Dedykacja

Cały ten blog dedykuję Soli :3
Gdyby nie ona, pewnie zakończyłabym pisanie tego na pierwszym rozdziale :)

Tablica ogłoszeń

1. Rozdziały pojawiają się nieregularnie.
2. Szablon zrobiła Tsuki, za co jej bardzo dziękuję :3
3. Bardzo proszę nie nominować mnie do żadnych klepanek - jestem za to wdzięczna, ale leń się odzywa i nie pozwala tego wszystkiego wypełniać xp
4. Wszystkie komentarze nie związane z rozdziałem/blogiem, proszę dodawać do zakładki SPAM.
5. Opowiadanie, które tutaj publikuję jest moją autorską pracą, dlatego proszę nie kopiować bez mojej zgody.
6. Nie jest to żaden fanfick.
7. Żadna z pojawiających się tutaj grafik nie należy do mnie.
8. Autorem cytatu w nagłówku jest Masashi Kishimoto.

Masz pytanie?

Chcesz mnie zapytać o coś dotyczącego bloga lub mnie samej?
W takim razie koniecznie odwiedź mojego aska!
http://ask.fm/Ushiox

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 12. - Miłosierny Samarytanin z portfelem

Egzaminy się skończyły, ja mam więcej luzu w szkole i w ogóle wszyscy są szczęśliwi xD
To tak, teraz już nie powinno być żadnych zastojów, mniej więcej wszystko sobie rozplanowałam, a teraz biorę się za realizację tego planu xd Ale powiem wam, że 30 rozdziałów to to na pewno nie będzie xDDD
No, w każdym razie, miłego czytania~ :3

~*~

Makoto wszedł do salonu samochodowego, w którym pracował, witając się ze wszystkimi po drodze. Wcześniej zaprowadził Haru do przedszkola i jedynym jego marzeniem w tamtym momencie było nie spotkanie tamtej przedszkolanki. I na szczęście się to spełniło. Oby już nigdy nie musieli się spotykać – nie po tym, co ostatnio odwalił… 
Otworzył drzwi do pomieszczenia, w którym siedziało paru jego współpracowników, niektórzy paląc papierosa.
- Cześć wam – powiedział, wchodząc do środka. 
- Siema, młody – odparł jeden z nich. Był to mężczyzna koło czterdziestki, już lekko osiwiały, ale dalej energiczny i młody duchem. Akitoshi Serizawa. 
- Mówiłem już panu, że nie jestem taki młody jak na początku – burknął niezadowolony, odwieszając swoją kurtkę na wieszak. 
- A ja ci mówiłem, że nie lubię, jak ktoś zwraca się do mnie per pan – mężczyzna wzruszył ramionami. – Jesteśmy kwita.
Makoto westchnął przeciągle. 
- Nie wzdychaj tak – powiedział mu Akitoshi. – Nie słyszałeś, że za każdym razem, kiedy to robisz, ulatuje z ciebie całe twoje szczęście?
- Nie. I już i tak nie ma co ulatywać. W każdym razie, dzisiaj – mruknął, siadając na krześle. Wszyscy obecni w pokoju spojrzeli na niego pytająco. – Przedszkolanka mojego syna myślała, że jestem gejem – jęknął zdesperowany, na co reszta roześmiała się głośno. 
- No to nieźle – Akitoshi poklepał go po ramieniu tymi swoimi wielkimi rękami. On cały był wielki. – I co z tym fantem zrobisz?
- Nic… Będę jej unikał do usranej śmierci – odparł. – Czyli właściwie niedługo. W kwietniu Haru idzie do podstawówki… - nagle doszedł do niego sens słów, które przed chwilą wypowiedział. – O Boże, on już idzie do podstawówki – uświadomił sobie. – Teraz już będzie coraz gorzej.
Mężczyźni znowu się roześmiali.
- Nie przeżywaj! – powiedział Komaru, jedyny pracownik tutaj, poza Makoto, który nie przekroczył jeszcze trzydziestki. – Moja córka też za niedługo idzie do podstawówki!
- To dopiero za rok – burknął Makoto. – No i ty masz żonę. A ja będę musiał jeszcze bardziej zapieprzać… Bóg mnie nie kocha – stwierdził z cierpiętniczą miną.
- Oj tam, nie kocha zaraz. Po prostu dziewczynę sobie znajdź! – poradził mu Akitoshi. Ten to już w ogóle był doświadczony w tych sprawach. Ma dwójkę dzieci, z czego chłopak ma już szesnaście lat, a córka czternaście. 
- No… Przydałaby się jakaś – zgodził się, opierając się plecami o krzesło. Ale jakoś nikt mu do głowy nie przychodził. No cóż, bywa. – Ale za niedługo zamierzam kupić coś, co na pewno ułatwi mi życie – powiedział, a jego koledzy spojrzeli na niego pytająco. – Samochód.
- Nie licz na żadne rabaty – zaśmiali się razem.
- Kurde, a myślałem, że po znajomości spuścicie mi z ceny – burknął.

Koji wszedł do stołówki i od razu skierował się do jednej z ekspedientek, która sprzedawała kanapki – jak tylko nie zapomniał kasy, zawsze tam jadł swoje drugie śniadanie. Można powiedzieć, że uzależnił się od nich przez te pięć lat studiów. 
- Poproszę tę z serem i szynką – powiedział do starszej pani z uśmiechem. – Albo nie. Najlepiej dwie – poprawił się, na co sprzedawczyni zaśmiała się wesoło.
- Zakładam, że z ostrym sosem? – uniosła brwi do góry.
- Dokładnie. Skąd pani to wie? – zażartował. 
- Kobieca intuicja – uśmiechnęła się przyjaźnie. – Proszę. Razem to będzie 270 jen – Koji podał jej pieniądze i odebrał swoje kanapki na talerzu, po czym usiadł sobie przy jednym ze stolików. Jedząc, czytał sobie jedną z obowiązkowych lektur, którą musiał skończyć do przyszłego tygodnia. Całkiem fajnie się to czytało, więc nie będzie miał z tym większego problemu. 
Nim się zorientował, zjadł obie kanapki i poszedł odnieść talerz do okienka. Kiedy się odwrócił zauważył Akane przy ladzie z jakimś małym chłopcem w okularach – byli do siebie nawet podobni, z tym, że on miał o wiele ciemniejsze włosy i nieco ciemniejszą karnację. Oboje wybierali, co chcą zjeść, a gdy przyszedł czas zapłacenia, dziewczyna zaczęła szperać w torebce i po chwili zbladła. No więc Koji postanowił odegrać rolę miłosiernego Samarytanina z portfelem i podszedł do nich z wielkim uśmiechem na ustach. Na jego widok, Akane od razu się skrzywiła. On był ostatnią osobą, którą chciałaby teraz widzieć. 
- Witam panią – z jego twarzy dalej nie schodził uśmiech – i pana – dodał, spoglądając na chłopca. – Czyżby jakieś problemy?
- Spadaj – warknęła.
- Ej, no wiesz. Ja się staram i chcę być dobry, a ty na mnie tak wyjeżdżasz – mruknął, niby zasmucony.
- Tak? No to świetnie. Idź pomagać komuś innemu.
- No weź, jak raz przyjmiesz czyjąś pomoc, nic ci się nie stanie – przewrócił oczami.
- Pomoc przyjmę od każdego, tylko nie od ciebie – prychnęła. 
- Dobra, dobra – westchnął i wyjął portfel z tylnej kieszeni spodni. – Ile to wszystko kosztuje? – zwrócił się do sprzedawczyni.
-  310 jen – odparła kobieta.
- Okej. Proszę – podał jej pieniądze. – Chodźcie, kolejka jest – pociągnął Akane za rękę i poprowadził do stolika, przy którym siedział. – Siadajcie – skinął głową na krzesła, a sam usiadł na swoim poprzednim miejscu. Dziewczyna w dalszym ciągu wpatrywała się w niego naburmuszona. – Będziesz tak stała? On nie jest czasami głodny? – spojrzał na chłopca, który momentalnie odwrócił głowę.
- Dobra, niech ci będzie – usiadła naprzeciwko niego. – Ale nie myśl sobie, że ci oddam pieniądze. Sam się wpieprzyłeś i zapłaciłeś.
- Jasne, nawet na to nie liczyłem – uśmiechnął się. – A to kto? – wskazał podbródkiem chłopca, który zajadał się właśnie kanapką, dokładnie taką samą, jaką on chwilę temu wchłonął. – Synek? – zapytał żartobliwie.
- Jasne. Urodziłam dziecko, jak miałam dwanaście lat – sarknęła. – Mój brat, Azuma – przedstawiła go.
- Miło poznać – Kawamura wystawił ku niemu rękę. – Nazywam się Koji – uśmiechnął się do niego przyjaźnie, a chłopiec niepewnie uścisnął jego dłoń, po czym wrócił do jedzenia. – Nie wiem, czy wiesz, ale twoja siostra jest przerażająca. 
- Nieprawda! – mały w końcu się odezwał. Właściwie, nie był już „mały”, jak Koji często nazywał Haru. Miał już z dziesięć lat… A, nie, skoro jest między nim a Akane dwanaście lat różnicy, ma jedenaście. – Akane jest fajna – powiedział z pewnością siebie, a zaraz potem się speszył i odwrócił wzrok. Kojiego zamurowało, ale po chwili roześmiał się wesoło. 
- Jasne, jasne. Zaje… fajna siostra – chichotał pod nosem. – Nie wiedziałem, że masz też miłą i opiekuńczą stronę – zwrócił się do dziewczyny z zawadiackim uśmiechem na ustach. – Chciałbym ją poznać.
- Nie ma mowy – prychnęła. 
- No wiesz… Ja wykazuję zainteresowanie tobą i w ogóle, a ty taka oschła jesteś – burknął. – Nigdy nie znajdziesz sobie faceta z takim podejściem.
- Z takim podejściem odstraszam facetów głupich, jak ty – warknęła.
- Wal się. Nie jestem głupi – mruknął. 
- Och, zdziwiłbyś się – uśmiechnęła się z wyższością, po czym sama zaczęła jeść. Koji przez chwilę się jej przyglądał, ale przestał, kiedy poczuł na sobie wzrok Azumy. Dosłownie jakby chciał mu powiedzieć: „Spierdalaj od mojej siostry”. Trochę przerażające… Ale w sumie, to w końcu jej brat. Czego się spodziewał?
Zerknął na zegarek i ze zgrozą zdał sobie sprawę, że za jakieś dwie minuty zaczyna mu się kolejny wykład.
- Bóg mnie nie kocha – jęknął z cierpiętniczą miną.
- Och, jakże mi przykro – prychnęła Akane.
- Cicho siedź, nieczuła ignorantko – warknął, przekładając sobie pasek torby przez ramię. – Jak się znowu spóźnię, będę miał przewalone – mruknął. – Dobra, na razie – machnął ręką w ich kierunku i pospiesznym krokiem opuścił stołówkę. 

Makoto wrócił razem z Haru do domu i wziął się za robienie kolacji. Mały gadał jak najęty, często rozśmieszając swojego tatę – a przynajmniej dopóki nie wspomniał o pani Mamiyi… Myślał, że tam zejdzie. Dlaczego ze wszystkich ludzi na tym świecie, wybrał akurat ją do rozmowy!? 
Z westchnięciem słucham, co tam z nią dzisiaj robili i trochę podpytał syna, czy nie mówili o nim, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. I oby tak zostało. Później przeszli jeszcze na temat podstawówki.
- Wiesz już, do której chcesz iść? – zapytał, kładąc na stół talerze i potrawy.
- Tak! – skinął energicznie głową Haru. – Do tej samej, co Konami i Hiro!
- A gdzie oni idą? – Makoto usiadł naprzeciwko chłopca i wziął się za jedzenie.
- Nie wiem – odparł wesoło, załamując bruneta. Jak można być takim beztroskim, mówiąc o tak ważnej sprawie!? 
…Nie, dobra. To dziecko, nie może przecież po nim oczekiwać nerwów. I tak w przyszłości będzie miał ku temu wystarczająco dużo powodów, więc w sumie lepiej, że teraz ma to wszystko gdzieś.
- To może zapytam ich rodziców jutro? – zastanowił się na głos. W pobliżu mieli z trzy albo cztery szkoły podstawowe, nie wliczając tych „elitarnych”. Nie miał zamiaru posyłać tam Haru, teraz powinien się jeszcze trochę pobawić, nie przejmować nauką i w ogóle cieszyć się, że idzie do szkoły. Minie mu za jakiś czas… Ale oczywiście, zaproponuje mu to, jeśli będzie chciał, to Makoto nie ma nic przeciwko …No, może trochę, ale mu nie zabroni.
- Ja jestem tatą Hiro! – powiedział dumnie.
- Tak, tak – westchnął z pobłażliwym uśmiechem na ustach Makoto. – No więc gdzie byś posłał swojego syna? – uniósł brwi.
- Konami pytaj. Ona się zajmuje takimi sprawami – odpowiedział, pochłaniając swoją kolację z ogromnym apetytem.
- Och. A czym w takim razie ty się zajmujesz? – zapytał rozbawiony.
- Robieniem potomków! – oznajmił od razu, a jego tata zaczął się krztusić i w ogóle walczyć o życie, kiedy Haru spokojnie mu się przyglądał. W końcu po chwili udało mu się jakoś normalnie przełknąć wszystko i zacząć normalnie oddychać. Myślał, że umrze.
- Czym się zajmujesz? – powtórzył głupio pytanie, mając nadzieję, że się przesłyszał. Oby się przesłyszał.
- No robieniem dzieci – mruknął, nie rozumiejąc przesadzonej reakcji taty. Może jakoś źle zrozumiał słowo „potomków”? Albo nie znał go? 
- A jak twoim zdaniem robi się dzieci? – spytał w akcie desperacji. Miał nadzieję usłyszeć historię o bocianie albo kapuście. 
- Wujek Koji powiedział, że… 
- Dobra, nie mów nic więcej – powstrzymał go. Wolał nie słuchać tych wszystkich teorii Kojiego i Haru na temat rozrodczości. Ale potem pogada sobie z tym ułomem. Oj tak. Oby miał w domu jakiś bunkier, bo inaczej może tego nie przeżyć. 
…Przeprosi, jeśli przez przypadek Kojiemu się umrze… Może. 
- Pomijając ten temat. Mam niespodziankę – uśmiechnął się do syna.
- Jaką? Jaką? – Haru na powrót się ożywił. – Co to będzie?
- Jutro pójdziemy w pewne miejsce i pomożesz mi cos wybrać, dobra? – zwichrzył mu włosy.
- Cooo? Ale ja chcę już! – burknął. – No tatooo! Powiedz mi, co to jest!
- Nie, hehehe – wyszczerzył się. – Zobaczysz jutro. Mogę ci dać tylko podpowiedź – zaproponował po chwili. Chłopiec spojrzał na niego zaciekawiony. – Ma cztery koła – powiedział. 
- Wózek? – Haru się skrzywił. – Tato! Ja już nie jeżdżę w wózku! – obruszył się. No jak on tak może? Przecież to dla dzieci!
- Spokojnie. To nie to – zachichotał Makoto.
- No to co? – burknął.
- Zgaduj dalej – wstał od stołu i zaczął sprzątać. Włożył do zmywarki brudne naczynia, powkładał do szafek i lodówki wszystko, co wcześniej wyciągnął, by zrobić kolację, a następnie usiadł sobie na sofie przed telewizorem. Haru zamknął się w swoim pokoju i począł zastanawiać się, co takiego zrobią jutro. Właściwie Makoto dziwił się, że jeszcze na to nie wpadł.
Nagle drzwi się otworzyły i Haru skoczył na kanapę obok taty. Cały był szczęśliwy, podekscytowany z ogromnym uśmiechem i rumieńcami na twarzy. 
- Już wiem! – niemalże krzyknął mu do ucha.
- Hm? – spojrzał na niego ciekawie.
- Czołg! – powiedział.
- …Czołg ma w ogóle koła? – uniósł jedną brew.
- Nie, ale jest fajny, więc pomyślałem, że pewnie to chcesz kupić – odparł chłopiec.
- Pudło. Strzelaj dalej – zaśmiał się Makoto. Czołg… Co jemu jeszcze przyjdzie do głowy…
Otworzył sobie puszkę piwa, którą wcześniej sobie przyniósł.
- Bombowiec! – wypalił Haru, a Makoto wypluł wszystko, co miał w ustach.
- Słucham? – spojrzał na syna przerażony. – A po co nam bombowiec? I oddalasz się od kryteriów. Miało mieć cztery koła – przypomniał mu. Chłopiec się nachmurzył, ale znowu zaczął się intensywnie zastanawiać.
- Już wiem! – powiedział po chwili. – Auto!
No w końcu…
- Może – Makoto uśmiechnął się lekko.
- Ale pamiętaj, tato, to musi być takie z napędem na cztery koła i superwygodne! – ostrzegł go Haru.
- Jasne, jasne… - westchnął ciężko. Ten dzieciak puści go kiedyś z torbami.

W sobotę po południu razem wybrali się do salonu samochodowego, w którym pracował Makoto. Haru szedł żwawym krokiem, trzymając go za rękę, z wielkim uśmiechem na twarzy. Zawsze lubił przychodzić do pracy taty – tam jest tyyyle samochodów! I wszyscy panowie, którzy tam byli są dla niego mili i dają mu słodycze. Tata ma fajnych kolegów, zdecydowanie.
Na miejscu czekało na nich dwóch pracowników – Akitoshi i jeszcze jeden, niedawno przyjęty chłopak, mniej więcej w wieku dwudziestu trzech lat. Makoto przyjął go bardzo przyjaźnie – w końcu nie jest najmłodszy! Po prawie pięciu latach.
- Cześć wam – Akitoshi uśmiechnął się do nich. – Jak leci, młody? – zwrócił się Haru. – Albo powinienem powiedzieć: młody junior? – zastanowił się dla żartu.
- Mówiłem już, że nie jestem młody! A przynajmniej nie najmłodszy – zerknął na nowego pracownika, na co ten automatycznie odwrócił wzrok. No nie jego wina, że rodzice go nie zrobili wcześniej!
- Jasne, jasne – Akitoshi przewrócił oczami. – No to gotowi na wybór samochodu? – wyszczerzył się.
- Tak! – wykrzyknął Haru podekscytowany.
- Nie jest do ciebie podobny ani trochę – stwierdził po chwili namysłu mężczyzna. – On jest zabawniejszy – wskazał palcem Haru.
- Przepraszam, że staram się być dojrzały – warknął obrażony Makoto. Tak, bardzo dojrzały.
- No mniejsza. Zastanawiałeś się już nad czymś konkretnym? – zapytał go.
- Taak… Toyota – uśmiechnął się. Ile on zbierał kasę, żeby w końcu ją kupić! To naprawdę nie lada wyczyn, biorąc pod uwagę to, że co chwilę musi coś kupić Haru. Niekoniecznie zabawki, ale ubrania, rzeczy do przedszkola, książki – i owszem. A to tylko jedno dziecko… - Ale ta mniejsza – dodał po chwili.
- Okej. Chodźcie – odwrócił się i poprowadził ich do paru samochodów marki Toyota. Wszystkie nie były zbyt wielkie, ale wyglądały na praktyczne i po prostu warte swojej ceny (bo kosztowały niemało). Teraz pozostawał jeden problem – który kolor wziąć?
- Co myślisz, Haru? Który najlepszy? – Makoto zwrócił się do syna.
Chłopiec zastanowił się poważnie, wpatrując się w pojazdy. Czerwony, granatowy, żółty, biały i czarny. Żółty odpada, to dla dziewczyn. Biały też… Czarny, czerwony i granatowy….
- Ja bym wziął czarny. Pasuje do facetów – podsunął Akitoshi. – Co ty myślisz? – zwrócił się do nowego pracownika. Wiadomo, musiał go trochę podszkolić jeśli chodzi o namawianie klientów i przedstawianie im samochodów z jak najlepszej strony. Oczywiście, jeśli chodziło o Makoto, to wiadomym było, że on tego zachęcenia nie potrzebuje, ale poćwiczyć zawsze można.
- Chyba granatowy – mruknął chłopak. – Bardziej przywodzi na myśl rodzinę i tak dalej. A przynajmniej tak mi się wydaje…
Makoto uśmiechnął się pod nosem.
- I co, zdecydowałeś się już, Haru? – spojrzał na syna wyczekująco.
- Granatowy! – wskazał palcem wybrany samochód. – Skoro ten pan powiedział, że jest dla rodziny, to ten weźmy! – uśmiechnął się wesoło. 
- Dobra, bierzemy – poczochrał włosy chłopca.
- No to świetnie. Cieszę się, że się panowie zdecydowali. Zapraszam do kasy – Akitoshi uśmiechnął się nader przyjaźnie, z kolei Makoto otoczyła czarna aura rezygnacji. Żal wydawać takie kwoty…
- Zdzierca – burknął w stronę kolegi.
- Ej, ja po prostu wykonuję swoją pracę! – obruszył się mężczyzna.
- Jasne, jasne – mruknął Yamamoto i z cierpiętniczą miną poszedł wypełnić wszystkie potrzebne dokumenty i zapłacić za to cacko. To boli. 
Ale jakie to zajebiste uczucie wrócić do domu własnym samochodem. Szczerzył się całą drogę, co zresztą Haru też zrobił. Miał taki sam zaciesz, co on. No bo wiadomo – SAMOCHÓD. To się rozumie samo przez się!

~*~

No i to by było na tyle xP Do następnego~! :3 

4 komentarze:

  1. Zazwyczaj nie pisze komentarzy bo jestem leniem ale tym razem myślę, że jedno zdanie to na tyle mało iż mogę się wysilić.
    Gagi w tej notce były na tyle śmieszne, że obdaruję Cię specjalnym obrazkiem który wrzucam w miejscach które na to zasługują a więc :
    Moja reakcja na gagi - http://i.imgur.com/s5JURxc.jpg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie ♥ :D
      Tak z ciekawości zapytam, co w tym rozdziale tak cię rozśmieszyło? xD

      Usuń
    2. Proszę bardzo :)
      Rozśmieszyły mnie zmiany atmosfery w rozmowie Haru z Makoto.
      Beztroski sposób w jaki Haru mówi o sprawach ważnych idealne wpasowuje się w poważny i dumny nastrój przy mówieniu głupot.
      Myślę, że taki humor jest lepszy niż jakiekolwiek żarty mimo tego iż tak naprawdę to tylko typowa rozmowa rodzica z dzieckiem.
      BTW:
      Twoje opo podzieliłem sobie na kilka części:
      MainStory - Makoto x Mashiro
      Main(comedy)Lane - Makoto&Haru
      SecondaryLane - Koji x Akane (mój faworyt :D)
      SecondaryLane - Tsubasa x Sora

      Usuń
  2. Ale Makoto zrzędzi xD nie dziwię się, że koledzy mu nie chcą dać zniżki na samochód xD okrutnie postępują, ale życie nie jest różowe xD nawet łagodnie zareagowali na tą historię z przedszkolanką xD normalnie to by kazali chłopakowi udowodnić swoją orientację i umówić się z nią albo zaczęliby się zastanawiać… z daleka, czy faktycznie jest gejem xD dziwie się Makoto, jak on może narzekać na to, że mówią do niego, że jest młody… no łat da fak xD ja bym się cieszyła i nie dała nikomu odebrać tej pozycji xD no, ale ja jestem kobietą xD jednak, jednak z tą kobietą, no dobrze, że zaczął się zastanawiać xD inni mają żony, bo nie wybrzydzają xD a ten to owszem xD
    Koji hehe, przypominam sobie jak wysłałaś mi na GG sam fragment tego jak kupuje bułkę i wciąż mnie to rozwala xD więc początek czytałam z takim chorym zacieszem na twarzy xD dalej, ładnie się zachował, płacąc za żarcie, fajnego brata xD oj, oj taki nieśmiały :D ale siostrę obroni, a jakże xD no, a Koji nie zapyta ją o obraz? Przecież pozował xD (bo chyba nie było jeszcze tego ogłoszenia wyników, nie? czy właśnie zaliczyłam fail’a? xD)
    Jak mnie rozczulają te scenki między ojcem i synem, Haru tak fajnie poważnie zgaduje o tym czymś na czterech kołach, choć pierdzieli kolejną dziecięcą głupotę xD urocze xD Makoto też fajnie reaguje jakby się tak w głębi siebie zastanawiał „dlaczego to dziecko jest takie głupie? Na pewno jest moje?” xDD mój tata ma podobnie, tylko zastanawia się na głos… =.=
    Och, och, och~! Podobało mi się to jak ten trochę nieudaczny pracownik sprzedał klientom swoją pierwszą bajkę, a Haru ją kupił xD dzieci są taaakie naiwne xD czy ja wiem cy granatowy jest rodzinnym kolorem… chyba nie… xD a gdzie srający gołąb? Mogłaś zrobić takie zakończenie, że na masce samochodu ląduje biała nieestetyczna plama spod latającego gołębia xD w końcu samochód był czysty xD Hehehe wydawanie kasy na samochód, ja się cieszę, że jestem kobietą i nie będę prowadzić nigdy xD a jeszcze nic mu z ceny nie spuścili, nawet obecność słodkiego Haru nic nie dała…co za nieczułe typy tam pracują xD
    Tyle ode mnie :D czekam grzecznie na następny rozdział ;*
    Życzę w cholerę weny!
    Pozdrawiam ;) ;*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy