Dedykacja

Cały ten blog dedykuję Soli :3
Gdyby nie ona, pewnie zakończyłabym pisanie tego na pierwszym rozdziale :)

Tablica ogłoszeń

1. Rozdziały pojawiają się nieregularnie.
2. Szablon zrobiła Tsuki, za co jej bardzo dziękuję :3
3. Bardzo proszę nie nominować mnie do żadnych klepanek - jestem za to wdzięczna, ale leń się odzywa i nie pozwala tego wszystkiego wypełniać xp
4. Wszystkie komentarze nie związane z rozdziałem/blogiem, proszę dodawać do zakładki SPAM.
5. Opowiadanie, które tutaj publikuję jest moją autorską pracą, dlatego proszę nie kopiować bez mojej zgody.
6. Nie jest to żaden fanfick.
7. Żadna z pojawiających się tutaj grafik nie należy do mnie.
8. Autorem cytatu w nagłówku jest Masashi Kishimoto.

Masz pytanie?

Chcesz mnie zapytać o coś dotyczącego bloga lub mnie samej?
W takim razie koniecznie odwiedź mojego aska!
http://ask.fm/Ushiox

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 6. - Sąsiad

Powiem szczerze, że prawie zapomniałam dodać rozdział xD A wszystko przez to, że przyszedł kurier (ja kiedyś wyjdę za kuriera, serio! xD) z moimi mangami *Q* Prophecy jest tak zajebiste, że normalnie no! *_* Polecam strasznie - myślę, że spodoba się fanom Death Note :3
No, w każdym razie, zapraszam do czytania ^_^

~*~

Makoto wychodził z mieszkania razem z Haru. Zamknął drzwi na klucz, po czym razem poszli do przedszkola chłopca. Rozmawiali sobie wesoło, jak to powinien im minąć dzień. No dobra, to Haru praktycznie cały czas gadał, co będzie robił i że musi się zaopiekować Konami i ich synkiem, to jest Hiroakim. Przez pierwsze paręnaście sekund, Makoto nie skumał, o czym jego syn mówi. No bo Konami – okej, jego koleżanka, ale Hiroaki ich dzieckiem?! Czy on nie ma aby gorączki…?
- O czym ty mówisz? – zapytał niepewnie.
- No ożeniłem się niedawno! – burknął.
- Słucham? – spojrzał na niego tępo. – Z Konami czy Hiroakim?
- Oczywiście, że z Konami! – obruszył się chłopiec. – Jak możesz mówić, że chciałbym być z Hiro!
- No przepraszam, przepraszam – zaśmiał się Makoto. – Ale to oznacza, że jestem dziadkiem?
- No – skinął głową. – Ale nic się nie bój! Tata Konami zgodził się na nasz związek! – oświadczył mu jak najbardziej poważnie. 
- Ach tak… To wspaniale… - naprawdę bardzo starał się nie parsknąć śmiechem, ale w końcu nie dał rady i został zrugany przez syna. 
Kiedy byli jakoś w połowie drogi, spotkali Mashiro. Dzisiaj był czwartek, więc nie miała zajęć: Makoto pomyślał, że ta to ma dobrze. Też chciałby chociaż jeden dzień wolnego w tygodniu… Chyba jednak bycie studentem nie jest takie złe.
Widząc ich, dziewczyna uśmiechnęła się wesoło.
- Cześć wam – przywitała się. – Idziecie do przedszkola? 
- Tak! – odpowiedział jej Haru. – Pójdziesz z nami? – zapytał.
- A pewnie, czemu nie – skinęła głową, po czym zerknęła na Makoto, jakby pytała go o pozwolenie.
- Nie byłaś w domu na noc? – zagaił brunet. Szli dość powolnym krokiem ku przedszkolu, mieli jeszcze dużo czasu.
- Ano nie – skinęła głową. – Zasiedziałam się u kolegi, zrobiliśmy sobie maraton filmowy. Te wszystkie łzawe romanse… Ryczałam ze śmiechu – wyszczerzyła się.
- Ach tak… - Czy ona powiedziała, że była na noc u faceta? Czyli ma chłopaka… No ale przecież nie musiała mu kłamać, że oglądali filmy. To znaczy, wiadomo, że raczej o szczegółach słyszeć nie chciał… Wzdrygnął się na samą myśl o tym. No bo jakiś facet ją… Jezu, nie. Musi się ogarnąć.
- Akira potrafi genialnie parodiować niektóre sceny – zaśmiała się na wspomnienie tej nocy.
- Akira?
- No ten kolega – Och, czyli nazywa się Akira… Z jakiegoś dziwnego powodu, Makoto stwierdził, że nie podoba mu się to imię. I jego nosiciel zapewne też. – Serio, momentami myślałam, że umrę ze śmiechu.
- No lepiej nie umieraj – zaśmiał się Makoto, czochrając jej włosy. Ale ten Akira mógłby. – Rozumiem, że teraz wybierasz się spać?
- Taak… Prześpię się z dwie godziny, a potem chyba pójdę na miasto z aparatem – uśmiechnęła się lekko.
- Możesz wpaść do nas wieczorem, Haru chętnie ci będzie pozował do zdjęć – zażartował.
- Tak, tak! Przyjdź do nas! – powiedział wesoło Haru.
- Och, a będę mogła zrobić ci zdjęcie? – uniosła brwi.
- No jasne! – przytaknął żwawo. – Już się przyzwyczaiłem, że każdy chce mieć moje zdjęcie – dodał narcystycznie, na co para spojrzała na siebie, a potem się roześmiali.
Przez resztę drogi Mashiro rozmawiała raczej z Haru niż z Makoto. Dla niego to może nawet lepiej… Jakoś tak nie uśmiechało mu się słuchać o jej chłopaku. Po prostu znielubił go z miejsca. No ale przecież jest dorosła, może robić co jej się podoba i tak dalej. On zresztą nie powinien się tym w ogóle przejmować czy martwić. To nie jego sprawa, z kim się umawia i co robi. Ale i tak… 
Nie, nie, nie. Nie powinien się tym interesować. Nie i już. On ma swoje życie, a ona swoje. No ale może zapytać Kojiego… prawda? Nic się przecież nie stanie… Chyba.
Kiedy dotarli do przedszkola (gdyby nie Haru, Makoto by poszedł dalej, bo był zbyt zajęty walką ze swoimi myślami, żeby ogarnąć, że już są na miejscu), przedszkolanka przypomniała Makoto, że w sobotę mają Dzień Sportu. Bez przerwy posyłała mu urocze uśmiechy, chociaż była naprawdę na tyle ładna, że było to zbędne. Mashiro z jakiegoś powodu jej nie polubiła, mimo że Haru mówił jej o niej mnóstwo dobrych rzeczy. No przecież ona się ewidentnie do niego przymilała! 
…To znaczy, nie żeby ją to jakoś denerwowało czy coś, ale… No jak tak można przy dzieciach! To bardzo niedojrzałe! Właśnie, chodzi jej tylko i wyłącznie o to. Nic więcej.
- Mam nadzieję, że i w tym roku się pan postara – zaśmiała się wdzięcznie.
- Ależ oczywiście – odparł pół-żartem.
- Tata wygra, jak zawsze! – zapewnił Haru. 
- Nie wątpię – powiedziała kobieta.
Mashiro przyjrzała się jej uważnie. Wysoka, bardzo kobieca, z długimi brązowymi włosami, spiętymi w koński ogon oraz o ślicznym uśmiechu. Miała niemalże idealną figurę i wypukłości tam, gdzie trzeba, co oczywiście podkreślała, wdzięcząc się do Makoto. A przynajmniej Mashiro tak to odebrała.
- Nie musisz już iść do pracy? – odezwała się do niego, przerywając ich iście uroczą wymianę zdań.
- O rany, faktycznie, zaraz się spóźnię – jęknął przerażony. – Będziesz grzeczny? – zapytał Haru.
- Będę! – zapewnił go.
- No to do wieczora – ucałował go w czoło. – Do widzenia – ukłonił się przedszkolance, co uprzejmie odwzajemniła. – Mashiro, wyśpij się dobrze – uśmiechnął się do niej i pobiegł do pracy. Na serio się spóźni, jeśli się nie pośpieszy.
Kiedy zostawił je same z Haru, atmosfera zrobiła się dziwnie napięta, mimo że uśmiechały się do siebie uprzejmie.
- Ja też już pójdę, Haru – Mashiro ukucnęła przy chłopcu. – Przyjdę do was wieczorem – powiedziała mu. Chciała pokazać tej głupiej przedszkolance, że jest o wiele bliżej z Makoto niż ona.
- Pewnie – skinął głową.
- No to pa pa – pomachała mu. – Do widzenia – wycedziła przez zęby z miłym uśmiechem.
- Do widzenia – kobieta zrobiła dokładnie to samo, po czym wzięła Haru do środka.
Mashiro westchnęła ciężko i ruszyła w drogę powrotną do domu. Co ona robi? To przecież nie jej sprawa, z kim Makoto się umawia… Ale z jakiegoś powodu była zazdrosna. Znaczy, to chyba była zazdrość. Nie była pewna. Chociaż nie rozumiała, czemu miałaby być zazdrosna o Makoto. No przecież się w nim nie zakochała!
Przystanęła.  
- Nie, oczywiście, że nie – próbowała przekonać samą siebie. – No chyba upadłam na głowę… - mruknęła i ruszyła dalej.
W mieszkaniu zastała brata, który leniwie jadł śniadanie. Najwidoczniej nie śpieszyło mu się na zajęcia, bo był jeszcze w piżamie, a na głowie miał szopę nie włosy. 
- Nie powinieneś się zbierać? – zapytała, wchodząc do kuchni.
- Mam zajęcia po południu – poinformował ją. – Ale i tak muszę zaraz zakuwać na historię literatury – skrzywił się. Wykładowca stwierdził, że lepiej będzie jak zrobi im parę mniejszych testów przed sesjami w styczniu. Super, tylko o tym marzył. Bo o ile teoria literatury czy interpretacje są spoko, tak historia już niezbyt przypadła mu do gustu. Na dodatek będzie musiał też się uczyć na egzaminy z kultury, języka japońskiego jako takiego, oczywiście gramatyki, będzie miał też osobny test z lektur… Tak, po prostu wspaniale. Na szczęście to dopiero po świętach. 
Wybrał sobie kierunek tak cholernie obszerny, że zawsze przed sesjami ubolewał nad tym wyborem. On był wtedy chyba jakiś niespełna umysłu albo naćpany, że wybrał sobie literaturę, skoro wiedział, ile jest przy tym roboty. To była pułapka, że tak łatwo dostał się na wybraną uczelnię. Zdecydowanie.
- Historię Japonii też masz, nie? – przysiadła się do niego.
- Taa… - jęknął. – Wiąże się z literaturą, także wiesz… Chyba umrę.
- Nigdy nie lubiłeś historii – zaśmiała się Mashiro. 
- No ale ty chyba też nie lubisz jakiegoś przedmiotu, co? – zapytał, popijając kawę z kubka z Shakespeare’m i jego „być albo nie być?”. 
- Taa, projektowanie graficzne i scenografia to zło – jęknęła. – A na początku wydawało mi się, że to takie proste studia… - I ona miała wyjątkowo obszerny kierunek studiów. Musiała opanować proces twórczy w fotografii klasycznej, kreacyjnej i użytkowo-reklamowej, wiedzę techniczno-technologiczną, historię fotografii, estetykę, kompozycję, aranżację planu fotograficznego i oczywiście, projektowanie graficzne oraz scenografię. Dodatkowo na koniec studiów jako pracę magisterską będzie musiała zebrać obszerną teczkę jej prac. Właściwie to ją tak nie przerażało – zdjęć swojego autorstwa, z których jest dumna ma aż nadto. 
- Miałem to samo…
Oboje westchnęli ciężko.
- Idę się przespać – dziewczyna wzięła swoją torbę i wstała z krzesła.
- A ja wkuwać… – odparł z męczeńską miną Koji. – A, właśnie – przypomniał sobie, wkładając brudne naczynia do zlewu. – Co tam u Akiry?
- Wszystko spoko – uśmiechnęła się. – Właściwie nic się nie zmieniło od liceum – powiedziała wesoło.
- No to super – odparł. – Niech wam się dobrze układa – zwichrzył jej włosy.
- Taa, jasne – parsknęła śmiechem i poszła do swojego pokoju.
Koji ogarnął się trochę, ubrał i uczesał, a potem wziął się za naukę: nałożył słuchawki na uszy, po czym otworzył książkę do historii literatury.  No niby przeszedł cały ten kurs szybkiego czytania, ale tak strasznie mu się nie chciało… Nie, musi się ogarnąć, inaczej w życiu się tego nie nauczy. 
Skupił się maksymalnie i zaczął uważnie studiować swoją książkę. Ze zgrozą odkrył, że nie pamięta kompletnie nic poza zagadnieniami, które mógł wyliczyć na palcach jednej ręki. Perspektywa wkuwania historii przez następny tydzień albo i więcej tak go przerażała, że chyba wolałby spędzić miesiąc na bezludnej wyspie tylko z Akane. To byłaby lepsza kara niż ta zdecydowanie zbyt gruba książka do historii.
Około trzynastej zaczynały mu się wykłady, na których – z racji zbliżających się kolokwiów – słuchał o wiele uważniej niż zazwyczaj. Na przerwach cały czas chodził z otwartą książką w ręku; mimo że był naprawdę zaczytany, z łatwością omijał przechodzących koło niego ludzi. Ma się tą podzielną uwagę. Tyle razy nie mógł się oderwać od jakiejś książki, że opanował to do perfekcji.
Po zajęciach poszedł znowu na wydział ASP. No skoro obiecał Akane, że znowu przyjdzie, to to zrobi, mimo że ma o wiele ważniejsze rzeczy do roboty. 
Tym razem nie czekała na niego na zewnątrz, a w tym samym pomieszczeniu, w którym byli ostatnio. Siedziała na stołku, czytając jakąś książkę z zaciekawieniem. Zauważyła obecność Kojiego dopiero, kiedy ten chrząknął głośno.
- Też masz jakiś egzamin? – zapytał i usiadł sobie na krześle, zrzucając torbę z ramienia. 
- Nie – odparła, zamykając książkę z hukiem. – Nie tylko studenci literatury czytają coś poza podręcznikami – prychnęła, po czym wzięła do ręki paletę i pędzel. 
- No różnie bywa – parsknął śmiechem..
- Siądź tak jak ostatnio – powiedziała i na powrót się skupiła.
- Tajes – westchnął i wykonał jej polecenie.
Tym razem jednak siedział w tej samej pozycji o godzinę dłużej niż ostatnio, co go naprawdę niezbyt ucieszyło. Mówił tej wiedźmie, że musi wkuwać na egzamin, ale ona tylko uśmiechnęła się podstępnie i z radością powiedziała, że dzisiaj będzie trochę dłużej, jakby specjalnie chciała zrobić mu na złość. Mała jędza. Już jej nigdy nie pomoże! 
Razem wyszli z budynku szkoły, jednak nie odezwali się do siebie ani słowem. Nie było to spowodowane ich niechęcią do siebie – tym razem winowajcami były książki: Akane najwidoczniej nie mogła oderwać się od lektury, a Koji był zmuszony do tego samego.
- Przepraszam… - usłyszeli kobiecy głos, więc oboje wyjrzeli zza książek. Stała przed nimi całkiem ładna, zgrabna dziewczyna. Najwidoczniej miała sprawę do Kojiego. – Moglibyśmy porozmawiać na osobności? – poprosiła go, na co ten jęknął w myślach, a Akane zaśmiała się cicho.
- Eee… jasne… - odparł niechętnie. – Do jutra – rzucił jeszcze koleżance i odszedł z dziewczyną gdzieś na bok. – Słucham – spojrzał na nią wyczekująco, mimo że wiedział, co ją do niego sprowadza.
- No więc… - dziewczyna się zająknęła. – Nazywam się Shiroki Megumi, jestem z tej samej uczelni, co ty, tylko rok niżej… - przedstawiła się tak szybko, że Koji ledwo zrozumiał, co ona do niego mówi. – Czy… czy nie chciałbyś się ze mną umówić? – wypowiedziała to chyba najbardziej znienawidzone przez Kojiego pytanie. 
- Mam już dziewczynę – oznajmił jej.
- Tak, wiem, ale… - wzięła głęboki wdech i wydech.
- Ale radziłbym ci się bardziej szanować – nie pozwolił jej dokończyć swojej wypowiedzi.
- Szanuję się! – zapewniła.
- Naprawdę? – uniósł brwi. – Czyli teraz szanująca się dziewczyna godzi się na bycie tą drugą? – zakpił. – Wybacz, ale nie.
- A jeśli zerwiesz ze swoją obecną dziewczyną, będę miała jakieś szanse? – zapytała.
- Nie sądzę – uśmiechnął się przepraszająco. – Ale jeśli kiedyś z nią zerwę, możesz próbować – wzruszył ramionami i ją wyminął. – Na razie – rzucił na odchodnym.

* * *

Makoto i Haru weszli po schodach na piętro i nawet nie zdążył wyjąć kluczy z kieszeni, kiedy zobaczył wkurzającą mordę jego sąsiada, który mieszkał naprzeciwko. Nie widział go jakiś czas, więc miał nadzieję, że może się wyprowadził albo umarł, ale jak widać, złego diabli nie biorą.
Był to Hideyoshi Takugawa. Najbardziej denerwujący osobnik na świecie, według Makoto i Kojiego. Był w ich wieku, zdał prawo i teraz prowadzi własną kancelarię prawniczą razem z kolegą, z tego co się wychwalał. Jednak był tak cholernie zarozumiałym człowiekiem, że za każdym razem, kiedy go widzieli, mieli ochotę walnąć go po tej brzydkiej mordzie.
- Cześć, transwestyto – zakpił Makoto, a Haru spojrzał na niego ciekawe. Co to transwestyta? 
Ta obelga odnosiła się do jego imienia, a raczej postaci mangowej, która również to imię nosiła i stworzyła swoją własną płeć. 
- Witaj, nieudaczniku życiowy – odgryzł się chłopak z kpiącym uśmieszkiem na ustach. Jak zawsze był pod krawatem, w garniturze i z aktówką w ręce. Miał czarne włosy (Koji jakiś czas temu zauważył, że chyba już siwieje), dokładnie uczesane i ułożone oraz brązowe oczy. Brzydki jak listopadowa noc. – Widzę, że twój bacho… dzieciak ma się dobrze – sarknął, patrząc na chłopca z pogardą.
- Nie obrażaj mojego syna – warknął rozzłoszczony. Obelgi pod jego adresem nie robiły na nim większego wrażenia, ale od Haru niech spieprza. – Nawet na niego nie patrz, bo jeszcze będzie miał koszmary w nocy.
- Ależ ja go nie obrażam. Ja mu współczuję, że ma tak beznadziejnego ojca – prychnął. – A do tego debil w sąsiedztwie – miał na myśli Kojiego. – Biedny, pewnie po takim dzieciństwie wyląduje za kratkami albo w psychiatryku – pokręcił głową, niby zasmucony.
- No, właśnie się zastanawiam nad przeprowadzką – Makoto nie dał mu się sprowokować. – Nie chciałbym, żeby musiał codziennie oglądać twoją głupią mordę. Jeszcze się będzie myślał, że wszyscy ludzie są takimi idiotami.
- Pewnie już tak stwierdził, widząc codziennie swojego ojca i jego głupiego kumpla – powiedział.
Makoto już miał mu zripostować, ale stało się coś o wiele lepszego. Otóż nagle drzwi od mieszkania Kojiego się otworzyły, a Hideyoshi dostał nimi po twarzy. Yamamoto musiał walczyć ze sobą, żeby się nie roześmiać – no musiał przecież chociaż stwarzać pozory dojrzałego przed synem. 
Zza drzwi wyjrzał Koji i widząc czerwoną twarz Hideyoshiego, który wydawał się być bliski płaczu, uśmiechnął się szeroko.
- Och, widzę, że mam idealne wyczucie czasu – zaśmiał się, przybijając sobie żółwika z Makoto. – Siema, nowy gatunku. Jak ci mija życie? – zapytał kpiąco.
- Zgłoszę was do prokuratury! – zagroził.
- Serio? – udali poruszonych. – I co im powiesz? Że przez przypadek dostałeś w twarz i prawie się popłakałeś? Rozumiem, to będzie sprawa na skalę krajową! Będziemy o tobie czytali w gazetach – prychnął Koji. 
- Zobaczycie, kiedyś wylądujecie za kratkami! – wrzasnął i zszedł po schodach.
- Pa pa~ - Koji teatralnie pomachał chusteczką za nim.
- Jesteś geniuszem – powiedział zaśmiany Makoto, kiedy zobaczył przez okno na klatce schodowej, że Hideyoshi wyszedł już z budynku.
- Ty też – przybili sobie piątkę. – Dobrze, że byłem w domu – wyszczerzył się, a potem zwrócił się do Haru. – O rany, biedny jesteś, wiesz? – spojrzał na niego ze współczuciem. – Musisz patrzeć na tę mutację genową… Pamiętaj, żeby nigdy nic nie brać od tego transa – ostrzegł go, a chłopiec skinął niepewnie głową. Koji także wiedział o „prawdziwej naturze” imienia Hideyoshiego, jego zdaniem pasowało mu jak ulał. No ale nawet bez tego mógłby robić za laskę. Bo męski to on na pewno nie był. Chociaż nawet jeśli byłby laską, nie dotknąłby go przez kij, przez szmatę. Fuj.
- Nie lubię tego transa, bo jest brzydki – burknął Haru, wyłapując to określenie od Kojiego.
- Mój syn – zaśmiał się Makoto i poczochrał mu włosy. – Jestem z ciebie dumny.
- Wychowałeś go na wartościowego człowieka – powiedział Koji z udawanym wzruszeniem, a potem razem się zaśmiali.
- Powiedz Mashiro, że czekamy na sesję zdjęciową – zażartował, otwierając drzwi do mieszkania.
- Jasne – skinął głową i też wszedł do swojego.
Podczas jedzenia kolacji, Haru jak zwykle opowiedział tacie cały swój dzień ze szczegółami. Oczywiście, bardzo dużą rolę w tym wszystkim grali Konami i Hiroaki oraz ta ich zabawa w rodzinę. Haru ciągle mówił Makoto, że za niedługo przyjdą do niego wszyscy razem i będzie mógł pobawić się ze swoim wnukiem. Mężczyzna oczywiście mu przytakiwał, ale skrycie miał nadzieję, że nic podobnego się tak naprawdę nie wydarzy. To znaczy, mógł ich zaprosić do domu – pewnie, czemu nie – ale tak, żeby nie kazali odgrywać mu dziadka czy coś. Jakoś nie widział się jeszcze w tej roli.
Ktoś zapukał do drzwi – zapewne Mashiro – więc wstał i poszedł otworzyć. Dziewczyna stała tam ze lustrzanką w ręku i wesołym uśmiechem na ustach. 
- Haru gotowy? – zapytała, wchodząc do środka.
- Nie wiem. Siedzi w łazience i podziwia swe oblicze – odparł żartobliwie, na co Mashiro zaśmiała się wdzięcznie. 
- To narcystyczne usposobienie ma po tobie, rozumiem? – spojrzała na niego rozbawiona.
- No oczywiście! Przecież kto, jak nie ja, jest najprzystojniejszym facetem na świecie!?
- Teraz nie rozumiem, jakim cudem dogadaliście się z Kojim – odparła. – On ma o sobie takie samo mniemanie.
- Oj tam, szczegółów się czepiasz – zaśmiał się. – Chcesz coś do picia? – zapytał, kiedy weszli dalej. – Kawa? Herbata? Sok?
- Sok będzie okej – odpowiedziała i usiadła sobie na kanapie. Szybciej przyszedł Makoto niż Haru, który w tej łazience siedział chyba wieki. Nawet ona jej tak długo nie zajmuje!
Jednak kiedy wyszedł wydawał się być zadowolony, a także bardzo… pachnący. Czuć było od niego wodą kolońską na parę metrów, a na dodatek miał we włosach mnóstwo żelu. Miał na sobie swoje jeansy i jedną z koszul taty, której rękawy mocno zakasał. 
- Łaał, Haru – powiedziała zaśmiana Mashiro. – Wyglądasz… niesamowicie – z wielkimi trudnościami powstrzymała napad śmiechu, przez co zrobiła się na twarzy czerwona jak piwonia. – Jak prawdziwy mężczyzna.
- No wiem! – odparł dumnie Haru.
Makoto tymczasem nie miał pojęcia jak na to zareagować. Płakać, śmiać się, interweniować? Wybrał czwartą opcję: facepalm. Ten chłopak doprowadzi go kiedyś do szaleństwa. Wziął nawet jego najlepszą koszulę! I pewnie wykorzystał większą część wody kolońskiej…
- Coś ty ze sobą zrobił? – jęknął, patrząc w szczególności na nażelowane, stojące włosy syna.
- No bo skoro ciocia ma mi robić zdjęcia, to trzeba się przygotować – wyjaśnił, jakby to było coś oczywistego.
- Tak, ale nie w taki sposób! – przewrócił oczami. – Idź się ubrać normalnie – nakazał.
- Nie! – założył rączki na klatce piersiowej.
- Haru – Makoto spojrzał na syna groźnie, ale ten mu nie ustępował. Patrzył w oczy taty uporczywie, wydymając przy tym usta, jakby na znak, że jest obrażony. No przecież nie docenia jego wysiłku, który włożył w swój wygląd. – Przebierz się.
- Nie – odwrócił głowę.
- Spokojnie – wtrąciła się Mashiro. – Tak też może być – puściła oczko Makoto. – Pomyśl, jak spojrzy na te zdjęcia za dziesięć lat, to będzie miał swoja nauczkę, a ty się będziesz śmiał – wyszczerzyła się, a on popatrzył na nią pobłażliwie. No ale w sumie…
- Dobra – westchnął. – Róbcie co chcecie – skapitulował. – Byle wyszedł z tego cało.
- Luz, nic mu nie zrobię – zapewniła. – Nikt mnie nie poinformował o skłonnościach pedofilskich, także nie masz się, o co martwić – zaśmiała się.
- No ja nie wiem – posłał jej rozbawione spojrzenie. – Kto wie, co ci tam w głowie siedzi. Coś cię w końcu z Kojim dzielić musi.
- To on jest pedofilem!? – wystraszyła się. 
- Nie, ale ty możesz być – wystawił jej język. – Skoro on ma jakieś zboczenia, to ty też musisz.
- A ty sypiasz u niego, że wiesz takie rzeczy? – uniosła brwi, a Makoto spojrzał na nią z obrzydzeniem.
- Nawet tak nie mów – powiedział. – Samo słuchanie o czymś takim jest okropne – aż się wzdrygnął.
- Ale czemu tata miałby spać z wujkiem? – odezwał się Haru. – Jak już, to z ciocią! Wujek i tak by mu nie pozwolił, bo mówi, że dziewczyny są lepsiejsze – powiedział zwyczajnie.
- Zabiję go – warknął Makoto. – A ty nie wygaduj głupot! – zwrócił się do syna. – Nie mów rzeczy, których nie rozumiesz – dodał.
- No ale co w tym dziwnego? – burknął chłopiec. – Dwaj chłopcy nie mogą spać razem, ale jak jest chłopak i dziewczyna to jest dobrze, prawda?
- Nie, nie jest – trochę się zdenerwował. – Lepiej opowiedz cioci, co dzisiaj robiłeś w przedszkolu – szybko zmienił temat. Z jakiegoś powodu się zirytował, a nie zdarzało mu się to często: wiedział, że Haru przecież nie mówi tego poważnie. Ale to całe „spanie z Mashiro” go w pewien sposób ruszyło. Nie to, żeby się w niej zakochał, czy coś – właściwie od tych sześciu lat nie pokochał żadnej kobiety, więc niby dlaczego teraz miałoby być inaczej? Mashiro jest tylko i wyłącznie jego koleżanką, nawet nie przyjaciółką. Zresztą, nawet jeśli w jakiś sposób by się w niej zakochał, to niby co on mógł zrobić? Nie ma szans, żeby chciała z nim być. Po pierwsze: ma chłopaka; a po drugie: szczerze wątpił, że dziewczyna w jej wieku chciałaby związać się z facetem, który samotnie wychowuje dziecko. I miał nadzieję, że tak zostanie. Bo nie chciał sprawić sobie i jej zawodu.

~*~

No... Także tego... Osoba na obrazu to facet, co by nie było nieporozumień xDD To znaczy, formalnie xD I pochodzi z mangi i anime Baka to Test to Shoukanjuu ni xd
Jestem pewna, że polubiliście mojego Hideyoshiego ♥ XDD
A, i mam małą prośbę: zagłosujcie w tej ankiecie :3 

1 komentarz:


  1. No! Wzięłam się za siebie i komentuję :) Bez zbędnych wstępów, przechodzę do rzeczy :P
    Och Makoto zazdrosny~ ;D nie powiem, męska zazdrość mnie bardziej kręci, jest taka lepsiejsza xD wyrazistsza, że tak to ujmę xD no bo wiesz, facet się nie pierdoli czy coś xD zresztą no ta ich zazdrość wychodzi słodko (ale taka raz za czas xD) a u kobiet to kurwa jaka podła xD – albo ja zawsze tak wszystko odbieram xD w każdym razie czemu Makoto się dziwi? Haru chociaż wie, jak powinna wyglądać rodzina – mama, tata i dziecko xD zrób im kiedyś kłótnie xD bo Konami się wściekła, bo Haru nie przyznał jej racji tylko się kłócił, czy coś xd okeeeej, a więc Makoto zazdrosny o Akire, kumpla z uczelni Mashiro, a ona o przedszkolankę Haru xd nie ma to jak konflikty xD ciekawe co z tego wyniknie xD
    Studia brzmią okropnie, takie też są, chyba jednak nigdy na nie, nie pójdę XD widzę nauka na okrągło, ale niech poczekają na sesje, tam dopiero trzeba zapieprzać xD no i Koji już grzecznie przychodzi do Akane xd a ona jeszcze mu tak wrednie nie pozwala się uczyć… pewnie wie, że to mu nic nie da xD takie smutne xD
    Hehehe, spoko sąsiad… prawnik xD no cóż, każdy lubi co lubi xD no i Haru uczy się nowych słów w stylu transwestyta xD no niech się nie czepia, sam ma dzieciaka w wieku pięciu lat xD taka tam patologia xD no, ale Hdeyoshi przesadził z nagonką na dziecko – miejmy nadzieje, że nie zajmuje się sprawami dzieci, Makoto mógł mu po ryju dać, BO dobry ojciec nie pyta tylko od razu robi limo napastnikowi xD Koji go jednak wyręczył, no i co za sąsiad, był nie stać przed drzwiami – głupek xD
    Och, modeling we krwi xD podziwia swe oblicze xD też tak mam, w dobrych… bardzo dobrych dniach xD jestem przed lustrem i „o boże, ależ jestem zajebista” xD no ale wracając do Haru to… lol xD zmarnował całą wodę kolońską, żel do włosów i zmiętolił koszulę taty – no życie, wymaga poświęceń, a trzeba o siebie dbać xD Mashiro ma racje, niech da spokój, za dziesięć lat będzie się z niego śmiać – jakie to okrutne w stosunku do Haru xD
    Jeszcze końcowa rozmowa o gejach ojca z synem – każdy musi ją przejść xD
    Zmykam na next’a ;D albo jednak rano to zrobię xD
    See Ya ;* ;) Dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy