Dedykacja

Cały ten blog dedykuję Soli :3
Gdyby nie ona, pewnie zakończyłabym pisanie tego na pierwszym rozdziale :)

Tablica ogłoszeń

1. Rozdziały pojawiają się nieregularnie.
2. Szablon zrobiła Tsuki, za co jej bardzo dziękuję :3
3. Bardzo proszę nie nominować mnie do żadnych klepanek - jestem za to wdzięczna, ale leń się odzywa i nie pozwala tego wszystkiego wypełniać xp
4. Wszystkie komentarze nie związane z rozdziałem/blogiem, proszę dodawać do zakładki SPAM.
5. Opowiadanie, które tutaj publikuję jest moją autorską pracą, dlatego proszę nie kopiować bez mojej zgody.
6. Nie jest to żaden fanfick.
7. Żadna z pojawiających się tutaj grafik nie należy do mnie.
8. Autorem cytatu w nagłówku jest Masashi Kishimoto.

Masz pytanie?

Chcesz mnie zapytać o coś dotyczącego bloga lub mnie samej?
W takim razie koniecznie odwiedź mojego aska!
http://ask.fm/Ushiox

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 9. - Wreszcie wolny!

Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale... To wszystko wina Tsu! Przez nią znowu zaczęłam dużo oglądać Kingdoma (polecam, tak btw.) XDD ...Chociaż... to jest tak zajebiste, że no... Nie no, jednak ją kocham ♥ xD
No, w każdym razie, zapraszam do czytania ^^

~*~

Koji szedł sobie przez korytarz z wyszczerzoną mordą. Cały emanował szczęściem, co wielu ludzi po prostu przeraziło. Co się z nim stało?
Oczywiście, cieszył się, że w końcu jest wolny, a co! Teraz nie musi już wydawać kasy na żadne prezenty – wszystko idzie do niego! I dlatego dzisiaj postanowił pójść z Makoto na piwo. Haru podrzuci się Mashiro (na pewno się ucieszy) i wszystko będzie spoko.
Ale był też inny powód jego szczęścia, mianowicie – dzisiaj po raz ostatni idzie spotkać się z tą wiedźmą. Jak on czekał na ten chwalebny dzień! Teraz to już w ogóle będzie wolny. Och, życie jest piękne. I na jego cześć poczyta sobie jakiś zajebisty poemat. Tak, to dobry pomysł. 
Wszystkie wykłady – nawet historia – minęły mu niesamowicie szybko i nim się obejrzał, siedział przed Akane. Wyczekiwał już tylko momentu, w którym wstanie i powie, że to już koniec. Najpiękniejszy moment w jego życiu nastanie już za parę chwil, już tak niewiele dzieliło go od wolności!
Zerknął na Akane, czego ona w ogóle nie zauważyła. Była zbyt wpatrzona w obraz, który już za chwilę miał być skończony, jakby Koji w ogóle nie istniał. No przynajmniej się nie odzywała. Bo nawet jeśli w jakiś sposób mu się spodobała, to dalej jej nie lubił. Fakt, że była ładna, ale to nie oznaczało, że zmienił zdanie o jej wrednym charakterku czy coś. Jest o wiele więcej fajniejszych dziewczyn na tym świecie.
- Jeśli myślisz, że skończę niedługo, to cię zawiodę – odezwała się nagle Hayasaki. – Jeszcze godzinka-dwie – dalej nawet na niego nie spojrzała.
- No ty chyba żartujesz! – wydarł się zrozpaczony.
- Ani trochę – pokręciła głową. – Sztuka wymaga czasu.
- Spadaj z tymi górnolotnym tekstami. Wiem, co to jest sztuka – warknął.
- Och, serio? – spojrzała na niego kpiąco. – Nie wyglądasz na takiego, co cokolwiek wie.
- Ha-ha-ha, bardzo śmieszne, normalnie pękam ze śmiechu – prychnął, krzyżując ręce na piersi. – Widocznie nie jesteś aż tak inteligentna, jak myślisz, skoro nie wiesz, że literatura to też sztuka.
- Ależ ja to wiem – skinęła głową. – Nie powiedziałam, że literatura nie jest formą sztuki. Powiedziałam, że ty nie wiesz, co to sztuka. To różnica – uśmiechnęła się złośliwie pod nosem. – Tak więc chyba jednak jestem aż tak inteligentna, jak myślę.
Koji prychnął pod nosem. A niech se gada! On jest wspaniały, inteligentny, wrażliwy na sztukę i w ogóle taki zajebisty! Ona tego po prostu nie może pojąć! Jest zbyt onieśmielona jego geniuszem! Zazdrości mu!
Nagle po pomieszczeniu rozbrzmiała jakaś piosenka, którą Koji od razu poznał. Siostra się dobija.
- No? – odebrał telefon, olewając Akane.
- No cześć. Dzwoniłeś od mnie wcześniej.
- Dzwoniłem – skinął głową. – Bo wiesz, chciałbym wyjść dzisiaj z Makoto na piwo, a Haru nie ma z kim zostać… 
- Aaach, rozumiem – zaśmiała się dziewczyna. – Chcesz, żebym się nim zajęła.
- Otóż to. Więc?
- Bim-bim-bęc – zażartowała złośliwie. – Jesteś na literaturze, a nie wiesz, że nie zaczyna się zdania od „więc”?
- Co wy dzisiaj macie z tym udowadnianiem mi głupoty?! – warknął do telefonu.
- Och, jest ktoś jeszcze?
- Ano jest – burknął. – Pewna superwkurzająca panna, której nie chciałbym nigdy w życiu spotkać – powiedział głośniej niż normalnie
- Pozdrów ją i przekaż, że jest mą bratnią duszą – odparła rozbawiona Mashiro.
- Nie powiem! – wydarł się do słuchawki. – No to co? Zostaniesz z Haru?
- Zostanę, zostanę – zgodziła się. – Ale przed tym pomożesz mi z czymś ważnym.
- Okej – uśmiechnął się. – To na razie. 
- Ej! A co z wyrazami podziękowania? – burknęła niezadowolona.
- Kocham cię i dziękuję całym sercem. Bywaj i niechaj ci los sprzyja! – powiedział dumnym głosem, na co jego rozmówczyni roześmiała się wesoło.
- No, i tak ma być! – powiedziała, po czym się rozłączyła. Natomiast Koji z uśmiechem schował komórkę do kieszeni. 
- Co, kolejną masz pannę? – prychnęła Akane.
- Nie. Moja kochana siostrzyczka – wystawił jej język. 
- Biedna dziewczyna – mruknęła Hayasaki. – Mieć za brata takiego debila…
- Oj, siedź cicho – burknął.
Po jakiejś pół godzinie nareszcie skończyli. Koji od razu chciał wyjść, ale właściwie wypadałoby zobaczyć finalną wersję obrazu, w którym on sam występuje… Nawet jeśli oznacza to te parę minut więcej w towarzystwie Akane. 
Ani trochę nie żałował, że został. Taki obraz naprawdę warto zobaczyć – jeśli ona nie wygra, to Koji nie wiedział, kto tego dokona. Nie wszystko było dokładnie, jak w tym pokoju, Akane puściła trochę wodze swojej wyobraźni, ale nie przesadziła i stworzyła coś niemalże genialnego. Koji nie miał już wątpliwości co do tego, że ona naprawdę ma talent i nie bez powodu studiuje na Akademii Sztuk Pięknych. 
Na obrazie dominowały żywe, ciepłe kolory, które jednak nie gryzły się ze sobą, a tylko wzajemnie dopełniały, tworząc coś na wzór nieco abstrakcyjnego tła. Postać Kojiego z kolei była nieco bardziej pastelowa, ale nie to zwracało uwagę. Jego uśmiech był tym, co przykuwało wzrok. Delikatny, rozmarzony, wesoły. Aż samemu chciało się uśmiechać.
- Ja na serio tak się uśmiecham? – zapytał, niedowierzając. 
- Oczywiście, że nie – prychnęła Akane. – Dodałam ci parę dobrych cech – stwierdziła.
- No tak – burknął nieco urażony. Mogłaby być delikatniejsza.
Właściwie to czasami miał fajną minę i faktycznie wyglądał przystojnie. Zastanawiało ją, o czym wtedy myślał. 
- A jaki jest prawdziwy temat? – zagadnął ją, w dalszym ciągu wpatrując się w malunek.
- „Marzenia” – odparła. 
- Pasuje – uśmiechnął się lekko. – Można by napisać do tego ciekawą interpretację – pomyślał na głos.
- Co? – zaśmiała się zdziwiona.
- A, sorry, zboczenie zawodowe – opamiętał się. – Chociaż… Jeśli wygrasz ten konkurs, to być może akurat ja będę pisał o tym artykuł – wyszczerzył się.
- W życiu na to nie pozwolę – prychnęła. – Nie dam ci tego spieprzyć.
- Jestem jednym z najlepszych w redakcji – uświadomił ją. 
- A potwierdzi to ktoś, kto nie jest kobietą albo gejem? – uśmiechnęła się do niego złośliwie.
- Wyobraź sobie, że nasza redakcja składa się większości z hetero facetów – odparł. – Możesz pytać, kogo chcesz – wystawił jej język. – Ach, no i jeśli faktycznie wygrasz w tym konkursie, żądam należnego powiadomienia i udziału w zyskach – zapowiedział.
- No chyba nie. Ty tylko siedziałeś.
- I przy okazji marnowałem czas, który mogłem spożytkować na, na przykład, pomaganie biednym i cierpiącym – uśmiechnął się nadzwyaczaj przyjaźnie. – To jak będzie? – uniósł brwi.
- Nie – odparła dobitnie. – Mogę ci za to co najwyżej kolację postawić.
- Och~ Zapraszasz mnie na randkę? – prychnął.
- No co ty. Sam tę kolację zjesz.
- Właściwie to mi to na rękę. Lepsze to niż spędzanie kolejnych chwil z tobą.
- Pierwszy raz w życiu się z tobą zgodzę.
- I dlatego nie będę już marnował życia przy tobie. Z Bogiem. Obyśmy się już nigdy nie spotkali – machnął ręką z pomieszczenia, zostawiając Akane samą.
- No lepiej, żebyśmy się jednak spotkali – mruknęła. Bo jeśli nie, to będzie to znaczyło, że nie wygrała konkursu…
Koji wrócił do domu koło siedemnastej, bo posiedział jeszcze trochę w bibliotece uniwersyteckiej – największą zaletą jego szkoły było to, że mieli ogromną, świetnie zaopatrzoną bibliotekę. Mógł w niej siedzieć długimi godzinami, a i tak byłoby mu mało. To jest takie piękne miejsce… Szkoda, że w niej nie mieszka.
Wszedł do mieszkania i niemalże od razu napotkał zdesperowany wzrok swojej siostry. No właśnie… Ona chciała od niego pomocy w jakiejś sprawie.
- Już, chwila. Daj mi tylko coś zjeść – parsknął śmiechem i poszedł do kuchni. W lodówce właściwie nic już nie mieli, przydałoby się zrobić zakupy.
…E tam, Mashiro pójdzie.
Na ladzie leżały dwie bułki, w które Koji zaczął wpatrywać się uporczywie. No to ma problem…
- Co jest? – zapytała Mashiro, siedząca przy stole.
- Słuchaj, potrzebuję rady – odezwał się poważnym głosem. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco. – Która bułka jest lepsza? – nagle się odwrócił, trzymając pieczywo w rękach.
- Hmm… To faktycznie trudny wybór – zastanowiła się. – Z jednej strony średniej wielkości, chrupiąca bułeczka, ale zapewne z powietrzem w środku, a  z drugiej – większa, ale już mniej apetycznie wyglądająca bułka… - zastanowiła się na głos.
- No właśnie! Dlatego właśnie te wybory są takie okrutne – jęknął. – Tą pierwszą się pewnie nie najem, ale wygląda tak apetycznie…
- Druga z kolei na pewno ma w sobie więcej wartości odżywczych – przytaknęła mu Mashiro.
- I co ja mam zrobić?
- W wypadku takich tragedii, większych od problemów Romea i Julii, rozwiązanie jest tylko jedno! – spojrzała na niego poważnie. – Zjedz je obie! – stwierdziła.
- Mashiro! Toż to genialny pomysł! Idealne wyjście z tej pozornie beznadziejnej sytuacji! – odparł Koji. – Teraz będę się do ciebie zwracał z takimi problemami codziennie! – zapowiedział.
W odpowiedzi Mashiro roześmiała się wesoło, a po chwili Koji do niej dołączył. Oboje uwielbiali te ich rozmowy – no chyba każde rodzeństwo miało takie swoje dziwactwa… CHYBA. Oni akurat tych dziwactw mieli jeszcze trochę w zanadrzu, ale nikt o tym nie wiedział. Musieli przecież przynajmniej grać normalnych…
- No dobra. To teraz poradź mi, z czym mam je zjeść – powiedział Koji, kiedy już trochę się uspokoił. 
- Polecam ser żółty i szynkę. Tylko to zostało w lodówce – odparła. – Trzeba zajść do sklepu.
- No wiem. W tym tygodniu twoja kolej – uświadomił ją Koji, zamykając tyłkiem drzwi od lodówki.
- Od kiedy mamy kolejki w robieniu zakupów? – uniosła brwi.
- Od teraz – mruknął, przygotowując sobie kanapki. – No, w każdym razie, w czym takim mam ci pomóc? – usiadł przed nią i wziął się za konsumowanie jedzenia.
- No bo… - odwróciła wzrok. – Zakochałam się.
Koji przez chwilę zamarł, zapominając nawet o oddychaniu.
- Nie gadaj! – odezwał się w końcu zdziwiony. – W kim?
- No tu jest właśnie problem… - przygryzła wargę, a Koji zmarszczył brwi. – Bo zakochałam się… yyy… no wiesz… - jąkała się.
- Właśnie nie wiem – uśmiechnął się pobłażliwie, odkładając na chwilę kanapkę. – Kto to jest? – spojrzał na nią, opierając głowę o rękę. – No dalej! Wstydzisz się powiedzieć to mi?
- Ale nie zemdlej. Ani się nie śmiej!
- Spoko – wyszczerzył się. – No to kto ci się tak spodobał? 
- Makoto – burknęła cicho, odwracając głowę. 
Kojiemu dosłownie szczęka opadła. Chyba zabije Makoto… Bo, jak zna tę ciotę, pewnie w tych sprawach potrzebne mu są jakieś ostre okulary. Że też tacy idioci chodzą po tym świecie.
- Jezusmariajózef – jęknął. – Tego się nie spodziewałem.
- No co ty – odparła.
- Ale serio? – spojrzał na nią z niedowierzaniem. – Makoto? Ten Makoto?
- Nom.
- Co się dzieje z tym światem – westchnął. 
- Och, spadaj – burknęła.
- No ale dobra – zmienił temat, na powrót biorąc się za jedzenie bułek. – Jak ja mam ci pomóc?
- No pogadaj z nim jakoś. On jest kompletnie ślepy! – jęknęła. – I nie mów mi nic o tym, że on dalej kocha Ayunę. Ja o tym doskonalę wiem.
- Nie zamierzałem ci o tym nawet wspominać – uśmiechnął się. – Ayuna jest dla niego ważna, ale to nie znaczy, że już nigdy nikogo tak nie pokocha. On też jest człowiekiem, a uczucia ludzkie ciągle się zmieniają. I nawet jeśli tak bardzo ją kochał, prawda jest taka, że powoli to uczucie blednie. Smutne, ale prawdziwe.
- Łał, nie spodziewałam się usłyszeć od ciebie takich mądrych słów – mruknęła zdziwiona.
- Wal się! – warknął, na co dziewczyna zachichotała cicho. – W każdym razie, pogadam z nim, spróbuję coś z niego wyciągnąć, ale cudów się nie spodziewaj. To mimo wszystko debil.
- Tak myślałam – westchnęła. – Dzięki – uśmiechnęła się lekko.
- Ależ nie ma za co – mrugnął do niej. Następnie zaczął się z niej nabijać, że w ogóle nie ma gustu co do facetów, a Mashiro w odwecie ukradła mu jedną bułkę. A niech głoduje za te swoje głupie żarty! Niech nawet z głodu umrze! Ona mu nie pomoże!
Około dziewiętnastej Koji wyszedł z Makoto, zostawiając siostrę z Haru.
- Kolację już jadł, więc nie musisz mu nic robić – poinformował ją Yamamoto. – Jak będzie niegrzeczny czy coś, to zagroź mu, że skonfiskuję figurki z DragonBalla, zawsze działa – wyszczerzył się, po czym sprawdził, czy jego syn aby nie słucha.
- Haru zawsze jest grzeczny, nie ma czym się martwić – uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Oj, zdziwiłabyś się – zaśmiał się. – Jakby coś się działo, to dzwoń,
- Stary, my idziemy tylko na piwo parę przecznic dalej. Nie zachowuj się, jakbyśmy się wybierali na wyprawę dookoła świata! – jęknął.
- Cicho siedź! Nie masz dziecka, to nie rozumiesz – fuknął na niego.
- Jasne, jasne – przewrócił oczami. – Chodź już, bo nigdy nie wyjdziemy. Na razie! – machnął do siostry i mrugnął do niej ukradkiem, kiedy zamykała drzwi. A gdy już ich nie mogła zobaczyć, trzepnął kumpla po łbie.
- Za co to było?! – wrzasnął.
- A tak jakoś mnie wkurzyłeś – odpowiedział spokojnie, ale Makoto tak tego nie zostawił i oczywiście odpłacił mu się z nawiązką. No cóż, kiedy Haru z nim nie ma, zachowuje się trochę mniej dojrzale. 
Usiedli przy jednym ze stolików w barze i poczekali, aż kelnerka do nich podejdzie. Nie było zbyt wielkiego ruchu, więc nastąpiło to stosunkowo szybko. Obaj zamówili po piwie i zaczęli gadać. Najpierw o jakichś bzdetach, a później Koji zszedł zręcznie na temat Mashiro, tak że Makoto nawet się nie zorientował, kiedy zaczęli o niej mówić.
- Jej zdjęcia są świetne! Serio ma talent – pochwalił ją.
- Spoko, ja to wiem – skinął głową. – A tak ogólnie, to co o niej myślisz?
- Jak to: co? No jest fajna – Makoto nie zrozumiał pytania.
- Nie o to pytam – Koji klepnął się w czoło. Co za sierota. – Lubisz ją?
- No raczej – mruknął biorąc łyk z kufla. – Nie rozmawiam z ludźmi, których nie lubię. Poza Ciotoyoshim – dodał.
- On jest w ogóle wyjątkiem od wszelkich reguł. W tym od reguł płci – zgodził się z nim. – Ale mniejsza o plebs. Gadamy o Mashiro.
- No. Jest spoko.
- A wygląd? Podoba ci się?
- Co cię wzięło na takie pytania? – Makoto ściągnął brwi. 
- No co, nie mogę już wiedzieć, co inni faceci myślą o mojej kochanej siostrzyczce?
- Dobra, czaję – zaśmiał się. – Jest ładna. Nawet bardzo.
Koji uśmiechnął się do siebie podstępnie. 
- Okej. Czyli widziałbyś ją jako potencjalną dziewczynę?
- Co. – Makoto spojrzał na niego tępo. – Jaką dziewczynę? Ty się słyszysz w ogóle?
- No serio pytam. Hipotetycznie rzecz biorąc, oczywiście.
- Nie no, jest ładna, miła i tak dalej, ale nigdy się nie zastanawiałem, czy mogłaby być moją dziewczyną… - mruknął.
- Czyli jednak… - westchnął. – Stary, jesteś debilem do kwadratu – oznajmił kumplowi z cierpiętniczą miną.
- Niby czemu?!
- Bo ja tak mówię! 
- Powinieneś się cieszyć, że ci siostry nie chcę uprowadzić, a nie! – obruszył się jego haniebną postawą.
- A co, zastanawiałeś się nad tym? – uniósł brwi, patrząc na niego z łobuzerskim uśmiechem.
- Jasne. Myślę o takiej opcji za każdym razem, kiedy spotykam piękną kobietę – odparł żartobliwie Makoto.
- O ty hultaju!
- O tak. Jestem taki okropny i taki zły. Na stos ze mną.
- Jutro z rana pójdę do księdza. Spodziewaj się egzorcysty w godzinach wieczornych. On wypędzi z ciebie siły nieczyste.
- Wyczekuję tego z niecierpliwością – przytaknął ze śmiechem Makoto.
Tak mniej więcej wyglądały ich rozmowy, kiedy trochę już wypili.
- A, co do Mashiro jeszcze – zagadnął Yamamoto.
- No? – Koji poderwał głowę do góry.
- Co mógłbym jej kupić jako prezent? – zapytał. – Co ona lubi?
- Prezent? Z jakiej okazji?
- Jako podziękowanie za te zdjęcia. Nie chciała pieniędzy, to zapłacę jej w inny sposób. Ale potrzebuję do tego twojej rady, żeby trafić z tym prezentem.
- Rozumiem, rozumiem – kiwnął głową. – Kup jej jakąś biżuterię. Najlepiej bransoletkę albo naszyjnik.
- Okej – odparł. – Ale i tak pójdziesz ze mną. Nie znam się na tym.
- No ja też nie! – obruszył się.
- Ale ty lubisz chodzić na zakupy.
- No i co – burknął.
- Jezu, no po prostu mi pomóż! – przewrócił oczami.
- Dobra… - wziął do ręki kufel.

~*~

Rozdział jakiś wybitny nie jest, ale fajnie mi się go pisało xD
Nadmienię, że akcja z bułkami jest na faktach xDD Inspirowane moimi rozmowami z siostrą ♥ xD
Liczę na komentarze~! :3 

5 komentarzy:

  1. CO MOJA WINA.
    A TO, ŻE JA ZACZĘŁAM OGLĄDAĆ TO NIBY CZYJA, HĘ?! xD
    Ale masz odpuszczone- jest Koji <33 Nie no... MahoMashi... Nope. nie czuję twgo, sory xD nie bd się nimi jarać. jak dla mnie mogłabyś zepchnąć ich nandrugi plan i dać.. no... Akire np. albo najlepiej całą moją trójcę, o. ^^
    i więcej Ciotoyoshiego! XD
    wgl Koji jest słodki. a Akane ładnie go spławia. lubie takie relacje, nie wiem w sumie czemu. no nevermind xD
    podejrzewam, że Akane wygra ten konkurs, kupi Kojiemu kolację a on złośliwie zamówi najdroższe żarcie... potem.ona wyjdzie "do wc" o spierdoli zostawiając mu rachunek. a resztę napiszę ci na gg xD
    koniec pierdolenia.
    amaen.
    i nie jezusmariajózef tylko jezu kurwa chryste xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czemu? ;_; xDDDD
      Akiry na pierwszym planie się nie spodziewaj, przykro mi XD
      Ja też lubię takie relacje, są zabawne xDD A co do tej kolacji - OKEJ XDD

      Z Bogiem xD

      Usuń
  2. Dobrze, wybacz, ale nie dałam rady skomentować rozdziału w nocy… Trochę przesadziłam z maratonek i było już przed czwartą, mama by mi kazała prąd płacić gdyby mnie nakryła xD Gra o życie normalnie :P
    Do rzeczy, Koji taki ucieszony z bycia wolnym <3 pewnie ten status w jego wykonaniu i tak nie potrwa długo xD a potem znowu dobije do Akane swojej pseudo dziewczyny xD ona w czasie malowania tak mu chamsko niszczyła marzenia, życie i w ogóle xD ale potrafił się odgryźć i ją olewać, no dla siostrzyczki wszystko xD fajną rozmowę prowadzili i ona go nie zawiodła, a szkoda… był zbyt szczęśliwy – życie nie jest takie łaskawe przecież xD no i te żądania przeprosin, skąd ja to znam :P chociaż w moją stronę, czyli podziękowania dla brata musiałam mówić w sposób „dziękuję panie” :P :P ech, żal xD hehe, dziewczyny się chyba na pewno dogadają xD wystarczy, że tematem będzie wyciągnięcie na wierzch brudów Kojiego xD nie potrafię sobie wyobrazić obrazu, w takich sytuacjach wole mieć obraz przed sobą xD a ja miałam taki zonk, czemu on wyraża aprobatę skoro tytułem jest glupota, ale widać jest bystrzejszy ode mnie i skumał, że z tym tytułem ściemniała xD „marzenia” no tak, Koji jest marzeniem wielu studentek xD pasuje xD hehe z tą samotną kolacją to mnie zmiażdżyła, mogła mu w sumie zrobić kanapkę… jakąś mało dobrą – śmiesznie by było xD no to ciekawe czy wygra konkurs… pewnie tak :P
    Och, wybór bułki jest taki trudny xD kilka ludzi maca te wyrób pieczywa xD jakież argumenty, moje rozmowy z rodzeństwem wiesz jakie były, nie do naśladowania xD ale aby mam materiały na Yagure i Hidana xD wracając, rozwiązanie problemu naprawdę genialne, nigdy bym na nie, nie wpadła xD no i ona mu się wyżala w sprawie chłopaka! Nigdy bym tego nie zrobiła xD mój brat by mnie wyśmiał albo stwierdził, że mój wybranek się mu nie podoba xD tak, miałam takie dwie sytuacje xD dobra, za dużo informacji ci udzielam, już nie zbaczam z tematu! Koji mnie zadziwia, faceci z reguły nie chcą by kumpel się związywał z ich siostrą, bo jak ją zrani no to jak z takim pić piwo? xD no, ale zgodził się go odpytać i w ogóle, złoty brat xD
    Jak go odpytywał o Mashi xD no czy Makoto nie poczuł w tym nic podejrzanego? :P to nie jest normalne, że się wypytuje o własną siostrę xD naprawdę potrzeba mu tej wizyty u optyka i jakiś oprawek, jak dętki od butelek najlepiej xD tak jak miał Stępień z 13 posterunku xD Hm? Biżuteria? O.O To chyba taniej by mu wyszło kupno zdjęć xD no ale zobaczymy, jak się te zakupy potoczą :D
    No to czekam na next’a :D
    Życzę weny i pozdrawiam ciepło :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akane lubi mu niszczyć życie :3 I w ogóle się nad nim znęcać :33 xDD Ale Koji znowu taką ciotą nie jest... xD
      Nie miałam odpowiedniego obrazu :c
      O, pomysł z kanapką dobry xD Ale ona będzie o wiele bardziej okrutna 3:> xD
      Prawda, że genialne?! Wiadomo, bo moje :3 xDDD Ja się jeszcze nie wyżalałam bratu ani siostrom w tych sprawach i... nie zamierzam xDDD
      Makoto jest głupi~ A przynajmniej... ty wiesz, o co chodzi xD
      Ano biżuteria, ale nie jakaś droga - mimo wszystko Makoto jakiś bogaty nie jest, także się nie dziw aż tak xd A może jednak zmieni zdanie~? ;>

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  3. A więc tak... Mam tylko pięć minut na napisanie komentarza więc się pośpieszę i z góry przepraszam za błędy....
    Po pierwsze przepraszam za długi brak komentarzy. Ale szkoła nie daje mi wolnego czasu nawet na pisanie notek z czego ubolewam boleśnie.
    Po drugie Akane. Z chęcią bym chciała mieć ją w swojej klasie, miałabym kogoś podobnego do mnie do rozmowy....
    Koji niepotrzebnie tak ją oceniasz! Ona jest DOBRA! Więc nie myśl tak... Ale opis tego obrazu był piękny, nawet moja wyobraźnia pomogła a od pewnego czasu odmawiała ze mną współpracy....
    Nie ma to jak na piwie wypytywać się o takie sprawy. No to tylko umieją faceci... Ale nie kobiety też więc sorry....
    Scena z bułkami przypomina mnie kiedy nie mogę się zdecydować które jabko wziąć, lub jaki kubek wybrać.... Wiem dziwna jestem, ale i tak to olewam.
    No i teraz ważne pytanie.....
    Kiedy następny rozdział?? Bo tu czekam i czekam i umieram... A to nie zawsze się dzieje O.o
    No dobra nie wiem co jeszcze dopisać bo czas mi się kończy ;/
    Tak więc życzę duuuuuuuuużo weny, powodzenia w szkole i czekam na szybkie pojawienie sie notki
    Kisu :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy