Dedykacja

Cały ten blog dedykuję Soli :3
Gdyby nie ona, pewnie zakończyłabym pisanie tego na pierwszym rozdziale :)

Tablica ogłoszeń

1. Rozdziały pojawiają się nieregularnie.
2. Szablon zrobiła Tsuki, za co jej bardzo dziękuję :3
3. Bardzo proszę nie nominować mnie do żadnych klepanek - jestem za to wdzięczna, ale leń się odzywa i nie pozwala tego wszystkiego wypełniać xp
4. Wszystkie komentarze nie związane z rozdziałem/blogiem, proszę dodawać do zakładki SPAM.
5. Opowiadanie, które tutaj publikuję jest moją autorską pracą, dlatego proszę nie kopiować bez mojej zgody.
6. Nie jest to żaden fanfick.
7. Żadna z pojawiających się tutaj grafik nie należy do mnie.
8. Autorem cytatu w nagłówku jest Masashi Kishimoto.

Masz pytanie?

Chcesz mnie zapytać o coś dotyczącego bloga lub mnie samej?
W takim razie koniecznie odwiedź mojego aska!
http://ask.fm/Ushiox

wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 10. - Centrum handlowe

Przepraszam za to tygodniowe opóźnienie m(_ _)m
Już tego nie zrobię ;-; Darujcie mi życie ;___;
XDD
Postanowiłam zmienić dzień dodawania rozdziałów na wtorek, bo mi tak łatwiej xd 
I... to tyle xd
Miłego czytania~! :3

~*~

Makoto wszedł do przedszkola, by odebrać Haru. Bóg go kocha – akurat wtedy, gdy tego potrzebował, mógł wyjść z pracy wcześniej, a skoro już mógł, to postanowił, że dodatkowo spędzi ten czas z Haru. Koji obiecał mu, że przyjdzie, jak tylko skończą mu się wykłady, czyli – Makoto spojrzał na zegarek – teraz.
- Dzień dobry – przywitała go jedna z przedszkolanek. Ta, która najczęściej z nim rozmawia i ta, której Mashiro chyba nie lubi. Właściwie Makoto nie bardzo rozumiał, dlaczego Kawamura za nią nie przepada, była miłą osobą. Przynajmniej jak dla niego. Ale dzisiaj wydawała się być jakaś skrępowana i traktowała go z dziwnym dystansem… Ubrał się dziwnie? Miał coś na twarzy?
Rozejrzał się niepewnie po przedszkolu. Wszystkie inne dorosłe osoby patrzyły na niego z tą samą miną.
- Mam coś na twarzy? – zapytał, na co kobieta momentalnie się speszyła.
- Nie, skądże… - przez chwilę Makoto wydawało się, że zarumieniła się. – Ach, dobrze, że Haru nam wszystko powiedział – uśmiechnęła się do niego z lekkim zakłopotaniem. – Wygłupiłabym się, pytając pana, czy by się pan ze mną nie umówił – podrapała się w głowę zażenowana.
- Yy… Ach tak? – Makoto nie wiedział, co na to odpowiedzieć. No bo co ona tak nagle z tym wyleciała? Znaczy, już jakiś czas się tego domyślał, ale jakoś średnio widział ich razem, więc grał głupiego. 
- Tak! No ale nie wygląda pan na… no wie pan… - znowu się zakłopotała, na co mężczyzna ściągnął brwi.
- No właśnie nie za bardzo… Może by mi to pani jakoś przybliżyła? – zaproponował z nutką sarkazmu w głosie. Nie mógł się powstrzymać, trochę go to mimo wszystko bawiło.
- Że jest pan innej orientacji – odparła.
Makoto spojrzał na nią jak na jakiegoś kosmitę. ŻE CO JEST?! Niby skąd jej się to wzięło? Nigdy, NIGDY nie był przecież w przedszkolu z żadnym facetem ani nic.
- …Pani żartuje, tak? – spojrzał na nią błagalnym spojrzeniem, po czym zaśmiał się nerwowo. – Nie wiedziałem, że mamy dzisiaj Prima Aprilis – odwrócił wzrok, próbując jakoś z tego wybrnąć.
- Przyznam, że chciałabym, ale Haru już wszystko wygadał – wyjaśniła kobieta, a Makoto już w ogóle stracił wiarę w ludzkość i swojego syna. Co ten dzieciak znowu naopowiadał innym?!
- Haru… Na pewno nie mówił o mnie. Ja nie jestem gejem – wyznał.
- Podobno powiedział pan, że sypianie z mężczyzną to nic złego, a z kobietą już tak… (Rozdział 6.)
- SŁUCHAM!? – wytrzeszczył na nią oczy. – Ale to nie tak! Zupełnie nie tak! Ani trochę! To naprawdę nie tak! Ja… czułem się wtedy gorzej i majaczyłem! Tak, właśnie! Haha… To nie było na serio. Jestem stuprocentowym hetero. Naprawdę. Proszę mi wierzyć – zaczął wszystko gorączkowo tłumaczyć. Musiał to jakoś sprostować przecież! Nie może pozwolić, by chodziły takie plotki! 
- Ach… Czyli to nieporozumienie? – kobieta widocznie się rozpogodziła. – W takim razie, może się umówimy?
- Eeee… Nie wiem, jak to powiedzieć… Yyy… Mam już chłopaka – powiedział z rozpędu, po czym zamarł. – Znaczy się, dziewczynę! DZIEWCZYNĘ! 
Widocznie przedszkolanka chciała mu już coś odpowiedzieć, ale wtedy do przedszkola wszedł Koji. I – jak na złość – widocznie był w humorze do odwalania jakichś głupich scenek. 
- Siema, kochanie~ - mruknął mu do ucha, wieszając się na nim. Makoto przez chwilę pomyślał, że dzisiejsze wybieranie prezentu dla Mashiro zamieni się w wybieranie trumny dla Kojiego. Tak. – Nasze plany dalej aktualne? – uśmiechnął się do niego szelmowsko. Yamamoto nawet nie chciał zerknąć na przedszkolankę, która zapewne stała jak wryta i wpatrywała się w nich, jak w duchy. – Hm? Coś się stało? – zapytał niby to z troską, widząc, że jego przyjaciel się nie odzywa.
- Spierdalaj, idioto! – warknął głośno mężczyzna, co innych tym bardziej wprawiło w osłupienie. Starsi pracownicy przedszkola spojrzeli na Makoto z nieukrywaną dezaprobatą. „Młody jeszcze, to pewnych rzeczy nie rozumie”, powiedziała jakaś pani.
Makoto zakrył twarz z zażenowania, po czym szybko się odwrócił i wyszedł z przedszkola. Koji szybko za nim wybiegł, co zapewne wyglądało dość niejednoznacznie.
- Ej, czekaj! Zapomniałeś kogoś! – krzyknął.
- No na pewno nie ciebie! Ty tam pasujesz idealnie! – odparł rozzłoszczony.
- A Haru? – zapytał Koji.
- Kurwa – Yamamoto przystanął i z cierpiętniczą miną zawrócił do przedszkola. Szybko wziął stamtąd syna i poszli razem z centrum handlowego. Po drodze Makoto bardzo dobitnie wyjaśnił Haru, że nie wolno rozpowiadać takich rzeczy w przedszkolu. I że spanie z kobietą nie jest złe. 
Tymczasem Koji zaśmiewał się z kumpla do łez. Makoto gejem… A on miał być niby jego chłopakiem? Na myśl o tym, Kawamura wybuchł jeszcze głośniejszym śmiechem. Nie wiedział, co się dzieje z tymi ludźmi, ale chyba cofają się w rozwoju. Poza nim, oczywiście. On jest zajebisty. 
- Nie śmiej się! – burknął w dalszym ciągu rozeźlony mężczyzna. – Gdybyś nie przyszedł, wszystko byłoby okej!
- Jasne, jasne, przepraszam, że żyje i w ogóle… - na chwilę się powstrzymał od śmiechu, ale nie trwało to zbyt długo i ponownie zaczął nabijać się z przyjaciela. 
- Ale przecież tak powiedziałeś… - powiedział cicho Haru. – Powiedziałeś! – powtórzył głośniej.
- Źle mnie zrozumiałeś – jęknął mężczyzna, na co chłopiec wydął usta.
- Co to jest w ogóle gej? – zapytał lekko obrażony. Koji znowu parsknął śmiechem.
- To… Porozmawiamy o tym później, dobrze? Ulica to raczej nie najlepsze miejsce na takie tematy – uśmiechnął się przyjaźnie do syna, czochrając mu czuprynę. Haru niechętnie, ale skinął główką. Z kolei Koji zaczął coś poburkiwać pod nosem. A mogło być tak zabawnie! Makoto niszczy mu satysfakcję z żartowania z niego, idiota jeden…  - Ach, właśnie, Koji – nagle Makoto uśmiechnął się wesoło. – Przed centrum handlowym musimy jeszcze gdzieś wstąpić – poinformował go.
- Serio? – spojrzał na niego nieufnie. - …Gdzie?
- Do salonu pogrzebowego, wybierzesz sobie jakąś ładną trumnę – wyjaśnił z tym samym wyrazem twarzy. 
- Ej, no co ty! Dalej jesteś o to zły? – jęknął Koji.
- Oczywiście, że jestem, niewypale jeden! – odparł. – To przez ciebie te wszystkie nieporozumienia! Baw się w homosów z kim innym – warknął.
- Homosów? – zapytał Haru, przyglądając się tacie z zaciekawieniem, na co ten skrzywił się znacznie.
- Widzisz? Znowu. To wszystko twoja wina – burknął mu, po czym zwrócił się do syna. – To znaczy to samo, co gej. Czyli wytłumaczę ci potem.
- Teraz! Przecież nikt nie słucha! – nalegał chłopiec. Był przecież ciekawy! Tacie nic się nie stanie, jak mu powie, co to jest, nic mu się nie stanie, prawda? Dlaczego tak strasznie nie chciał mu odpowiedzieć?
- Dobra, Haru, ja ci powiem – wtrącił się Koji, a on spojrzał na niego z uwielbieniem. Z kolei Makoto kręcił przecząco głową, wpatrując się w kumpla, jakby chciał mu wywiercić dziurę w czole. Jeżeli powie cokolwiek niedostosowanego do wieku Haru, to mu wpieprzy. – Gej to facet, który nie lubi kobiet, tylko innych facetów.
- Czyli jak ty i tata! – uśmiechnął się uroczo, natomiast Kawamura skrzywił się z obrzydzeniem.
- Nie. Ja i tata nie jesteśmy gejami. Tylko zwykłymi kumplami. Geje to coś więcej.
- Coś więcej? – przekręcił główkę. – To znaczy, że się przytulają?
- No… tak – skinął głową.
- I całują?
- No.
- I robią dzieci? – po tym pytaniu Koji i Makoto zamarli. Jednak tym razem to Yamamoto zaczął się chichrać pod nosem. I właśnie dlatego chciał mu to wyjaśnić w domu, na spokojnie. Ale nie, po co, lepiej robić sobie problem na ulicy i tłumaczyć małemu dziecku różnice w orientacjach seksualnych. Pewnie.
- Nie… Yyy… Geje nie mogą mieć dzieci – odparł Koj, gromiąc Makoto wzrokiem. Jak on go wychował, że Haru nie wie, takich rzeczy?!
- Dlaczego?
- Bo dzieci mogą mieć tylko mężczyzna i kobieta.
- Dlaczego? – zapytał ponownie. Robiło się coraz ciekawiej! 
Koji zerknął błagalnie na kumpla, który cisnął z niego bekę życia. No dobra, no! Nie wiedział, że będzie mu to tak trudno wyjaśnić! Nie jego wina! Myślał, że dzieci są obeznane trochę bardziej w tych tematach! On był!
…Chyba. Nie no. Na pewno był. W końcu już w przedszkolu miał powodzenie…
- To ci już wyjaśnię potem, okej? – w końcu Makoto się wtrącił. Dobra, raz na jakiś czas może pomóc temu idiocie. – Chodźmy już do tego centrum.
- Okej… - burknął mały i pierwszy wszedł do wielkiego budynku przez drzwi obrotowe.
- Stawiasz mi piwo – Makoto uśmiechnął się triumfalnie do przyjaciela.
- Spadaj – wystawił mu język.
Chodzili po przeróżnych sklepach w poszukiwaniu jakiegoś fajnego i mało drogiego prezentu do Mashiro, ale nawet po godzinie nic nie znaleźli. To znaczy, widzieli parę fajnych naszyjników czy bransoletek, ale one były tak strasznie drogie… Makoto odpuszczał sobie za każdym razem, kiedy zauważał cenę. Nie wiedział, że są liczby, które mają tyle zer! A na dodatek Haru zażyczył sobie jeszcze jakiejś wypasionej zabawki. Tata oczywiście się nie zgodził (no przecież nie sra pieniędzmi!), więc chłopiec się obraził na niego śmiertelnie. Po prostu genialny dzień.
- Jesteś głodny? – zapytał syna, ale on nie odpowiedział, tylko skrzyżował ręce na piersi i z dumą odwrócił głowę. Makoto westchnął ciężko. – Dobra, to my z wujkiem idziemy na pizzę, a ty tu sobie posiedź. Za chwilę wrócimy – ruchem głowy nakazał kumplowi iść za sobą. W pierwszym momencie Koji pomyślał, że może fajniej byłoby mu zrobić jakiś udawany foch, ale nie zdążył się dobrze namyślić, bo Makoto pociągnął go za fraki i po prostu wrzucił do najbliższej pizzerii. 
- Myślisz, że to zadziała? – zapytał niezbyt przekonany Kawamura.
- Zawsze działa – wzruszył ramionami. Oczywiście cały czas miał na oku syna, ale tak, żeby ten tego nie zauważył. Niech sobie myśli, że tata jest zły.
Zamówili pizzę, taką, którą Haru lubi i usiedli przy jednym ze stolików, które znajdowały się przy szybie. Póki co chłopiec dumnie siedział na ławce, a jego mina wskazywała na to, że nie zamierza się z niej podnieść. Jednak kiedy kelner przyniósł im dużą, smacznie wyglądającą i pachnącą pizzę, chłopiec zerknął z niezadowoleniem na tatę i wujka, a ci udawali, że tego nie widzą i zajadali się przysmakiem. W końcu Haru zszedł z ławki i niechętnie podszedł do nich ze skwaszoną miną.
- Coś się stało? – zapytał Makoto, niby zdziwiony.
- Jestem głodny… - burknął chłopiec, odwracając głowę.
- Och. Teraz? Jak pytałem, to chyba nie byłeś głodny? – uniósł brwi, z rozbawieniem przypatrując się reakcjom syna.
- Ale teraz jestem!
- A masz mi coś do powiedzenia? – Makoto uśmiechnął się lekko.
- Prze… praszam… - mruknął, wydymając usta.
- No dobra, to siadaj – odsunął jeden stołek, na którym usadowił się chłopiec, po czym zawołał kelnera i poprosił o jeszcze jedno nakrycie. – Widzisz? Mówiłem – wyszczerzył się do kumpla, kiedy Haru zajadał się pizzą.
- Opatentowane, co? – parsknął śmiechem.
- Już dawno – odparł, jakby z dumą. 
- Ale prezentu dla Mashiro to już nie umiesz wybrać – powiedział złośliwie Koji.
- Spadaj. Znajdę coś – burknął.
- Hm? To my szukamy czegoś dla cioci? – zdziwił się chłopiec, przerywając na chwilę jedzenie.
- No tak – przytaknęli.
- Czemu mi nie powiedzieliście? – zapytał z pretensją w głosie. – Cioci wystarczy kupić jakiś fajny odrzutowiec przecież!
- Nie, nie sądzę, żeby był jej potrzebny odrzutowiec… Co nie, Koji?
- Taaa… Na gwiazdę zawsze chciała modele gundamów – przypomniał sobie.
- Serio? – zaśmiał się Makoto. – Też mi się zawsze podobały, jak byłem mały – przyznał.
- Nie. Ona je chciała w licem – odparł całkiem poważnie.
- A co to gundam? – zapytał Haru.
- To taki wielki robot. Kiedyś obejrzymy razem którąś z serii Gundama. Ale to jak trochę podrośniesz.
- Nie łudź się, że „jak trochę podrośnie” to będzie z tobą siedział wieczorami w domu i oglądam Gundamy – zaśmiał się z niego Kojiego.
- Na pewno znajdzie dla mnie czas! – powiedział Makoto. No raczej, że znajdzie! Przecież jest takim fajnym tatą! Kto by nie chciał spędzać z nim czasu? Haru to wie i go docenia, i dlatego nawet jak podrośnie, będą ze sobą często przebywać!
- Jasne, jasne…
Haru ich nie słuchał. Mimo wszystko, pizza ważniejsza.
Kiedy skończyli jeść, udali się w dalsze poszukiwania jakiegoś fajnego prezentu. Stwierdzili już, że to niekoniecznie musi być biżuteria, nawet Koji stwierdził, że aż żal kasy na takie bezsensowne świecidełka. Dobra, lubił zakupy i tak dalej, ale jakieś sensowne, a nie takie małe pierdoły, których i tak nie widać. Już lepiej jakąś książkę kupić…
- Poczekaj chwilę! – z tymi słowami wbiegł do najbliższej księgarni. Makoto z kolei przewrócił wymownie oczami. Ta, chwilkę. Znając jego, będzie tam teraz siedział co najmniej pół godziny i szukał jakiejś książki. Koji podszedł do regału opatrzonego napisem „bestsellery”, z których szybko wybrał jakieś dwie książki, po czym podszedł do kasy i za nie zapłacił. – Już jestem.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z prawdziwym Kojim? – wydukał przerażony Makoto.
- Co? – nie zrozumiał.
- Ty NIGDY tak szybko nie wychodzisz z księgarni! Co ci się stało?!
- A, no bo teraz po prostu zauważyłem najnowszą powieść Stephena Kinga, ostatnio nigdzie nie mogłem jej kupić, więc się długo nie zastanawiałem. No i zaciekawiła mnie też ta, to ją też wziąłem – wzruszył ramionami. – No, możemy iść.
Siedzieli w tym centrum handlowym jeszcze ponad godzinę i kiedy stracili już nadzieję i mieli się poddać, przed nimi ukazał się istny raj, który wskazał im Haru. Był to całkiem spory sklep z najróżniejszymi przedmiotami – od końskich masek i pierdzących poduszek, przez upominki związane z Tokio, po instrumenty (brakowało tam chyba tylko fortepianu….). Makoto i Koji rozejrzeli się uważnie i po jakimś czasie wspólnie doszli do wniosku, że najlepsza z tego wszystkiego będzie perkusja… Ale potem przypomnieli sobie, że Mashiro nie umie grać na perkusji. Następna była pozytywka – Mashiro jest za duża na takie rzeczy. Potem kolekcja znaczków pocztowych – nie, to dla ciot. Płyta Nirvany – ona ich w ogóle lubi? W końcu, w akcie desperacji, Makoto wskazał na model jakiegoś robota do składania.
- No weź! Kupujesz prezent kobiecie! Człowieku, ty na serio już zapomniałeś, że im podoba się co innego? – Koji klepnął się w czoło.
- Nie mam już siły, no! – jęknął Makoto. – Ciągle natrafiamy na coś fajnego, ale ostatecznie rezygnujemy! Jak tak dalej pójdzie, to nie kupimy nic do końca roku!
- Na coś fajnego? Uważasz to – znowu wziął do ręki album ze znaczkami pocztowymi – za fajne? – uniósł brwi.
- Dobra, prawie wszystko było fajne – zreflektował się. 
- Tatoo~ Chodźmy już – Haru pociągnął go za rękę. – Nudzi mi się! I nogi mnie bolą! – marudził.
- Poczekaj jeszcze chwilkę – poprosił. On też chciał już wracać.
- Szukają panowie czegoś dla kobiety? – nagle koło nich pojawiła się jakaś dziewczyna, wyglądała na licealistkę. Spojrzeli na nią zdumieni. – Przepraszam, usłyszałam kawałek rozmowy. 
- Nie, nic się nie stało – zapewnił Makoto. – Nie ma tu może pani czegoś odpowiedniego? To ma być jako podziękowanie.
- Podziękowanie… - dziewczyna zamyśliła się na chwilę. – Wiem! – uśmiechnęła się i szybko weszła na zaplecze. – Jeszcze tego nie wystawiliśmy, ale ostatnio przyszła do nas dostawa – powiedziała z zaplecza. – Co powiedzą panowie na takie coś? – pokazała im uroczy wisiorek z głową króliczka. 
- Bierzemy! – stwierdzili zgodnie i ochoczo powędrowali do kasy. No, Makoto stracił już ten zapał, kiedy przyszło mu zapłacić, mimo wszystko tanie to nie było, ale co tam! Ważne, że coś w końcu znaleźli! Alleluja!

- Kiedy jej to dasz? – zapytał Koji, kiedy wchodzili po schodach do swoich mieszkań.
- Jutro. Dzisiaj nie mam już siły na nic – odparł płaczliwie. – A jeszcze muszę z nim pogadać i w ogóle – wskazał na syna, który dalej narzekał na bolące nogi.
- Luz – skinął głową. I już mieli się rozejść do swoich mieszkań, kiedy zobaczyli Cioto… Znaczy, Hideyoshiego. Automatycznie uśmiechnęli się perfidnie.
- A miałem taki piękny dzień. Dlaczego wy musicie żyć na tej samej planecie? – burknął mężczyzna (w dokumentach w każdym razie).
- A co my mamy powiedzieć? Za każdym razem, kiedy widzę twój krzywy ryj, żal mi samego siebie – odparł Koji, krzyżując ręce na piersi.
- Nie wiem, gdzie się rodzą tacy upośledzeni i ślepi ludzie, jak wy.
- Masz rację, przez ciebie możemy oślepnąć – Makoto kiwnął głową, niby z aprobatą.
Nagle Haru przyszedł do głowy wspaniały pomysł. Skoro tata i wujek nie chcą mu powiedzieć, co to gej, to może ten trans mu powie!
- Panie Transie, wie pan, co to jest gej? – zapytał z niewinną minką, a Hideyoshiemu zadrgała brew. Tymczasem Makoto i Koji robili wszystko, byle tylko się nie roześmiać. Nie mogli przecież przerwać takiego przedstawienia!
- Po pierwsze: Nie jestem transem! Nazywam się Hideyoshi Takugawa! – warknął zły. – Po drugie: Ojca się pytaj o takie rzeczy. Nie zamierzam się produkować przed synem jakiegoś ułoma. I tak nie zrozumiesz – dodał. 
- Hm~ Ty naprawdę bardzo chcesz po mordzie, co? – obaj się uśmiechnęli, strzykając na palcach. 
- S-spadajcie! – zająknął się Hideyoshi.
- To odszczekaj to – warknął Makoto, patrząc na niego wilkiem. 
- Tato, tato! – Haru pociągnął go za koszulkę. – Przecież mówiłeś, że nie wolno bić innych – przypomniał mu.
- Spokojnie, nie zamierzam go bić – zapewnił go z uśmiechem na ustach. – My się tak tylko droczymy ze sobą. Co nie? – z powrotem zwrócił się do Hideyoshiego, ale jego uśmiech z przyjaznego zmienił się w przerażający. 
- Co nie. Jeśli mi cokolwiek zrobicie, zgłoszę was do prokuratury! – zagroził.
- Bo dziecko zapytało cię, co to gej? – parsknął śmiechem Koji. – Nie musisz się z tym kryć, naprawdę. Wprawdzie żal mi nawet faceta, który z tobą wytrzyma, ale jeśli dzięki temu nie będziesz nam już więcej truł dupy, to spoko.
- Nie jestem gejem! – warknął rozeźlony.
- No ja nie wiem~ - Kawamura spojrzał na niego prześmiewczo. – Takie mutacje genowe, jak ty raczej nie uzyskają zainteresowania płci przeciwnej… No chyba, że będzie to ślepa kobieta albo przejdziesz operację plastyczną, dzięki której całkowicie zmienisz twarz. 
- Nie potrzebuję żadnej operacji plastycznej! Walcie się! – powiedział i wszedł do swojego mieszkania, po czym z trzaskiem zamknął drzwi.
- Każdy dzień staje się lepszy, kiedy Ciotoyoshi jest wkurzony – przybili sobie żółwika.

~*~

Soli, zauważyłaś?
HIDan, HIDeo, HIDeyoshi - wszyscy są głupi i wkurzający O_O Przypadek? xDDD
Whatever xD
Ten rozdział taki trochę luźniejszy, w przyszłym będzie na pewno znowu trochę o Kojim i Mashiro, bo siostra dała mi parę pomysłów xD Nieświadomie xDD
No, w każdym razie, mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do komentowania~ :3

1 komentarz:

  1. Dobra, nadrabiam cię xD wybacz, że tak późno – dramy = stracone poczucie czasu :P na pewno wiesz o co mi chodzi xD Tak, zauważyłam te podobieństwo imion i imbecylnych charakterów xD
    Zaczynam od początku xD hehe akcja w przedszkolu taka śmieszna xD biedny Makoto, plotka szybko się rozeszła skoro każdy pracownik już był już poinformowany co do jego orientacji xD no, ale przez to definitywnie dał kosza przedszkolance, oby nie odbiło się to na Haru i jego dalszej przedszkolnej edukacji xD a potem jeszcze jak Koji dobił to porażka xD ale on aby pokazał, że ma dystans xD a to chyba on powinien się bardziej przejmować swoim wizerunkiem xD i jeszcze potem zapomniał dziecka, NO ZDARZA SIĘ XD
    Haru i rozmowa o gejach, każdy musi ją przeżyć ;) to jest taki temat, jak ten o seksie, nie da się go ominąć… chociaż ja o żadnym z tych tematów nie rozmawiałam z rodzicami .__. Mieli mnie chyba zawsze za nader doświadczoną :P dobra, nie ważne, Koji szybko wymięka przy dzieciach xD znaczy w prowadzeniu z nimi takich rozmów :P no, ale aby dodał tematów do rozmowy między Makoto i Haru, to się nazywa kumpel xD a ten go do salonu pogrzebowego wziąć hehe, słyszałam raz taki tekst „– Po co żyć? – Bo nie stać mnie na trumnę.” XDDD wykorzystam to kiedyś w opowiadaniu, bo do tej pory zapominam xD więc mógł skorzystać z dobroci i hojności przyjaciela :P
    Szukanie prezentu, no zdziwiłabym się jakby zakupili coś od jubilera, ba, oni się nawet nad perkusją zastanawiali… nie powiem, Makoto ma gest xD taka bransoletka czy tam kolczyki, no znalazłyby się tańsze, niż instrumenty :P przecież Makoto nawet marudził przy kupieniu naszyjnika z króliczkiem xD playboya pewnie xD i w ogóle kolekcja znaczków pocztowych jest dla ciot? No dziękuję ci bardzo .___. Całe dzieciństwo byłam ciotą, bosko .___. xD
    Hideyoshi, widać że nie potrafi mówić ripost, bo na pytanie Haru mógł odpowiedzieć „zapytaj ojca, on ma w tym doświadczenie” i spojrzeć wymownie na Kojiego, no ale trudno, taka cipka z niego xD teraz nawet dziecko nie ma do niego szacunku, co za czasy… lajf is brutal :P
    Tyle ode mnie, za chwilę się zabiorę za następny rozdział :)
    Wyczekuj mnie, weeeeny :* :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy