierzę, hm? – uśmiechnęła się niewinnie.
- Jezu, kobieto, ale ty masz problemy – warknął. – Masz, podziwiaj moją wizytówkę – warknął, podając jej kawałek papieru. – Dla twojej wiadomości, dziennikarstwo to mój drugi kierunek, ukończyłem parę kursów z tym związanych, więc mam o tym pojęcie – powiedział. – Zadowolona?
- Powiedzmy.

~*~

Tak, uwielbiam mu dowalać :3
Tsu też (co nie?) XD
No dobra, mam nadzieję, że nie było zbyt wiele błędów ^^"
I liczę na komentarze~! :D

9 komentarzy:

  1. hmm jak zwykle prawie idealnie PRAWIE gdyż:
    "to była działka Shiiny"
    Widać, że ktoś tu sie wzorował na Sakuraso no pet na kanojo:))
    Nie jestem zbyt dobry na wyłapywaniu błędów ani na pisaniu komentarzy ale widziałem mase anime więc bezproblemu wyłapie podobieństwa,nawiazania i tym podobne.
    A więc do nastepnej notki i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie :P Nie oglądałam Sakuraso no pen na kanojo xd Ale na pewno wyłapiesz w innych rozdziałach nawiązania do innych anime - czasami robię to nawet nieświadomie xd
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  2. Będę pierwszą osobą, która zostawi zacny komentarz...
    Nie no bez przesady...
    Ushio to jest super! Dzięki tobie mam chęci do odrobienia matmy... Albo ją dam Nagato...
    Mniejsza! Ja tu gadu gadu, a tu zajebiszczą notkę trzeba skomentować!
    A więc Koji :3 Zaczyna podbijać moje serce. Ja chce aby był z Akane! Te ich kłutnie są sou sweet
    No i nie wiem co napisać oprócz tego CO?!
    Haru jesteś za młody na miecie żony! I do tego dziecka!!
    No dobra ja już konczę ten zacnie nudny i bezsensowny komentarz i bięgnę ze łzami do lekcji.... Życzę dużo weny
    Kisu ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki mnie masz chęci do odrobienia matmy? O.O JAK?! XDD
      Rany, widzę, że Kojiego lubi coraz więcej osób... Biedny Makoto, on jest przecież głównym bohaterem! xDD
      Dziękuję ^.^

      Usuń
  3. eeeej! nie zdążyłam skomentować 3... :c wal się...
    Koji... haaaaah, więcej go. jest taki słodki. moje shipperskie serduszko mięknie.. serio. do szczęścia wystarczy mi Tsubasa, Koji i Akira <3
    no Koji pisze i jest zajebisty i słodki i wgl uwielbiam go~ też chcę TAKIEGO brata.
    Haru.... zdurniał do reszty? na co mu baba? z nimi są same problemy. tylko by manipulowały i portfel czyściły, wiem co mówię xD a do tego żona i dziecko, które jest księdzem. ja pierdole, jaka patologia xD
    Makoto powinien z nim pogadać poważnie... tak.
    no, heh. nie sądziłam że już ten wywiad wprowadzisz xD nah, jesteś pewna że na tym obrazie jest acet a nie laska? wygląda jak laska. nevermind xD Akane... wreszcie ktoś go ustawi do pionu. i nie, tym razem nie chodziło mi o TAKIE stawanie. chociaż... nie, nie tym razem xD
    nienawidzę pisać komentarzy na telefonie, ale potem nie bd mi chę chciało. cóż, tak bywa.
    weny xD (już ja się postaram, żeby jej nie brakło)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serduszko ci mięknie...? .___. Normalnie nie wierzę xDD
      Tyle wychwalasz Kojiego, że ojacię - szczerze to się nie spodziewałam xD Ale ok xD
      A co do Haru... Człowiek uczy się na błędach xD
      O_____O Ani przez chwilę nie pomyślałam, że to może być laska .___. Dopiero jak teraz tak mówisz... Aaa, nieważne! Uznajmy, że to facet xDD
      Cieszę się, że tym razem nie o takie stawianie ci chodziło C: XD
      Dzięki ;* xD

      Usuń
  4. Och, Koji, Koji ty to masz w tej notce pecha z kobietami :P Przy jego podejściu nie potrafię jednoznacznie określić, kto zachowuje się gorzej: Koji czy reszta dziewczyn? :P trochę taki biedaczek z niego, ale tak kończy się bycie kompletnie nieasertywnym… można powiedzieć, że ta jego eks zrobiła mu niejako przysługę uświadamiając jak czują się jego laski, z którymi gra na dwa fronty – wściekłe, smutne, upokorzone. Może coś się zmieni w jego relacjach damsko-męskich, co? ;) w każdym razie miał zjebany humor, ale dla swojego ulubionego przyjaciela – Haru – zawsze ma czas :D Przedszkolanki patrzą, gdzie nie powinny, ale niestety Koji ma je w dupie :P
    Rozmowa z Haru taka słodka, urocz i w ogóle xD te jego urocze pytania w stylu a gdzie, a po co, a dlaczego? :D tak, Koji musiał się nieźle wysilić, aby chłopiec był cicho… a i tak mu nie wyszło xD no peszek xD a jeszcze jak Haru okazywał zrozumienie dla słów wujka xD i opowiedział o swojej żonie xD i o dziecku, które w poprzednim wcieleniu było księdzem i udzieliło nieświadomie ślubu własnym rodzicom xD no kogo by ta opowieść nie rozczuliła i nie poprawiła humoru xD jeszcze Koji chce postawić mu piwo, no to Makoto już będzie wiedział, kto rozpoczął zapoznanie jego syna z alkoholem :P
    W domu miał w sumie dobrze, Haru bardzo łatwo jest czymś zainteresować :D no bo skoro książki, których chłopak chyba nawet nie potrafi czytać xD ach to kolega, wciska mu robotę :P chociaż, przynajmniej w odpowiednim momencie :P i proszę komu ten wywiad zrobi, słabą ma pamięć skoro jej imienia nawet nie pamięta xD jednak najpierw wywiad z nim przeprowadza Haru xD Biedny Koji nie mógł sobie zacząć filozofować, bo Haru będzie go wypytywał coraz bardziej, aż w końcu zejdzie na bardzo niewygodny dla niego temat xD bo zamiast Koji mu przytakiwać, zaczął rozmawiać jak równy z równym xD
    Mashiro to dobra siostra, a przynajmniej stara się taka być xD fajnie mieć kogoś komu można się wyżalić :D No i zdobyła dla niego informacje, Mashiro – detektyw xD jeszcze oddelegowała Haru, Makoto, ale czy on nie widział tej sugestii? Zaprosiła go do domu! Pustego domu! No chyba jaśniej się nie da! Idiota! xD
    Jego spotkanie z Akane w galerii, jak mógł się jeszcze nie połapać xD no, ale trudno i tak ich spotkanie przeciekało miłością w ogóle xD no po prostu wiadomo: od nienawiści do miłości :D
    I tym akcentem kończę tą wypowiedź :P Rozdział zajebisty :D
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
    Życzę weny ^^ Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kto nie znajdzie czasu dla Haru? xP Koji jest głupi, to nie dość, że rozmawia z dzieckiem jak równy z równym, to nie pamięta jednego imienia xD No smutno xD
      A Makoto też jest idiotą xd Przynajmniej w tych sprawach xd
      Też pozdrawiam ^.^

      Usuń

Obserwatorzy